Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

DANCING POZNAŃ. Cztery razy ładnie

Widzowie oczekiwali olśnień, wszak nie często można obserwować gwiazdy zza Oceanu. Mira Cook i Sean Scantlebury z Battery Dance Company wykonali cztery etiudy, zebrali głośne brawa. Wszystko zgodnie z oczekiwaniami. Albo prawie.

. - grafika artykułu
Battery Dance Company. Fot. Darial Sneed

Występ rozpoczął się od miniatury o znamiennym tytule "Something easy" ("Coś prostego"). Tancerze na zmianę się od siebie oddalali i poszukiwali powrotu. Chwilami poruszali się synchronicznie, kiedy indziej zupełnie niezależnie, tworząc równoległe historie. Największe wrażenie robiły partnerowania, które raz opierały się na współpracy, kiedy indziej przechodziły w przepychankę. Jednak jak na portret niestabilnej relacji, brakowało w tym napięcia, odrobiny dramatyzmu.

Kolejnymi punktami programu były solówki. Najpierw zobaczyliśmy "Between Heaven and Earth". Rozbrzmiała muzyka Cracow Klezmer Band, a na scenę wkroczył Sean w intensywnie czerwonym, orientalnym stroju. Pełnym lekkości i energii tańcem połączył dwie odległe estetyki.

Mira zaprezentowała choreografię własnego autorstwa. Srebrzysty, połyskujący kostium przywodził skojarzenie z robotem, ale do obrazu tego nie pasowała ekspresyjna mimika. Wyraźnie podkreślając każdy impuls zabierający ciało w przestrzeń, artystka budowała wrażenie mechanicznej dyscypliny, jednocześnie nie rezygnując z miękkości i płynności ruchu. Wybijały się dwie sekwencje, gdy próbowała dostać się do świetlnego kręgu, który niespodziewanie pojawiał się na scenie. Za pierwszym razem wkradała się weń niepewnie, by zaraz się wycofać, za drugim stanęła wyprostowana, spoglądając wprost na widownię. Zagadkowa, nieco niepokojąca figura okazała się światłem statku kosmicznego. Aura tajemnicy zniknęła, niestety.

W finałowej etiudzie Mira i Sean wystąpili razem. "Chimera" to kolaż o sennych podróżach, w które tancerze zabierali siebie nawzajem. Momenty, w których leżeli przytuleni, rozdzielały kolejne opowieści o przygodach, dziwnych bądź zwyczajnych, potencjalnie możliwych na co dzień. Ponownie jednak zakończenie nieco zepsuło odbiór. W sekwencji tej Sean usiadł, odwróciwszy głowę, spojrzał na publiczność, po czym powrócił do pozycji leżącej. Tak dosłowne rozdzielenie snu i jawy wydało się niepotrzebne, gdyż konwencja miniatury wydawała się jasna, schemat przewidywalny, co jednak nie przeszkadzało doceniać kilku świetnych choreograficznie fragmentów.

Oczarować mogła umiejętność znajdywania różnych jakości ruchu, taneczna biegłość. Zwracało uwagę również estetyczne dopracowanie każdego z punktów programu. Brawa się należały. Żywiłam jednak nadzieję, że pojawienie się zapowiadanych gwiazd z Nowego Yorku okaże się wydarzeniem, do którego miesiącami będę powracała w dyskusjach, z równie intensywnymi emocjami. Minął zaledwie jeden dzień, a myślę tylko, że było ładnie.

Agnieszka Dul

  • Międzynarodowy Festiwal Teatrów Tańca w ramach Dancing Poznań: Battery Dance Company "Between Heaven and Earth"
  • 24.08
  • Scena Wspólna