grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Incydent winiarski

Z kronik Rady Miasta

W przedwojennym Poznaniu posiedzenia Rady Miejskiej odbywały się na ogół w czwartkowe wieczory. Co jakiś czas zdarzały się podczas tych zgromadzeń wypadki zabawne, albo wręcz dramatyczne. Układają się one w barwną kronikę dziejów Poznania, widzianych z perspektywy jednej z najstarszych miejskich instytucji.

Nowy Ratusz przed rokim 1939, widok ze Wzgórza Przemysła, fot. Roman Ulatowski / cyryl.poznan.pl - grafika artykułu
Nowy Ratusz przed rokim 1939, widok ze Wzgórza Przemysła, fot. Roman Ulatowski / cyryl.poznan.pl

Przedwojenny organ prawodawczy miasta Poznania nazywany był Radą Miejską (a nie, jak dziś, Radą Miasta) i zbierał się na posiedzeniach (a nie, jak obecnie, na sesjach). Miejscem odbywania posiedzeń przez Radę Miejską był ratusz, ale nie ten stary, renesansowy gmach według projektu budowniczego Jana Baptysty Quadro z Lugano, ale tzw. Nowy Ratusz, wzniesiony przez Prusaków na przełomie XIX i XX wieku (o Nowym Ratuszu czytaj w linku pod artykułem).

Jak podaje w swych wspomnieniach przedwojenny architekt miejski, współtwórca pierścieniowo-klinowego systemu zieleni miejskiej, Władysław Czarnecki, posiedzenia Rady Miejskiej w dwudziestoleciu międzywojennym rozpoczynały się najczęściej w czwartki o godzinie 18 i trwały często do godzin nocnych. Umożliwiało to radnym łączenie obowiązków zawodowych, prowadzonych w ciągu dnia, ze służbą na rzecz miasta, która wykonywana była po godzinach pracy.

"Nie lubiłem tej sali, chociaż przesiedziałem w niej wiele wieczorów" - wyznał w spisanych po wojnie wspomnieniach inżynier Czarnecki, skarżąc się zarazem na "odpychające i nieestetyczne wrażenie", jakie wywierała na nim wspomniana sala posiedzeń.

Te ostatnie urozmaicały co jakiś czas wydarzenia niecodzienne, gorszące, czy wręcz zabawne. Takie były zajścia z pewnego wieczoru w II połowie lat 20., gdy na posiedzeniu Rady Miejskiej Miasta Stołecznego Poznania miał być dyskutowany, budzący żywe zainteresowanie nie tylko wśród urzędników Magistratu, ale też szerokich rzesz poznaniaków, plan zagospodarowania Winiar. Z opisu Czarneckiego wynika, że mogło chodzić m.in. o dzisiejsze Stare Winogrady. W owym czasie ciągnęły się tam zagony, pola, kępy leśne, poprzetykane nieznaczną zabudową i coraz śmielej stawianymi domami willowymi i takimi, w których mogło mieszkać kilka rodzin. Miejscy planiści, słusznie przewidując, rozrost demograficzny populacji Poznania, a co za tym idzie - ekspansję urbanistyczną - mieli świadomość, że miasto w niedalekiej przyszłości rozwinie się w dwóch zasadniczych kierunkach: na wschód, czyli na obszar dzisiejszych Rataj, i na północ od Cytadeli.

Urbanizacji właśnie tej ostatniej przestrzeni, otwierającej się tuż za Cytadelą, pozostającą wówczas nadal fortem, przekazanym w ręce Wojska Polskiego, miał służyć plan zagospodarowania, który rajcowie mieli ocenić i "przegłosować" na wspominanym przez Czarneckiego posiedzeniu.

Galeria sali posiedzeń Rady Miejskiej pękała w szwach owego wieczoru. "Czegoś takiego jeszcze w Poznaniu" nie widziano" - zapisał Czarnecki, który podczas posiedzenia siedział przy samym prezydencie Cyrylu Ratajskim. Na środek sali posiedzeń wyniesiono stelaż, na którym woźny miejski Florian Jóźwiak rozwinął plan-cudo. Po sali przebiegł szmer zainteresowania. Wszyscy usiłowali dojrzeć jakąś sensację w projektach zagospodarowania ogromnej przestrzeni na północ od Cytadeli. Prezentujący plan referent płynnym głosem wyrecytował treść projektu uchwały planistycznej, przygotowanej przez Magistrat i Komisję Budowlaną. "Szło mu to bardzo składnie" - wspominał Czarnecki. Jednak do czasu, gdy ujął wskaźnik, zbliżył się do stelaża z planem i usiłował objaśnić, gdzie widać projektowany "szeroki zieleniec stanowiący oś kompozycyjną całego założenia". Referent zamarł, krzątał się bezradnie przed płachtą planu. Możliwe, że biegły w planach inżynier Czarnecki najszybciej zorientował się, na czym polega problem nie do końca świadomego kłopotu referenta. Ruszył się więc gwałtownie w fotelu, by wstać i pomóc urzędnikowi. Z refleksem zareagował jednak siedzący obok prezydent Ratajski:
- O co chodzi panie inżynierze? - zapytał Czarneckiego.
- Plan jest obrócony do góry nogami - odrzekł Czarnecki, tłumacząc zapewne szeptem, że musi pomóc referującemu założenia planu urzędnikowi i obrócić płachtę.
- Niech pan siedzi spokojnie. Oni się na tym zupełnie nie znają I tak uchwalą - odparował ze stoickim spokojem ojciec miasta.

I rzeczywiście! W dyskusji nad planem wzięło udział kilku radnych. Mimo różnic politycznych, na których poległo niejedno niepolityczne rozwiązanie, radni tym razem z uznaniem chwalili dokonania miejskich wydziałów. "Tak wzorowo opracowanego planu w tej sali dotychczas nie oglądano" - miał zachwycać się jeden z rajców. Plan zatwierdzono w głosowaniu, dodając, że powinno się jak najszybciej przystąpić do jego realizacji. Jak zapisał Czarnecki, na drugi dzień w urzędniczych pokojach było z powodu incydentu na posiedzeniu Rady Miasta sporo zabawy i śmiechu. "Z incydentu winiarskiego wyciągnąłem praktyczny wniosek. Plan wysyłany do Rady Miejskiej musi mieć wyraźny i czytelny tytuł, aby było wiadomo, gdzie jest jego góra, a gdzie spód" - skonstatował w swych wspomnieniach miejski architekt.

Za plan odpowiedzialni byli m.in., pracujący z Czarneckim urzędnicy, w tym jedna z pierwszych planistek w poznańskim Magistracie, inżynier Miruta (Tomira) Słońska, a także przybyły podobnie jak ona z Warszawy, inż. Marian Spychalski, już wówczas konspiracyjny działacz nielegalnej, Komunistycznej Partii Polski, a po wojnie dygnitarz partyjny, m.in. minister obrony narodowej, przewodniczący Rady Państwa PRL i wojskowy Marszałek Polski. Podczas niedługiego pobytu zawodowego w przedwojennym Poznaniu zdołał zaprojektować sporo rozwiązań architektonicznych, czy urbanistycznych, m.in. stadion AZS przy ul. Pułaskiego, pływalnię letnią w Niestachowie, czy wstępne projekty cmentarzy.

Wspomnieniom Czarneckiego zawdzięczamy też opis okoliczności, w jakich obradowała przedwojenna Rada Miejska, ale o tym może w przyszłości.

Adam Suwart

  • Cytaty pochodzą ze wspomnień Władysława Czarneckiego, których maszynopis zdeponowany jest w Dziale Zbiorów Specjalnych Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu
Zobacz także: