Trzynaście lat na czele Rady Miasta

Rozmowa z Grzegorzem Ganowiczem - od ponad trzech kadencji przewodniczącym Rady Miasta Poznania.

Grzegorz Ganowicz - przewodniczący Rady Miasta Poznania, fot. archiwum prywatne - grafika artykułu
Grzegorz Ganowicz - przewodniczący Rady Miasta Poznania, fot. archiwum prywatne

Funkcję przewodniczącego Rady Miasta Poznania sprawuje pan od 2005 roku. Na tym stanowisku to rekord w poznańskim samorządzie zarówno po 1990 roku jak i wliczając w to lata międzywojenne. Na początku tej kadencji został pan wybrany głosami wszystkich klubów. Jakie trzeba mieć cechy charakteru, aby pełnić tę funkcję przez tak długi czas?

Najlepiej, aby ocenili mnie ci, którzy obserwują moją pracę z zewnątrz. Staram się tak prowadzić obrady tak, aby nie ujmować nikomu i nikogo nie faworyzować, a z drugiej strony chodzi o też o sprawność w realizacji prac Rady. Sądzę, że na decyzję radnych o powierzeniu mi funkcji przewodniczącego wpływ miał fakt, że jestem członkiem największego klubu w Radzie oraz że w kolejnych wyborach otrzymywałem jako radny najwyższe wyniki pod względem liczby oddanych głosów.

W kolejnych kadencjach zgadzał się pan na podejmowanie tej roli, więc chyba odnajduje się na tym stanowisku.

Myślę, że tak. Poza tym zawsze kiedy kończy się kadencja przychodzi taka myśl, że jest jeszcze parę rzeczy, które można zrobić, poprawić. To motywacja, aby swoją funkcję kontynuować.

Jakie sytuacje są najtrudniejsze w prowadzeniu obrad Rady Miasta?

To są zwłaszcza te chwile, gdy widzę, że dyskusja jest przedłużana nie dla jej jakości, ale by robić sobie wzajemne złośliwości. Chociażby sytuacja, gdy przeciągano w nieskończoność sesję budżetową tylko po to, żeby... ją przeciągać. Czysto obstrukcyjne działania.

Mijająca kadencja różniła się czymś od poprzednich? Było łatwiej czy trudniej?

Ogólnopolski spór polityczny w ciągu ostatnich trzech lat w sposób bardziej dotkliwy pojawił się w samorządzie, spowodował większa polaryzację. Na tym cierpią nasze sprawy lokalne, które powinniśmy na bieżąco rozwiązywać, niezależnie od podziałów politycznych.

Kolejna Rada Miasta, jak i prezydent zostaną wybrani już nie na 4-letnią kadencję, a na pięć lat. Czy ta zmiana w pana opinii była potrzebna, czy może optymalna dla radnych jest długość kadencji jak do tej pory?

Długość kadencji, cztery czy pięć lat, to sprawa umowna, różnie rozstrzygana w różnych krajach. W tym przypadku wydłużenie kadencji Rady Miasta jest pochodną decyzji dotyczących organu wykonawczego - prezydenta. Jeśli zdecydowano się na ograniczenie kadencji prezydenta do dwóch, to jej wydłużenie do pięciu lat ma sens. Przy założeniu reelekcji, prezydent, burmistrz lub wójt mający perspektywę dziesięciu lat może ten czas dobrze zaplanować i spożytkować. Z punktu widzenia Rady Miasta nie jest to aż tak istotne. Wiele prac radnych jest powtarzalnych w cyklu rocznym, jak budżet i Wieloletnia Prognoza Finansowa.

Zmiany ustawowe nie wzmocniły pozycji przewodniczącego Rady Miasta. Nie jest to stanowisko tak umocowane jak na przykład marszałek Sejmu. Biuro Rady Miasta znajduje się w strukturach Urzędu i to prezydent decyduje o obsadzie dyrektora Biura. Czy pana zdaniem powinno się wzmocnić rolę przewodniczącego Rady?

Przewodniczący Rady nie jest osobnym organem, to funkcja związana z organizacją prac radnych. Pełni rolę służebną wobec Rady. W dużym mieście, gdzie obsługuje Radę co najmniej kilkanaście osób wydzielenie osobnej kancelarii pewnie byłoby możliwe. Inaczej jest w małej gminie, gdzie taką obsługą zajmuje się jedna lub dwie osoby, czasem nawet na niepełnym etacie. Takie rozwiązanie byłoby zbyt kosztowne, a regulacje prawne są takie same dla dużych i małych gmin. Brakuje elastycznych rozwiązań uwzględniających specyfikę związaną z wielkością jednostki samorządu. Trzeba pamiętać również, że nawet jeśli powierzylibyśmy przewodniczącemu Rady pewne kompetencje, to nadal nie jest on pracownikiem Urzędu Miasta, na pracę w samorządzie poświęcamy swój dodatkowy czas. To trudny temat, który wymagałby wielu regulacji ustawowych.

