W Poznaniu rozmawiano o języku i demokracji

Jakie działanie ma słowo? Czym jest mowa nienawiści? Czy język jest demokratyczny? Nad tymi i wieloma innymi kwestiami dyskutowali uczestnicy debaty z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego. Dyskusja w Centrum Kultury Zamek przyciągnęła tłumy poznaniaków.

Język i demokracja były tytułem i motywem przewodnim trzeciej poznańskiej debaty z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego - grafika artykułu
Język i demokracja były tytułem i motywem przewodnim trzeciej poznańskiej debaty z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego

Już po raz trzeci do Poznania przyjechali eksperci, którzy rozmawiali o języku polskim. Do udziału w debacie zaproszono przedstawicieli różnych środowisk, nie tylko językoznawców. Wśród gości znaleźli się paneliści: prof. Jerzy Bralczyk, prof. Przemysław Czapliński, dr Katarzyna Kłosińska, ks. prof. Wiesław Przyczyna, prof. Andrzej Blikle oraz Jacek Żakowski. Data spotkania nie jest przypadkowa. 21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego.

-  Cieszymy się, że nasza językowa stolica przenosi się do Poznania. To tutaj wszystko się zaczęło - polska państwowość, Polska chrześcijańska - mówił prof. Tadeusz Zgółka, językoznawca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członek Prezydium Rady Języka Polskiego.

Temat tegorocznej debaty - "Język i demokracja" został wybrany przez Prezydium Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk jesienią ubiegłego roku.

- Spotkałem się z pytaniami, czy na wybór tematu konferencji miała wpływ aktualna sytuacja w Polsce. Nie miała. Nie przewidywaliśmy, że trafimy na taki moment - przyznał prof. Tadeusz Zgółka.

Poznański profesor i członek Prezydium Rady Języka Polskiego podziękował też za wsparcie współorganizatorom debaty - prezydentowi Jackowi Jaśkowiakowi i dyrektorce CK Zamek, Annie Hryniewieckiej.

- Cieszę się, że już po raz trzeci rozmawiamy w Poznaniu o kondycji języka polskiego. Mam nadzieję, że tak będzie także w przyszłości, niezależnie od sytuacji politycznej. I nawet jeżeli prezydent RP będzie Państwa zapraszał do swojego pałacu, nadal będziemy kontynuować spotkania w stolicy Wielkopolski - żartował Jacek Jaśkowiak. - Dzisiejsze spotkanie niewątpliwie jest dowodem wrażliwości na mowę ojczystą. Akcent zachwytu nad polszczyzną przenosi się jednak ostatnio w kierunku głębokiej troski. Jesteśmy świadkami postępującej antagonizacji języka wystąpień publicznych i częstej manipulacji w publicznej narracji. Z niepokojem obserwujemy, jak na naszych oczach język jedności i solidarności zmienia się w mowę nienawiści. Z narzędzia komunikacji staje się narzędziem manipulacji, propagandy, źródłem społecznych sporów i konfliktów, a to może prowadzić do tragicznych konsekwencji. Boleśnie przekonaliśmy się o tym miesiąc temu, kiedy podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy został zamordowany mój przyjaciel Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska. To dramatyczne wydarzenie pokazało, jak język zawłaszczony przez propagandę  zatruwa umysły obywateli - mówił prezydent Poznania.

Język i demokracja

Jak podkreślają językoznawcy, język ma służyć demokracji. Jest narzędziem, które pomaga w funkcjonowaniu społeczeństwa obywatelskiego, ponieważ jest dostępny dla wszystkich.

- Można powiedzieć, że nie ma demokracji bez odpowiedniego języka czy odwrotnie - nie ma języka bez demokracji. Osoby starsze pamiętają jeszcze czasy, jak manipulacja językiem go dewaluowała. Można było wówczas zapomnieć, czym jest właściwa poprawna, demokratyczna polszczyzna - mówił prof. Andrzej Markowski, przewodniczący Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN.

Paneliści zastanawiali się, czy język jest demokratyczny. Jak zauważył prof. Przemysław Czapliński, krytyk literacki, współtwórca Zakładu Antropologii Literatury na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, zarówno demokrata, jak liberał powie, że nie. Nie zgodzi się z tym do końca także nacjonalista.

