grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Kolejorz na swoim

W sierpniu 1980 roku Lech Poznań po raz pierwszy zagrał na Bułgarskiej. Początki kolejowej jedenastki na Grunwaldzie były jednak trudne. Tu i ówdzie domagano się nawet powrotu na Dębiec.

Piłkarze Lecha na stadionie przy ul. Bułgarskiej, 1982 r. (fot. S. Wiktor, ze zb. cyryl.poznan.pl) - grafika artykułu
Piłkarze Lecha na stadionie przy ul. Bułgarskiej, 1982 r. (fot. S. Wiktor, ze zb. cyryl.poznan.pl)

Fanatyczne trybuny i legendarny, mroczny tunel prowadzący z budynku klubowego na boisko stadionu przy Bułgarskiej przez lata przyprawiały kolejnych przeciwników poznańskiego Lecha o drżenie nóg. Lata 70. to w Poznaniu zdecydowanie czas Lecha. Niebiesko-biała drużyna rodem z Dębca do reszty zawładnęła sercami miejscowych kibiców, detronizując w szlachetnej rywalizacji o palmę najpopularniejszego klubu w mieście grającą od dłuższego czasu w niższych klasach ligowych Wartę. Na Kolejorza ciągnęły wówczas głodne sportowych wrażeń nieprzebrane tłumy sympatyków, którzy przez niemal całą opisywaną dekadę dopingowali swój zespół na największym w stolicy Wielkopolski i należącym formalnie do... Warty stadionie im. 22 lipca (po 1989 r. im. E. Szyca). Pierwsze plany związane z wyprowadzką Lecha z ciasnego, choć niezwykle klimatycznego obiektu na Dębcu pojawiły się już w 1968 roku. Cztery lata później światło dzienne ujrzała odważna koncepcja budowy nowoczesnego kompleksu sportowego przy ul. Bułgarskiej, w skład którego, obok stadionu, wejść miały boiska treningowe, hala do koszykówki, a nawet pływalnia o wymiarach olimpijskich.

"Dekada sukcesu" mocno zweryfikowała te ambitne plany. Ostatecznie na trudnym, podmokłym terenie, mimo wielokrotnych przestojów, powtarzających się cyklicznie braków sprzętowych i materiałowych, udało się wznieść stadion w kształcie charakterystycznej podkowy, na którego trybunach mogło zasiąść ok. 35 tys. widzów. Jego długo oczekiwane otwarcie przypadło 23 sierpnia 1980 roku o g. 17. Ów prawdziwie historyczny czas spowodował, że w lokalnej prasie, pochłoniętej tonowaniem rozpalonych nastrojów społecznych ("Ile kosztują przerwy w pracy", "Spokój nadal potrzebny", "Rytmiczna praca - podstawowym obowiązkiem"), przeszedł on jednak bez szczególnego echa. Blisko 20 tys. kibiców Kolejorza płacących 40 zł za bilet, którzy tego deszczowego dnia wybrali się na Bułgarską, nie przeszkadzały ani głębokie wykopy wokół stadionu, ani moc organizacyjnych niedociągnięć (brak zegara!), ani tym bardziej awaria mikrofonu, która inauguracyjne przemówienie prezesa KKS Lech Poznań Bogdana Zeidlera zamieniła w trudny do zrozumienia bełkot. Najważniejszy był mecz z debiutującym w Ekstraklasie Motorem Lublin, który zgodnie z przewidywaniami miał się zakończyć wysokim zwycięstwem gospodarzy. W świetle relacji niezawodnego Stanisława Garczarczyka nastroje panujące na trybunach były więcej niż dobre: "Dostaną trójkę - z przekonaniem twierdził wąsacz w grubej, zimowej kurtce. Jego trzej koledzy też pewni byli zwycięstwa. 2:0, 3:1 - te wyniki powtarzały się najczęściej. Na zgodę rozpili półlitrówkę. Później mieli piwo...". Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1, co wymagający poznańscy miłośnicy futbolu przyjęli bez większego entuzjazmu: "Co mówili kibice - pisał Garczarczyk - nie mogę powtórzyć. Nie nadaje się do druku". Na pierwsze zwycięstwo przy Bułgarskiej przyszło im czekać dwa długie miesiące, okupione stratą ligowych punktów z trzema kolejnymi przeciwnikami. Fatum ciążące nad nowym stadionem zostało przełamane dopiero 26 października 1980 roku, gdy ofiarą Lecha padł wyjątkowo mizerny WKS Śląsk Wrocław. Nazajutrz "Express Poznański" wiwatował na pierwszej stronie: "Nareszcie!".

Piotr Grzelczak