Przy okazji nowelizacji ordynacji wyborczej do samorządów, ze strony opozycji parlamentarnej, w tym PO, do której pan należy, pojawiły się obawy, że uczciwość wyborów może być zagrożona. Podziela pan te głosy?

Przede wszystkim według mnie niejasna jest zmiana sposobu głosowania. Na karcie można teraz zmienić raz oddany głos, zamazać go i postawić "krzyżyk" przy innej kandydaturze. Może to powodować niejasność. Pierwotnie w tej ustawie zapisano wiele rzeczy, z których się potem wycofano, bo gminy, szczególnie mniejsze, nie byłby w stanie wywiązać się w terminie z tych obowiązków. W wielu samorządach, w tym w Poznaniu, były problemy ze znalezieniem chętnych do komisji wyborczych. W tych wyborach będą dwie komisje - jedna, która przeprowadza głosowanie, i druga, licząca oddane głosy. Ostatecznie udało się obsadzić wszystkie komisje, ale to są minimalne obsady, nie mamy rezerw. Zobaczymy jak to będzie.

Myśli pan czasem o zaangażowaniu się w politykę krajową?

Oczywiście myślę, ale mam mieszane uczucia. Atmosfera w jakiej obecnie realizowana jest polityka na szczeblu krajowym, nie zachęca do angażowania się. Obserwuję działania często wręcz prostackie, pozbawione zasad. Cel, jakim jest dobro wspólne, schodzi na dalszy plan, a najważniejsze są doraźne rozgrywki. Z drugiej strony może właśnie wymiana tych kadr spowodowałaby, że powrócilibyśmy jako klasa polityczna do dobrych postaw.

Nie obawia się pan, że kompetencje samorządów mogą być ograniczane?

Właśnie dlatego startuję, aby bronić samorządu, który jest jednym z największych sukcesów ostatnich trzydziestu lat. Gdy słyszę polityka partii rządzącej, który mówi, że rolą samorządu jest realizowanie w terenie programów rządowych - to cytat z wypowiedzi poznańskiego polityka - to myślę, że, mimo iż był kiedyś samorządowcem, to wciąż nie wie, na czym polega samorząd.

Jakie priorytety dla Poznania na najbliższe pięć lat są dla pana najważniejsze?

Priorytety można podzielić na dwa podstawowe obszary. Z pewnością istotny jest ten najbardziej lokalny, działalność na osiedlach, wspieranie rad osiedli. Drugi obszar to myślenie o mieście jako całości, a więc dbałość na przykład o to, aby na każdym terenie był plan zagospodarowania przestrzennego Pozwala to inwestować, budować na jasnych zasadach. Jednocześnie trzeba chronić przestrzeń, w której żyją mieszkańcy, stąd ważnym zadaniem jest ochrona środowiska, walka ze smogiem. Z tym z kolei wiążą się rozwiązania transportowe, zachęcanie do korzystania z komunikacji publicznej. To także dywersyfikacja źródeł energii. Wracając do planowania przestrzennego, powinno się iść w kierunku takiego projektowania przestrzeni, aby usługi, praca, szkoły mogły być zlokalizowanie możliwie blisko miejsca zamieszkania. Takie rozwiązania również ograniczają natężenie ruchu komunikacyjnego, bo nie trzeba już przemieszczać się do pracy na przykład z Grunwaldu na Rataje. Są to różnorodne tematy, które jednak wiążą się ze sobą.

Doczekamy się czasu, kiedy liczba mieszkańców Poznania przestanie spadać, ludzie nie będą się już wyprowadzać, a może nawet do miasta wrócą?

Proszę zauważyć, że rośniemy jako ośrodek aglomeracyjny i być może za kilka lat nasz potencjał w ten sposób będzie liczony. Już tworzymy aglomeracyjne projekty komunikacyjne, ruszyła kolej metropolitarna. Niewątpliwie czeka nas wspólne rozwiązywanie spraw związanych z oświatą.

Może przyszłość to stworzenie Rady Aglomeracji?

Czekamy na rozwiązanie prawne, które pozwoli stworzyć Aglomerację, a w ślad za tym jej Radę. Na razie sami wypracowujemy wspólne projekty, a byłoby lepiej gdyby istniały ustalone rozwiązania formalne, bo nie będziemy tracić czasu na ich poszukiwanie.

Rozmawiał Mateusz Malinowski

© Wydawnictwo Miejskie Posnania