- Każda próba demokratyzacji języka oznaczałoby osiągniecie skutku odwrotnego. Język stałby się współpracownikiem każdego reżimu, tylko nie systemu demokracji. Język nie jest demokratyczny, bo nie można rozpisać go na wartości, abyśmy mogli wykupić sobie np. akcje językowe. Gdyby to było możliwe, kupiłbym sobie akcje na słowo, które zaczyna się na "k", a kończy na "a". Wtedy po 2 tygodniach byłbym milionerem. Moglibyśmy organizować takie debaty, kiedy tylko byśmy chcieli - żartował prof. Przemysław Czapliński.

- A jak język demokracji sprawdza się w kościele i przedsiębiorstwie? - pytał moderator dyskusji, prof. Jerzy Bralczyk.

- Kościół to instytucja która się demokratyzuje. Chodzi o dzielenie się władzą i odpowiedzialnością. To ujawnia się także w języku. Zmienia się sposób komunikowania, nie można być tylko nadawcą komunikatu. Każdy może i powinien wypowiadać swój sąd. Nie ma tylko biernych słuchaczy. Taki proces wewnątrz kościoła jest zauważalny. Z drugiej strony język pozostaje autorytarny, wyrażający moc władzy jaką duchowni mają w kościele - zauważył prof. ks. Wiesław Przyczyna, kierownik Katedry Komunikacji Religijnej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, zastępca kierownika Szkoły Retoryki na Uniwersytecie Jagiellońskim.

- Zajęcia z przedsiębiorcami rozpoczynam od warsztatów komunikacyjnych. "Dwoje uszu, a jeden język dano, żeby mniej mówiono, a więcej słuchano" - brzmi polskie przysłowie. Wykorzystuje je jako część treningu, służącej umiejętności słuchania. Kiedy słuchamy drugiego człowieka, mamy większą szansę, aby zbudować z nim dobrą relację - mówił podczas debaty prof. Andrzej Blikle, były prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego, honorowy prezes stow. Inicjatywa Firm Rodzinnych i C. im. Adama Smitha.

Mowa nienawiści

Uczestnicy debaty podnieśli też bardzo aktualny temat, jakim ostatnio jest mowa nienawiści.

- W dyskusji publicznej niektórzy skarżą się, że mamy obecnie dwa plemiona. Kiedyś mówiło się, że jednym z poważnych problemów języka jest manipulacja. Ostatnio mniej się o niej słyszy. Częściej dyskutujemy o czymś gorszym - o nienawiści, przemocy. Co Państwo o tym sądzą? - zachęcał do dyskusji prof. Jerzy Bralczyk.

- W socjologicznym rozumieniu mowa nienawiści to wypowiedzi, które mają odebrać godność i poniżyć ludzi, będącymi członkami pewnych grup, np. narodowych czy wyznaniowych. To taki sposób posługiwania się językiem, który wyklucza i dyskryminuje osoby ze względu np. na pochodzenie społeczne, płeć czy orientację seksualną, a także postrzeganie ich przez pryzmat stereotypowych cech. To, z czym mamy dzisiaj do czynienia to agresja językowa, która może przejawiać się na wiele sposobów. To wszystko nie pomaga w tworzeniu i utrwalaniu demokracji, ale ją niszczy - tłumaczyła dr Katarzyna Kłosińska, językoznawczyni z Uniwersytetu Warszawskiego.

Inne zdanie miał na ten temat Jacek Żakowski, publicysta i komentator "Polityki", "Gazety Wyborczej"  i "Wirtualnej Polski", prowadzący programy w TOK FM i Superstacji, kierownik Katedry Dziennikarstwa w Collegium Civitas.

- Jeśli ktoś odczuwa nienawiść, jestem mu wdzięczny, gdy ją wyrazi. Wtedy mogę wejść  z nim w demokratyczny dyskurs. Możemy się spierać. Mogę też udzielić mu pomocy, przekonać go do swoich racji. Mogę to zrobić dopiero wtedy, gdy ujawnia swoje poglądy. Szczerość to podstawa. Ja na przykład nie cierpię PIS-u i nie mam zamiaru tego ukrywać. Myślę, że niezwykle istotne w demokracji jest to, żebyśmy sobie mówili prawdę - mówił Jacek Żakowski.

AJ