Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

OFF CINEMA. Panie, czy pan to pan?

Na najwyższy szczyt świata, Mount Everest, weszło ponad trzy tysiące ludzi. W kosmos poleciało kilkaset, na sam Księżyc kilkanaście, a jeden Ocean Atlantycki przepłynięto tylko sześć razy. Z czego trzy razy zrobił to Olek Doba, w efekcie spędzając na oceanie łącznie ponad rok. 

. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński / mat. CK Zamek

Przed projekcją "Happy Olo", filmu na temat jego wyprawy, Doba wita się z widzami, którzy szczelnie wypełnili całą Salę Wielką Zamku. Wianuszek osób, które chcą sobie z nim zrobić zdjęcie, zacieśnia się coraz bardziej i bardziej. On też wyjmuje aparat. - Staram się udowodnić, że umiem robić selfie. Na oceanie też sam sobie robiłem - śmieje się. - Siostra od dawna mi powtarza: "Olek, wskakuj w kapcie i przed telewizor. Ten ocean już cię chyba opętał!". Przed pierwszą wyprawą chciałem się nawet ubezpieczyć, ale te rozmowy zawsze kończyły się w ten sposób, że słyszałem: "Panie, samobójców nie ubezpieczamy". Więc popłynąłem bez - mówi.

Podróżnik Roku

Urodził się w podpoznańskim Swarzędzu, ale od lat mieszka w Policach koło Szczecina. Z wykształcenia inżynier mechanik, kończył Politechnikę Poznańską. Ma 71 lat, żonę Gabrielę, dwóch synów i trzy wnuczki. Poza tym tytuł Podróżnika Roku 2015 "National Geographic", masę innych nagród i wyróżnień i trzy wyprawy transatlantyckie za sobą. Największy rozgłos przyniosła mu pierwsza, z 2010 roku, kiedy w ciągu 99 dni jako pierwszy człowiek na świecie przepłynął Atlantyk z kontynentu na kontynent (start w Dakar, koniec w brazylijskim Acarau), pokonując blisko 5 400 km siłą własnych mięśni (i woli!), w specjalnie do tego zaprojektowanym kajaku, bez żagla i bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Wyczyn ten powtórzył jeszcze dwukrotnie, przepływając Ocean Atlantycki ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Między innymi z tego powodu jest teraz patronem szkoły w Iwięcinie, a jego nazwisko widnieje na jej sztandarze wyhaftowane dużymi, złotymi literami.

Marcin Macuk, jeden z reżyserów dokumentu: - Film powstał z potrzeby serca, nie z kompetencji. W naszej ekipie tylko operator był profesjonalistą, ale stwierdziliśmy, że jeśli nikt nie zrobił tego filmu, to my go zrobimy.

- Ludzie pytają mnie: "Panie, czy pan to pan?". Wtedy im odpowiadam: "Ale że kto?". Na pomysł przepłynięcia Atlantyku nie wpadłem sam. Podpowiedział mi go znajomy filozof, to on mi tak zamieszał w głowie, jeszcze w 2004 roku. Wyobraźcie sobie zresztą spotkanie inżyniera mechanika z filozofem... W 2007 narysowałem wstępny projekt kajaka na kartce A4. W 2010 popłynąłem. Musiałem to sobie wszystko wcześniej przemyśleć, nie mylę odwagi z brawurą - mówi Doba.

Exotic pleasure

"Happy Olo - pogodna ballada o Olku Dobie" to filmowa opowieść o tym, jak marzenia przekuwać w zamiary, a te z kolei w czyny. Nakręcony w konwencji kina drogi, pokazuje nie tylko rozmowy z Olkiem już po jego wyprawie czy wypowiedzi jego żony, siostry albo konstruktora słynnego kajaka, ale i fragmenty samej podróży. Dowiadujemy się z niego m.in. tego, jak kajakarz załatwiał podstawowe potrzeby fizjologiczne na środku oceanu, jak to jest dostać w twarz rybą wyskakującą z wody z prędkością 90 km/h czy skąd wzięła się paskudna wysypka na całym ciele. - Lekarz po pierwszej wyprawie powiedział mi: "Proszę unikać wody i soli". Niestety, nie zastosowałem się do zaleceń. A czasem warto słuchać zaleceń lekarza - wspomina w filmie Doba.  

Z ekranu płyną też informacje, co jadł na śniadanie, obiad i kolację (liofilizowana żywność o obrazowo brzmiących nazwach, takich jak "Leśny spacer", "Czekoladowy poranek" albo "Exotic pleasure") albo jak wyglądała impreza, którą urządził sobie w trakcie samotnego rejsu, by uczcić półmetek pokonanej trasy. - Zaprosiłem na nią wszystkich, a i tak całe wino było dla mnie - żartuje. Dowiadujemy się także tego, że o tej samej porze starali się z żoną patrzeć na Księżyc, żeby "spotkać się wzrokiem". - Większość ludzi współczuła mojej żonie, że jej mąż wypływa samotnie na ocean. Tylko dwóch kolegów martwiło się o mnie. No bo co, tu koło mnie same kaszaloty i rekiny, a tam w domu żona. Atrakcyjna, młodsza... I ja nie mogę się, sami rozumiecie, w każdej chwili zjawić się pod balkonem... - mówi. Wspomina w filmie, jak na dwa miesiące stracił telefoniczną łączność ze światem, bo rodzina w Polsce zapomniała opłacić abonament: - Przysłali po mnie ogromny tankowiec, żeby jego załoga sprawdziła, czy wszystko ze mną okej. Dwa razy dawałem im znaki, że wszystko w porządku. Zrozumieli dopiero, kiedy wkurzony wydarłem się do nich: "Spier....ć!". Wtedy odpłynęli. A odpływając jeszcze uśmiechali się do mnie i machali na pożegnanie. Ja tu do nich angielskie znaki, a oni po polsku rozumieli!

Mnie cholera nie bierze

- Raz zdarzyło się tak, że 40 dób pałętałem się po Trójkącie Bermudzkim. Tyle ekip próbowało rozwiązać tę zagadkę, to może mnie się uda, myślałem. Nie udało się, zniosło mnie na Bermudy. Miałem do przepłynięcia 400 km, ale co to dla mnie. Za czasów studenckich pojechaliśmy z kolegami do Turcji, gdzie panowała cholera. Jestem zaszczepiony, więc mnie teraz żadna cholera nie bierze - wspomina na spotkaniu.

Narratorami "Happy Olo" są uczniowie szkoły w Iwięcinie. Ich dziecięcy zachwyt i prostota obserwacji sprawiają, że już i tak ponadprzeciętnie optymistyczny wydźwięk filmu staje się jeszcze bardziej pozytywny. Jeśli dodać do tego kolorowe animacje nałożone na obraz i skoczną, energetyczną ścieżkę dźwiękową z piosenkami takich zespołów jak Pogodno, Budyń i BIFF otrzymujemy kino niemalże terapeutyczne, po którym nie sposób się nie uśmiechnąć i nie pomyśleć: "Hej, przecież ja też mogę zrobić coś niezwykłego!".

Zakończenie spotkania:

- Na Ziemi są trzy oceany. Co pan myśli o pozostałych?

Doba: - A niech se będą.

Anna Solak

  • Off Cinema: pokaz filmu "Happy Olo - pogodna ballada o Olku Dobie" i spotkanie z Aleksandrem Dobą oraz reżyserem Marcinem Macukiem
  • CK Zamek
  • 19.10
  • kolejna projekcja: 22.10, g. 19, kino Pałacowe