Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Saagary muzyka wyzwolona

Sala Wielka Zamku wypełniona niemal dosłownie do ostatniego miejsca, na koniec owacja na stojąco, a przede wszystkim półtorej godziny ze świetną muzyką: warto było niedzielny wieczór spędzić z Wacławem Zimplem i zespołem Saagara.  

. - grafika artykułu
fot. T. Nowak

"Duchowość jest według mnie w sztuce najważniejsza. Sztuka jest przejawem bezradności wobec kwestii ostatecznych - wobec tego kim jesteśmy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy. Stara się odpowiadać na te podstawowe pytania. Może nawet nie tyle odpowiadać, co stawiać je na nowo w różny sposób" - mówił Wacław Zimpel przed dekadą w wywiadzie dla portalu Popupmusic. Wydaje się, że słowa te przynajmniej w pewnej mierze (czasami decydującej) wpływają na jego artystyczne wybory i poszukiwania. Mogłyby być też wyraźnym drogowskazem do interpretowania, rozumienia jego wspólnych dokonań z zespołem Saagara. Dokonań powstających ze zderzenia estetyki współczesnej zachodniej muzyki improwizowanej, czerpiącej też z tzw. minimalu oraz tradycji hinduskiej, którą artysta od lat się fascynuje. 

Pobieranie nauk

Jeśli w kontekście znakomitego niedzielnego koncertu warto wspomnieć jeszcze jakieś słowa lidera przedsięwzięcia, to może szczególnie te, które w 2011 roku wypowiedział w rozmowie dla miesięcznika IKS. Wtedy to Zimpel, zostając laureatem nagrody artystycznej Miasta Poznania mówił m.in.: "ostatnio rzeczywiście jestem pochłonięty muzyką ludową różnych kultur. Muzyka ludowa przypomina mi o istocie sztuki, nie pozwala mi się zgubić we współczesności bardzo nastawionej na ego". A nieco później dodawał "Od dłuższego czasu bardzo interesuje mnie klasyczna muzyka Indii. Chcę nauczyć się tej tradycji muzycznej ze źródła. Myślę o pobieraniu nauk od tamtejszych mistrzów". Dziś jesteśmy po drugiej stronie rzeki. Zimpel nie tylko przyjrzał się muzyce hinduskiej, nie tylko pomedytował i zrozumiał, że daleka droga by dotrzeć do jej głębi, ale także - bogatszy o te wszystkie doświadczenia - potrafił przetransponować jej struktury na swoją wizję artystyczną. Potrafił skłonić czterech świetnych instrumentalistów z Indii by zawierzyli owej jego wizji - i to wszystko bardzo się udaje, o czym mogliśmy się przekonać choćby w niedzielny wieczór w Zamku.

Poza nawyki

Oczywiście, warunkiem powodzenia tego typu przedsięwzięcia jest pełna świadomości współpraca - obrazowo mówiąc: wychodzenie sobie naprzeciw. Instrumentaliści z Indii realizują kompozycyjne i koncepcyjne zamysły polskiego lidera, a Zimpel nie udaje, że jest muzykiem hinduskim, ale też wychodzi daleko poza sztampowe czy standardowe wyobrażenie improwizującego zachodniego instrumentalisty. Skrótowo rzecz ujmując: nie jest w tej formule absolutnie muzykiem jazzowym. Tak samo jak w podobnych okolicznościach - to chyba nobilitujące zestawienie - jazzu nie grał John McLaughlin współpracując z hinduskimi artystami czy Jan Garbarek z Pakistańczykami. Tu właśnie dzieje się cud muzyki: wyjście poza utarte schematy, poza nawyki (czy jak to swego czasu miał w zwyczaju mówić Wojciech Waglewski poza "nawyczki"). I wtedy rodzi się coś nowego, niebanalnego, ujmującego i głębokiego, o szczególnej urodzie i wielu walorach: muzyka wyzwolona z konwenansów.

Spojrzenie na wschód

W niektórych utworach lider niewiele albo prawie wcale nie grał na klarnecie (z którym wciąż jest przecież chyba najbardziej kojarzony), koncentrując się na brzmieniach uzyskiwanych z instrumentów klawiszowych, elektronicznych. To w tych momentach najbardziej dosłownie ujawniała się jego fascynacja twórczością wielkich amerykańskich minimalistów - i nie tylko Steve'a Reicha, ale chyba nawet bardziej Terry'ego Rileya. Zresztą sam gest tak uważnego spojrzenia na wschód jest przecież także tym wielkim kompozytorom nieobcy.

A Zimpel właśnie w graniu hinduskich artystów uzyskuje wybitnie mocne wsparcie. Brzmienie zespołu i koncepcja wspólnego muzykowania ogniskuje się przede wszystkim wokół swoistej mantrowości, hipnotyczności, transowości. Całość jest niezwykle mocno osadzona w rytmie - aż trzej muzycy grają na różnego rodzaju instrumentach perkusyjnych. A są to artyści o niepospolitych umiejętnościach i talencie: bodaj najważniejszy pośród nich Ghatam Giridhar Udupa na instrumencie ghatam, a obok niego Bharghava Halambi (kanjira) oraz K. Raja (thavil). Wyrazistości całości dodaje mocne, z charakterem granie na skrzypcach przez Mysore N. Karthika oraz - jednak - imponujące klarnetowe interwencje lidera.

Dojrzewanie

Twórczość, którą proponuje polsko-hinduska Saagara wiele zyskuje w bezpośrednim kontakcie. Ogromne emocje towarzyszące tak wykonawcom jak i publiczności oraz porywające, żywiołowe improwizacje, nadają całości właściwego smaku. To bowiem muzyka mocno kołysząca, poruszająca nie tylko duszą, ale i ciałem. Ma w sobie przy tym naprawdę wiele barw nieoczywistych. Fantastyczny był moment, kiedy Zimpel wziął do ręki khaen (laotański instrument bambusowy o brzmieniu przypominającym harmonijkę), a towarzyszyli mu jedynie dwaj hinduscy instrumentaliści na drumlach. Pokazywali wtedy jak wiele siły jest w prostocie. Pokazywali jak w kruchej, medytacyjnej strukturze, odnaleźć pełnię muzycznego przesłania.

Wacław Zimpel z przyjaciółmi z Indii pozwolił nam nie po raz pierwszy dojść do przekonania, że jego twórczość najwięcej zyskuje gdy przybiera formy niemal rytualne. Jest bowiem przecież czymś daleko więcej niż konwencjonalną zabawą dźwiękiem. I jeśli lider mówił kiedyś, że najważniejsze są dla niego "te spotkania, które owocują długotrwałą współpracą", bo "wtedy jest czas na to, żeby pomysły dojrzewały" - to efekty najnowszego spotkania z muzyką Saagary są tych słów najlepszym potwierdzeniem.

Tomasz Janas

  • Wacław Zimpel & Saagara - JazZamek #17
  • CK Zamek, Sala Wielka
  • 21.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018