Nauczyciele Życia ze "stotrójki" w Urzędzie Miasta

Nauczyciel życia to Ktoś, przy kim czujemy się bezpiecznie, mamy do niego zaufanie, wobec kogo jesteśmy szczerzy i zawsze pokazujemy nasze prawdziwe oblicze, nawet jeśli dla innych jest ono trudne do zaakceptowania. On zawsze spojrzy na nas przez pryzmat tego jakim jesteśmy człowiekiem- tak wystawę zdjęć nauczycieli z Zespołu Szkół nr 103 w Poznaniu zaawizowała Lidia Wojsznis, dyrektor szkoły. Wystawę można oglądać do 2 października w holu Urzędu Miasta Poznania na Placu Kolegiackim.

Kim jest nauczyciel, pracujący z osobami niepełnosprawnymi ? Jaka jest Szkoła Życia? Tu nie ma miejsca na własny lans, a sukces mierzony jest dosłownie małymi krokami. Każdego dnia od nowa ruszamy drogą ku lepszemu życiu- twierdzi Lidia Wojsznis. Czasem jest tak trudno, że boli.

Nauczyciele z Zespołu Szkół nr 103 w Poznaniu nie wahają się, gdy pytam ich o najpiękniejsze chwile w ich pracy. Gdy pytam o najgorsze- długo i w skupieniu myślą.

Ja miałam trzy takie dni- mówi Beata Ziembiewicz. To były dni, kiedy dowiadywałam się o śmierci moich byłych uczniów. Zazwyczaj jestem dla nich tą pierwszą wychowawczynią, panią, która przyjmuje dzieci do szkoły. Obserwuję i uczestniczę w ich szkolnym rozwoju, cieszę się ich sukcesami. Ale kiedy przychodzi dzień, że trzeba się pożegnać na zawsze- jest ciężko.To zawsze zostawia trwały ślad we mnie.

Wystawa fotografii - grafika artykułu
Wystawa fotografii

Ciężko jest też Justynie Lato, także nauczycielce w Zespole Szkół nr 103. Niby wie, że dzieci niepłnosprawne mają różne stany, różne choroby, ale kiedy któreś z nich znajduje się w sytuacji, kiedy nie wiadomo, co się stanie, na przykład w czasie przedłużającego się ataku padaczki, Justynie zamiera serce.To stres, który odchorowuję bardzo długo- mówi. I nic na to nie poradzę. A ta najpiękniejsza chwila w zawodzie nauczyciela osób niepełnosprawnych? Justyna twierdzi, że ma ich mnóstwo, ale jedną sytuację zapamiętała szczególnie mocno. To był moment, kiedy uczennica, z którą dotąd nie udało mi się nawiązać kontaktu, bo wszystkie próby przerywały jej ataki agresji albo autoagresji dotknęła któregoś dnia mojej twarzy. Uśmiechnęła się i popatrzyła mi głęboko w oczy. Mam nadzieję, że znalazła w nich akceptację i przyjaźń. Bo Justyna zwyczajnie lubi ludzi niepełnosprawnych. Są autentyczni, niczego nie udają, nie oszukują. Ich emocje są zawsze prawdziwe i to jest fajne.

Dla Zuzy Potockiej, nauczycielki z Zespołu Szkół nr 103 fajnych chwil w pracy jest dużo. Fajnie jest patrzeć, jak dziecko odnosi małe, maleńkie nawet, ale jednak sukcesiki. Fajnie jest być przy nim, gdy po raz pierwszy wstaje z wózka inwalidzkiego i robi mały, niepewny jeszcze krok. Fajnie jest widzieć, kiedy naburmuszone dotąd, wycofane, niechętne całemu światu- nagle zaczyna się śmiać. Hanna Majchrzycka, także nauczycielka, swoje najpiękniej momenty w pracy zawodowej wspomina tak: To był zdecydowanie ten dzień- dzień występu naszych uczniów z przedstawieniem "Para solo" w Schule am Mollerstift w Bielefeld, na 24 Dniach Teatru Czarnego Światła. Owacje po występie NASZYCH dzieci nie miały końca, dostaliśmy  brawa na stojąco, ludzie nie mogli przestać klaskać, a nasze dzieci miały w oczach łzy tak wielkiej  radości, jak bardzo wzruszeni byli widzowie. Miło było widzieć szczęście uczniów "stotrójki", miło było mieć udział w tym szczęściu. 

Dla mnie najpiękniejsze jest, gdy widzę, jak  dzieci przekraczają granice swoich możliwości- mówi Małgorzata Strebel z Zespołu Szkół nr 103. Gdy śmieją się, wyciągają ręce zapraszając do przyjacielskiego uścisku, gdy próbują mnie zatrzymać, gdy przychodzi czas się pożegnać.To czas najgorszy. Pożegnania.Te na zawsze, z  Dyrektorem, Gabrysią, Małgosią, Maćkiem, Adą...

Wystawę fotografii w holu Urzędu Miasta Poznania oglądają urzędnicy oglądają petenci, którzy w różnych sprawach tutaj zaglądają. Nie chciałabym pracować z dziećmi niepełnosprawnymi - kiwa głową Ewa, klientka wydziału Urbanistyki. Nie dlatego, że ich nie lubię, ale dlatego ,że byłoby mi ich stale żal. Nauczycieli takich dzieci podziwiam. Za serce, za odwagę. We mnie by jej nie znaleźli. Marek współczuje dzieciom niepełnosprawnycm, a jeszcze bardziej mu żali ich rodziców, ale widoku wózków inwalidzkich na ulicy nie lubi. To jest czasem nieestetyczne, może to krzywdzące, co mówię, ale ja nie nie chcę patrzeć na czyjeś nieszczęście. Że oni wcale nie czują się nieszczęśliwi? Że sobie radzą i znajdują pracę? Że mają swoje radości? Może. Ja tego nie widzę.To może niech zrobią kiedyś wystawę o tym, kiedy są szczęśliwi, co? Może tacy malkontenci, jak ja zmienią swoje stanowisko- mówi Marek. A Julia, która załatwiła swoje interesy i w skupieniu ogląda teraz wystawę kręci głową.- Dla mnie ludzie niepłnosprawni pełnią funkcję terapeutyczną- tłumaczy. Widzę, że dają radę ciągnąc ten wózek zwany życiem dzien po dniu i czasem robią to z uśmiechem. No, to ja z moim złym humorem, bo wysoki rachunek za gaz przyszedł, powinnam się wstydzić. I tyle.