Podania i legendy

O dziejach Poznania - jak każdego starego miasta - opowiadają nie tylko kroniki historyczne, ale i utrwalone w pamięci ludzkiej podania i legendy. Przytaczamy najbardziej charakterystyczne.


O powstaniu Poznania

Było to bardzo, bardzo dawno temu. W miejscu, gdzie Cybina wpada do Warty, spotkali się po dłuższej rozłące trzej bracia: Lech, Czech i Rus - legendarni przodkowie trzech słowiańskich narodów: Polaków, Czechów i Rosjan. mimo że czas zmienił im oblicza, poznali się od razu. Prawie równocześnie zawołali radośnie: ,,Poznaję! Poznaję..." Uściskali się serdecznie, a na pamiątkę wydarzenia postanowili wybudować nad Wartą - w miejscu spotkania - gród, który nazwali Poznaniem.


O mieczu św. Piotra

Według legendy, rzymski miecz przechowywany w Muzeum Archidiecezjalnym na Ostrowie Tumskim jest tym mieczem, którym św. Piotr obciął ucho Malachiaszowi w Ogrodzie Oliwnym. Miecz ten - jak pisze Jan Długosz - ofiarował biskupowi poznańskiemu Jordanowi papież Stefan VII (według dzisiejszej chronologii był to zapewne Jan XIII), by podkreślić znaczenie pierwszego biskupstwa utworzonego na ziemiach polskich. Warto wspomnieć, że ów legendarny miecz znalazł się w XV w. (obok kluczy) na tarczy herbowej poznańskiego Chwaliszewa.


O księżnej Ludgardzie

Księżniczka meklemburska Ludgarda była pierwszą żoną księcia wielkopolskiego, później króla Polski Przemysła II. Zrządzeniem losu nie dała ona swemu mężowi tak oczekiwanego potomka i następcy. Według legendy, została z tego powodu za wiedzą małżonka 14 XII 1283 r. uduszona przez zbirów w łaźni znajdującej się u podnóża poznańskiego zamku. Nie pomogły błagania i prośby o litość. Źródła historyczne podają jednak, że miejscem śmierci księżnej było Gniezno; w tamtejszej katedrze została też pochowana.


O poznańskich koziołkach

Kiedy zegarmistrz Bartłomiej z Gubina wykonał zamówiony przez radę miejską zegar ratuszowy, postanowił zaprezentować go rajcom. A że przybyć miał sam jaśnie oświecony wojewoda poznański, w ratuszu przygotowywano wystawną ucztę. Wszystko było już gotowe na przyjęcie gości, gdy jeden z kuchcików spalił w ogniu smakowicie przyrządzony udziec sarni. Chcąc naprawić swoje niedbalstwo, ukradł dwa pasące się na łące koziołki, by upiec je na rożnie. Przyprowadził je do kuchni, lecz te uciekły na ratuszową wieżę. Jakież było zdziwienie wojewody i innych gości, kiedy na gzymsie nad nowym zegarem zobaczyli dwa wesoło trykające się koziołki! Rozweselony wojewoda wybaczył kuchcikowi niecny postępek, a mistrzowi Bartłomiejowi polecił dobudować do zegara mechanizm z koziołkami.


O ratuszowym hejnale

Przed wiekami, na ratuszowej wieży, nad bezpieczeństwem miasta czuwał strażnik. Miał on syna Przemka, który zastępując pewnego razu ojca uratował życie zranionemu krukowi. Kiedy ptak wyzdrowiał, powiedział swemu wybawcy, że jest królem kruków i w podzięce podarował Przemkowi srebrną trąbkę oraz dodał, by ten użył jej, gdy miastu zagrozi niebezpieczeństwo. Kiedy pewnego dnia Poznań został niespodziewanie otoczony przez wrogie wojska, Przemek zatrąbił w cztery strony świata. Nagle ze wszystkich stron sfrunęły tysiące wron, gawronów i kruków. Atakując najeźdźców, zmusiły ich do odwrotu. Na pamiątkę tego wydarzenia postanowiono, że z ratuszowej wieży trębacz miejski będzie grywał codziennie hejnał na cztery strony świata.


O powstaniu fontanny Prozerpiny

W XVII stuleciu żyła w mieście niemłoda, lecz bogata, wdowa Petronela. Ku zaskoczeniu wszystkich, pewnego dnia poślubiła młodego czeladnika kamieniarskiego. Z czasem - jak to bywa - młody żonkoś poznał uroczą pannę, do której zapałał afektem. Kiedy dowiedziała się o tym zazdrosna Petronela, oskarżyła niewiernego męża o próbę otrucia. Sąd nie dopatrzył się jednak tak ciężkiego przestępstwa i skazał kamieniarza jedynie na grzywnę. Jednocześnie polecił mu wystawić własnym sumptem fontannę przed ratuszem. Od tego czasu Stary Rynek zdobi fontanna z rzeźbioną sceną porwania Prozerpiny przez Plutona. Petronela zmarła w zapomnieniu, młodzi zaś wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie.