Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Ja nie oskarżam

- Ta książka ma więcej wspólnego z Poznaniem, niż się wydaje - mówiła na poniedziałkowym spotkaniu w Zamku Joanna Kuciel-Frydryszak, autorka "Służących do wszystkiego".

. - grafika artykułu
fot. L. Jańczak

Pomysł na książkę narodził się kilka dobrych lat temu, jeszcze podczas pracy nad biografią Kazimiery Iłłakowiczówny, u której służyła Józefa Grabowska. - To była służąca, z czasem też przyjaciółka. Taka kategoria służących też była, choć nie sądzę, żeby zdarzało się to często. To była relacja inteligentki odpowiedzialnej za słabszych, których ma się w otoczeniu. Iłłakowiczówna opiekowała się Grabosią, a kiedy w 1939 roku została ewakuowana do Rumunii, to właśnie Grabowska została w jej mieszkaniu na Powiślu w Warszawie i go pilnowała - opowiadała na spotkaniu o początkach "Służących do wszystkiego" Joanna Kuciel-Frydryszak. Grabowska w latach 40. korespondowała z Iłłą. Po wojnie pisarce udało się ją odnaleźć. Do końca życia jednak nie mogła wybaczyć siostrze, że oddała ich służącą do przytułku...

Kuciel-Frydryszak z jednym z wywiadów nazwała "Służące...." reportażem historycznym. Autorka czerpała wiedzę na temat życia służących z zachowanej korespondencji, jak w przypadku m.in. Grabosi oraz Iłły i międzywojennej prasy zgromadzonej w archiwach. Dała także ogłoszenie w internecie. Poszukiwała osób, które miały w rodzinie służące lub je zatrudniali. - Tej książki by nie było, gdyby nie jednostkowe opowieści. No, a na pewno nie miałaby takiej wartości - opowiadała autorka. - Korzystałam z archiwów, ale nie wszystko co znalazłam, wykorzystałam. Budowały moja wiedzę, ale musiałam zrobić pewną syntezę, bo zagadnień jest zbyt wiele. Najcenniejsze archiwa to archiwa z Kalisza, które mówią o matkach nieślubnych dzieci - mówiła. - Wydaję mi się jednak, że to, co najbardziej wartościowe, to głos służących, np. w czasopismach albo zbiorach rodzinnych.  

Kim tak właściwie są służące do wszystkiego? To najliczniejsza grupa kobiet służących w domach średniozamożnych, które tak naprawdę miały podobne życiorysy. Wcześnie zaczynały pracę, pochodziły z biednych rodzin. A każda ich służba trwała średnio półtora roku. - Służące zajmowały się dosłownie wszystkim: sprzątały, prały... - wyliczała autorka. - Służąca też gotowała, przygotowywała obiady, śniadania, kolacje, chodziła na zakupy. Oczywiście nie w każdej rodzinie wyglądało to tak samo. Bo chlebodawca układał plan dnia dla służącej - tłumaczyła.

Sytuacja zmieniła się trochę w latach 30., kiedy to do zamożnych domów przychodziły również praczki. Wtedy też feministki wywalczyły dla służących, które spały w kuchni bądź służbówkach - dwudrzwiowe szafy, by mogły powiesić sukienki. Relacje, do których dotarła Kuciel-Frydryszak stanowią nie tylko ślad ich własnej historii, ale też zmian cywilizacyjnych. - W kuchni mieszkały np. służące Marii Dąbrowskiej. Notabene po wojnie też - opowiadała autorka. - Spały na składanych łóżkach, takich tapczano-półkach. To nie było dokładnie to, ale system podobny. Było to łóżko, które chowało się w szafie - wyjaśniała dalej. Ówczesne służbówki to dziś często wąskie łazienki w kamienicach. Mało z kolei wiemy o służących u chłopów oraz Żydówkach. Bo tych np. nie przejmowano chętnie do pracy nawet w żydowskich domach, gdyż uważano, że chrześcijanki są "bardziej prestiżowe".

Kuciel-Frydryszak opisuje różne służące, zarówno te, które ze swojej pracy były zadowolone, jak i te mocno eksploatowane przez chlebodawców. Przykłady dobiera starannie, a rozdziały misternie konstruuje. - Ja nie oskarżam - zapewniała tego wieczoru autorka, zaznaczając jednocześnie, że jeśli nawet stawia jakieś zarzuty, to na pewno nie wobec rodzin, które zatrudniały służące, tylko raczej systemu, którego na szczęście już nie ma. - Zatrudniamy osobę, która nam usługuje, która jest w naszym domu, ale nie jest domownikiem. Taką, która donosi nam do stołu, ale razem z nami nie siada - mówiła. - Dzisiaj to jest chyba nie do przyjęcia...

Nie zabrakło również tego wieczoru historii m.in. o gwałtach albo dzieciach molestowanych przez swoje służące, o paniczach, którzy rozpoczynali życie erotyczne od stosunku z służącą, gdyż były "higienicznie bezpieczne". - Problemem służących było to, że były izolowane. Nie miały swojego środowiska i stąd były podatne na różne negatywne wpływy. Stąd np. prostytucja w tej grupie społecznej, nie tylko w  Polsce - wyjaśniała. - Brak im było źródła uświadamiania zagrożeń.

Uczestnicy spotkania poznali również kilka anegdot, m.in. o Petroneli, którą państwo przyłapali w swoim łóżku z jazzmanem czy o przodkini kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Anna Kaźmierczak była poznańską służąca, która wróciła ze służby z nieślubnym dzieckiem, późniejszym dziadkiem niemieckiej polityk. Ten zmienił nazwisko i wyjechał do Berlina.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Spotkanie z Joanną Kuciel- Frydryszak, autorką książki "Służące do wszystkiego"
  • CK Zamek, Scena Nowa
  • 10.12
  • prowadzenie: Agnieszka Gajewska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018