Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

MADE IN CHICAGO. Wolność wyśpiewana

Słowo "freedom" wielokrotnie padało w piosenkach podczas pełnego uroku sobotniego koncertu w ramach festiwalu Made in Chicago. Amerykańscy i polscy artyści, wspólnie śpiewając, bawili i wzruszali poznańską publiczność.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

Niemal do ostatniego miejsca zapełniła się w sobotni wieczór Sala Wielka CK Zamek. Zabrzmiała dynamiczna, energetyczna muzyka z przesłaniem - wszak tegoroczny festiwal upływa pod hasłem "Wolność", a ów sobotni koncert zatytułowano "Let Freedom Sing: Love and Freedom to the Ends of the Earth!" czyli "Niech wolność śpiewa: miłość i wolność po krańce ziemi!". Program był światową prapremierą - został przygotowany specjalnie z myślą o poznańskim festiwalu i tym konkretnym wieczorze. Czy będzie jeszcze gdzieś kiedyś powtórzony? Nie wiem, ale jest to gotowy materiał, który może spodobać się publiczności bodaj pod każdą szerokością geograficzną. Słuchaliśmy bowiem świetnie granej i rewelacyjnie śpiewanej muzyki. I nawet jeśli wieńcząca całość owacja na stojąco była jednak nieco przesadzona, to w jakiś sposób trafnie wpisywała się w klimat i jednoczące przesłanie wieczoru.

Bywalcy

O tym koncercie pisano już przed jego rozpoczęciem, że może być traktowany jako swego rodzaju kwintesencja tego, czym jest chicagowski festiwal. Ale nie tylko w tym sensie, że spotykają się na nim, jako główne postaci, dwie znakomite wokalistki mieszkające w Chicago - jedna Amerykanka, druga Polka. Nie tylko dlatego, że towarzyszą im świetni instrumentaliści z obu krajów, a także prezentowany przez nie repertuar jest intrygującym dopełnieniem elementów amerykańskich i polskich.

Także w tym sensie, że - jako się rzekło - pewne rzeczy dzieją się tutaj po raz pierwszy, specjalnie z myślą o poznańskiej publiczności. Także dlatego, że koncert jest wyrazem powrotów do Poznania i festiwalowych debiutów. Nieco paradoksalnie to amerykańscy muzycy (ci, których słuchaliśmy w sobotę) są w ostatnich latach stałymi bywalcami w Poznaniu, a dwoje Polaków pojawiło się na festiwalu po raz pierwszy i dość dawno ich w stolicy Wielkopolski nie gościliśmy. Wreszcie był ten koncert kwintesencją idei Made in Chicago i w tym sensie, że pokazał, jak blisko są dziś związani z naszym miastem znakomici chicagowscy muzycy.

Wyzwanie

Szczególnym przypadkiem jest wspaniała Dee Alexander, która przyjeżdża tu sukcesywnie od pierwszej edycji festiwalu w 2006 roku. Wtedy była świetnie rokującą pieśniarką, dziś jest niewątpliwą gwiazdą jazzowej wokalistyki, co potwierdził i sobotni koncert. Dee jest rewelacyjna wokalnie, ale w ogóle scena to jest jej miejsce, jej dom. Czuje się na niej tak naturalnie, kipi ekspresją, bawi się byciem wokalistką, a przy tym naprawdę porywająco śpiewa - i potrafi się wzruszyć. Przy okazji niejako wzrusza i bawi też publiczność. Kto pamięta, jak z furią i dynamizmem, ekstatycznie wykonywała przed czterema laty piosenki Jamesa Browna i Jimiego Hendrixa, jednocześnie roniąc prawdziwe łzy w koncertowym hołdzie dla zmarłego w tamtym roku Wojciecha Juszczaka, ten wie, że jest nieokiełznana, fenomenalna, szalona i niezwykle autentyczna. No i ten głos!

Stanąć obok niej na scenie we wspólnym koncercie jako druga wokalistka - nawet jeśli formalnie ten koncert nie jest traktowany jako rywalizacja jazzowych dam? Spore to, mimo wszystko, wyzwanie. Grażyna Auguścik je w sobotę podjęła - i przyznać trzeba, że również odniosła sukces.

