Bezdomny i pomocna dłoń strażniczki miejskiej

Co roku jesienią i zimą strażnicy miejscy odwiedzają koczowiska bezdomnych, sprawdzając, czy im czegoś nie trzeba i oferując pomoc. To część ich obowiązków. Ale strażniczka Marlena Olejniczak bezdomnemu koczującemu w Kiekrzu zaoferowała znacznie więcej - powrót do normalnego życia. I to z postojem we własnym domu...

SM 2015 - grafika artykułu
SM 2015

Marlena Olejniczak pracuje w straży miejskiej od 7 lat. Od samego początku swojej służby koncentruje się na pomocy osobom bezdomnym. W okresie jesienno-zimowym strażnicy pomagają bezdomnym przebywającym w miejscach nieogrzewanych. Docierają m.in. do koczujących w leśnych szałasach. W 2010 roku w jednym z takich szałasów, w okolicach Jeziora Kierskiego, strażniczka Marlena Olejniczak poznała bezdomnego pana Stanisława.

Samotny, 63-letni mężczyzna pochodzący z Gdyni, od 3 lat mieszkał w prowizorycznych szałasach. Jego historia była jak wiele innych - często wyjeżdżał do pracy na budowach aż pewnego dnia dowiedział się, że jego miejsce w domu zajął ktoś inny. W jednej chwili stracił to, co dla przeciętnego człowieka jest najważniejsze - rodzinę i dach nad głową.

Przez kolejne lata pan Stanisław, pomimo tak ekstremalnych warunków bytowania, dał się poznać jako człowiek zawsze dbający o higienę, trzeźwy i uczciwy. Strażniczka odwiedzała bezdomnego nie tylko zimą, ale również przy każdej możliwej okazji, gdy służbowo przebywała w okolicy jego szałasu, sprawdzając, czy on lub inni bezdomni potrzebują jakiejkolwiek pomocy.

Wiosną tego roku losem pana Stanisława zainteresowała się także najbliższa rodzina strażniczki  - mąż oraz córka znając go z opowieści  postanowili poznać go osobiście i zobaczyć, w jakich warunkach żyje.

Okazało się, że opowieści nie oddawały rzeczywistości - wszyscy byli zaskoczeni skrajnymi warunkami, w jakich musiał żyć. Wtedy też wspólnie postanowili, że pomogą mu wyjść z bezdomności. Zadanie to było o tyle trudne i ryzykowne, że osoba długotrwale bezdomna, przebywająca w skrajnych warunkach, przyzwyczaja się do takiego życia i z trudem akceptuje inne rozwiązania - o ile je w ogóle jest w stanie zaakceptować.

Ale pani Marlena postanowiła spróbować. Na początek, by sprawdzić, że pan Stanisław zaakceptuje nowe warunki życia, zaprosiła go... do swojego mieszkania. W trakcie tej swoistej aklimatyzacji przez cały tydzień wykonywał wszystkie domowe obowiązki, takie jak wyprowadzanie psa, sprzątanie itp, ale przede wszystkim cały czas przebywał w murowanym budynku, a nie w szałasie na wolnym powietrzu. Dodatkowo strażniczka przeprowadziła wśród pracowników wydziału zachód SMMP zbiórkę pieniędzy i zaprosiła bezdomnego na zakupy, by zaopatrzyć go w nową odzież.

Pan Stanisław próbę zniósł wzorowo, więc pani Marlena zaczęła szukać mu pracy i mieszkania, by mógł zacząć żyć samodzielnie. Strażniczka nawiązała kontakt z przedsiębiorcą z Komornik, który jest właścicielem dużej hurtowni i prowadzi hotel pracowniczy. Potrzebował gospodarza domu, tzw. złotej rączki do drobnych napraw i zadbania o całość części hotelowej. Pani Marlena uznała, że to idealna praca dla pana Stanisława i zaproponowała jego kandydaturę.

Efektem spotkania było zaproszenie byłego już bezdomnego na rozmowę kwalifikacyjną przez właściciela firmy. Pan Stanisław został zatrudniony na miesięczny okres próbny, w ramach umowy otrzymał też mieszkanie w hotelu. Jeśli się sprawdzi, umowa zostanie przedłużona na czas nieokreślony. 

SM/el