grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Jak jest zima, to musi być zimno

Paraliż komunikacyjny, zamknięte szkoły i zakłady pracy, lodowate kaloryfery, "poważne niedobory" energii elektrycznej, brak paliw na stacjach benzynowych i puste półki w sklepach. Taki był bilans "zimy stulecia" w Poznaniu.

Odśnieżanie Mostu Teatralnego, 2.01.1979 r., fot. archiwum KMP - grafika artykułu
Odśnieżanie Mostu Teatralnego, 2.01.1979 r., fot. archiwum KMP

Rok 1978 z całą pewnością nie należał do najłatwiejszych w dziejach PRL. "X potęga gospodarcza świata" doczekała się wprawdzie swego 35-milionowego obywatela, uruchomiła seryjną produkcję luksusowego poloneza i wysłała Mirosława Hermaszewskiego w kosmos, coraz częściej nie potrafiła jednak sprostać całej gamie najzupełniej prozaicznych spraw, takich jak dostępność artykułów pierwszej potrzeby, sprawny i bezpieczny transport publiczny czy ukończenie rozpoczętych już inwestycji. Wszystkie mankamenty i braki pogrążającego się w kryzysie kraju obnażyła wszakże tzw. zima stulecia, która nadeszła w ostatnich dniach grudnia 1978 roku.

Zaczęło się w nocy z 28 na 29 grudnia, gdy arktyczne powietrze znad Skandynawii przyniosło gwałtowne obniżenie temperatury, która dotąd oscylowała nawet wokół 10 stopni C. W ślad za dwudziestostopniowym mrozem nastąpiły obfite opady śniegu, które prędko sparaliżowały przygotowujący się do sylwestra Poznań. Już wówczas anulowano wszystkie loty z Ławicy, a Poznań Główny jął przypominać wielkie koczowisko, w którego obrębie miotały się setki zdenerwowanych pasażerów bez skutku oczekujących na odwołane pociągi. 31 grudnia sytuacja stała się już na tyle poważna, że o godzinie 13.30 wojewoda poznański Stanisław Cozaś ogłosił na podległym sobie terenie stan klęski żywiołowej. Przez całe popołudnie z głośników radiowo-telewizyjnych płynęły zarazem apele, by wszyscy "ludzie dobrej woli [!]" stawili się w swoich zakładach pracy, by walczyć z żywiołem. W pierwszej kolejności szło o energetyków, kolejarzy, ciepłowników i pracowników służb komunalnych, którzy na pierwszej linii mieli stawiać opór "niespodziewanemu atakowi zimy".

Siarczysty mróz i wciąż padający śnieg nie powstrzymały bynajmniej znacznej części poznaniaków od zrealizowania swoich sylwestrowych planów. W stolicy Wielkopolski, mimo przerw w dostawie prądu, orkiestry grały, a pary tańczyły na 36 parkietach! Tylko w salach hotelu Poznań bawiło się tej nocy ponad 600 osób, podobnie było w Polonezie, Adrii i Arkadii czy też na wielu zaplanowanych wcześniej balach zakładowych. W noworoczny poranek ci, którzy zostali w domach i spędzili sylwestra z Karelem Gottem, Marylą Rodowicz i telewizyjnym Studiem Gama, mogli się jednak poczuć wygrani. Tego dnia powrót ze śródmieścia do mieszkań położonych poza jego obrębem był właściwie niemożliwy, a przykryte ponadpółmetrową warstwą białego puchu miasto kompletnie sparaliżowane. Nie jeździły taksówki, tramwaje i autobusy, odśnieżanie ulic za pomocą ciężkiego sprzętu utrudniały zaś unieruchomione i porzucone przez kierowców pojazdy prywatne. Dla mieszkańców Suchego Lasu czy Plewisk oznaczało to szukanie schronienia u znajomych i nawet dwudniową "podróż" do domu.

Gazety, które ukazały się 2 stycznia, uderzyły w podniosły ton. Pisano o "patriotyzmie dnia codziennego", opiewano "heroiczną walkę z żywiołem", apelowano o wyrozumiałość i pocieszano, że "tak jest w całej Europie". Rychło bowiem okazało się, że wielkopolskie elektrownie i elektrociepłownie dysponowały zapasami węgla, które wystarczały na około 1,5 doby [!], co z kolei pociągnęło za sobą "poważne zakłócenia" w dostawach prądu na Winogradach i Grunwaldzie, a także w Luboniu i Swarzędzu. Na Ratajach sytuacja była zero-jedynkowa: albo ciepłe kaloryfery, albo ciepła woda. Problemy energetyczne, a zwłaszcza transportowe ujawniły jednocześnie niedobory w sklepach i uruchomiły proces reglamentacji najbardziej poszukiwanych towarów (masło, mąka, pieczywo, mleko). Dodajmy, że do odśnieżania najważniejszych ulic i szlaków komunikacyjnych posłano w tych dniach wojsko, pracowników zakładów pracy, w których wstrzymano produkcję, a nawet studentów. W samym Poznaniu ciężarówki całymi dniami zwoziły tony śniegu na gigantyczną skarpę usypaną przy moście św. Rocha.

Wydaje się, że w całym tym zamieszaniu zadowolone mogły być jedynie dzieci, którym najpierw zawieszono zajęcia w szkołach i posłano na przyspieszone zimowe wakacje, a także... pracownicy miejskich instytucji kultury. Do odwołania zamknięto bowiem wszystkie teatry, galerie i biblioteki.

Piotr Grzelczak