I "Imagine", i "Korowód"

Koncert był bowiem przejawem szczególnej wspólnoty. Nawet jeśli wszyscy artyści wykonali wspólnie zaledwie kilka utworów - na samym początku i pod koniec wieczoru, bo w jego trakcie wokalistki wymieniały się na scenie. Jednak serdeczność jaką się obdarzały, wspólna tematyka wszystkich utworów, oscylująca wokół zagadnień wolności i miłości, sprawiały, że rzecz była całkiem spójna. Jak przyznała polska wokalistka, znają się z Alexander od wielu lat, ale dopiero tego wieczora zaśpiewały wspólnie po raz pierwszy.

A zaprezentowały repertuar taki, który mógł przypaść do gustu znawcom i bywalcom jazzowych koncertów, ale i takim słuchaczom, którzy przybywają na nie rzadko. Brzmiały amerykańskie tematy jazzowe, ale też utwory gdzieś z kręgu gospel czy soul, łącznie z tematem "Freedom" Pharella Williamsa. Pod koniec zaś wspólnie zaśpiewany został przez wokalistki "Imagine" Johna Lennona. A gdzieś w trakcie koncertu był jeszcze, na przykład, wykonany przez Auguścik "Korowód" Marka Grechuty.

Akordeon improwizujący

Do najbardziej niesamowitych momentów wieczoru należało tych kilka czy kilkanaście minut, kiedy Auguścik została na scenie w duecie z akordeonistą Jarosławem Besterem. Zaprezentowali się w poruszającej, lirycznej formie duetu śpiewu z akompaniamentem, ale też w zachwycającej wspólnej improwizacji. Jak wielkie są możliwości i umiejętności krakowskiego akordeonisty - lidera Bester Quartet (dawniej Cracow Klezmer Band) - polska publiczność wie od dawna. Tym razem docenili to nie tylko owacyjnie reagujący słuchacze, ale także amerykańscy koledzy po fachu, którzy gorąco gratulowali mu po wspomnianym duecie z Auguścik. Dee Alexander z emocji cmoknęła go w policzek tak, że jeszcze po koncercie pozostał ślad szminki.

Skoro jednak wspomniałem o amerykańskich instrumentalistach, to warto dopowiedzieć, że zasłużone największe oklaski otrzymywał pianista Miguel de la Cerna. Znakomicie wspierali go kontrabasista Junius Paul i prawdziwy maestro, perkusista Ernie Adams. Wspaniale w ten ich doskonały, niemal geometryczny układ wpisywał się Bester z brzmieniem swego improwizującego akordeonu.

Naturalność po chicagowsku

To nie był koncert doskonały pod względem czystości brzmienia, aranżacyjnej perfekcji, nienagannej prezencji. Sama Grażyna Auguścik przyznawała na początku, że jest mocno stremowana, bo wszystkie (!) piosenki, które dziś wykonuje, śpiewa publicznie po raz pierwszy. Dlatego wspominałem wcześniej o ewentualnych kolejnych odsłonach tego przedsięwzięcia. Po kilku wspólnych wykonaniach ten koncert to mogłaby być rewelacja w każdym sensie.

Ale i tak było wspaniale. Decydowała o tym nie tylko wielka muzykalność, radość współpracy i chęć wspólnego wysiłku. Także świadomość wspólnego niesienia wielkiego artystycznego przesłania wolności i miłości. A w czym przejawia się naturalność, spontaniczność i bezpretensjonalność artystów z Chicago, mogliśmy się przekonać pod koniec koncertu, gdy nagle zapowiedziana została przez Dee Alexander inna wokalistka - Maggie Brown, której występ tego wieczora nie był przewidywany. Weszła ona na scenę i pięknie zaśpiewała wspólnie z Alexander i Auguścik. Bowiem ludyczna zabawa i radość bycia nieodłącznie splatają się tu z wykonawczym profesjonalizmem.

Tomasz Janas

  • Made In Chicago: "Let Freedom Sing: Love and Freedom to the Ends of the Earth!"
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 27.05