W Zespole Szkół nr 9 dzieci niepełnosprawne są bardzo ważne

Elżbieta Moszyk ma jedno marzenie: żeby salka do rewalidacji dla dzieci w Zespole Szkół nr 9 w Poznaniu stała się kiedyś prawdziwą salą doświadczania świata dla dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności. Póki co- nie jest źle, są piłki, materace, huśtawki i tablice, jednak do szczęścia brakuje wiele. No, ale tak to już jest z marzeniami. 

Pani Elżbieta jest nauczycielem wspomagającym w jednej z klas integracyjnych w Szkole Podstawowej nr 1 w Poznaniu. Przedtem pracowała w Ośrodku Szkolno- Wychowawczym dla Dzieci Niesłyszących, więc miganie i czytanie z ust to dla niej pestka. Ale zaopiekowania pięciorga dzieci niepełnosprawnych w jednej klasie- to już nie w kij dmuchał.

Zesp. Szkół nr 9 - grafika artykułu
Zesp. Szkół nr 9

-To są dzieci z różnymi problemami- mówi Elżbieta.- Jest dziecko z dystrofią mięśni, jest też z afazją sensoryczno- motoryczną, z Zespołem Downa oraz dziecko niesłyszące. I teraz lekcja, prowadzona przez nauczyciela musi być przekazana tym dzieciom jednocześnie tak, aby ją zrozumiały, przyswoiły zgodnie ze swoimi możliwościami. Bywa to trudne, bo jednemu dziecku ciężko jest wyjaśnić pojęcia abstrakcyjne, takie, jak wiara czy szlachetność, a drugie dziecko nie będzie wiedziało, co to na biologii oznacza "pantofelek". Owszem, jest w języku migowym określenie na pantofelek, jako "mały bucik", ale to z biologicznym organizmem nie ma nic wspólnego. Jest się też czym bawić, kiedy mam dzieciom do wytłumaczenia lekcję, prowadzoną pod hasłem: " być, jak Messi". Elżbieta Moszyk zawsze ma na sobie biżuterię, bo mieć ją musi. Na szyi nosi specjalny naszyjnik, który zbiera szumy, pochodzące ze świata zewnetrznego, odzielający te nieważne, zakłócające, od tego, co ważne dla dziecka z aparatem słuchowym. Elzbieta dba też, żeby stać w miejscu dobrze oświetlonym i w miarę blisko dziecka, do którego miga. 

W Zespole Szkół nr 9 jest piętnaścioro dzieci niepełnosprawnych. To sporo na ponad siedmiuset uczniów i sporo też wymaga poświęcenia i pracy ze strony nauczycieli. Także tej danej od serca, za darmo. I właśnie za darmo, w czasie wolnym od pracy dwadzieścioro nauczycieli z tej szkoły przeszło kurs języka migowego pod czujnym okiem pani Elżbiety Moszyk. Po to, żeby w nauczaniu przedmiotów - takiej na przykład matematyki czy fizyki- umieć dzieciom niesłyszącym wytłumaczyć rozmaite, często abstrakcyjne  pojęcia.

My do nauczania dzieci niepełnosprawnych podchodzimy z wielkim oddaniem- uśmiecha się Aneta Jagielska wicedyrektor i pedagog w Szkole Podstawowej nr 1. Jeśli chodzi o edukację włączającą, która jest jeszcze inną propozycją nauczania niż integracja, to powołaliśmy nawet specjalny Zespół do spraw Integracji w naszej szkole. Przeprowadziliśmy szkolenie dla nauczycieli, którzy pracują z dziećmi niepełnosprawnymi tak, aby dla wszystkich było jasne, z jakimi problemami przychodzą do nich dzieci i czym się w danym przypadku kierować. W klasie, gdzie uczy się jedno dziecko niepełnosprawne, zatrudniamy asystenta nauczyciela po to, by właśnie temu dziecku zapewnić dodatkową opiekę i komfort pracy.

Ktoś powie, a cóż to za fanaberie. To nie fanaberie. Jeśli w klasie jest dziewczynka po przeszczepie wątroby, to trzeba opiekować się nią w sposób szczególny, bo każde uderzenie jej czy nawet delikatne popchnięcie w czasie przerwy może spowodować dramat. Jeśli w innej klasie jest dziecko z bardzo rzadką chorobą mięśni, a choroba ta polega na tym, że przewrócona dzieczynka zastyga, jak pomnik, to nią także trzeba się zająć w sposób szczególny. Ktoś powie- to niech to dziecko idzie do szkoły integracyjnej. Ale dlaczego? To tu, na tym osiedlu mieszka chory maluch i to tu ma przyjaciół. To tu chce chodzić do szkoły. Ma do tego prawo. I to właśnie to prawo realizuje edukacja włączająca- tłumaczy Aneta Jagielska.

W przypadku dziewczynki chorej na tę rzadką chorobę mięśni nie zdecydowaliśmy się jak dotąd na wózek inwalidzki- mówi Patrycja Ruthendorf -Przeworska, psycholog w Zespole Szkół nr 9 w Poznaniu. Po to zatrudniamy asystenta nauczyciela, żeby dziewczynka ta czuła się najlepiej, jak to możliwe w swojej szkole. Kupiliśmy jej specjalny stolik, żeby mogła pracować na stojąco. To nie jest wygodne, ale ona tak woli niż na wózku.To dla niej ważne, a więc ważne i dla nas.

Włączamy nasze dzieci niepełnosprawne nie tylko w nauczanie, włączamy je w życie szkoły, w imprezy, wycieczki, rajdy- podkreśla Aneta Jagielska. Staramy się, żeby te dzieci wiedziały, że to dla nich jest ta szkoła w takim samym stopniu, jak dla wszystkich innych dzieci. Mam nadzieję, że nam się to udaje. Bo to dla nas bardzo ważne.