Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Akcja "Iskra-Dog" - rozszyfrowana!

Po 77 latach udało się ustalić, jaką metodą szyfrowano dokumenty zbierane w ramach konspiracyjnej akcji "Iskra-Dog". Pod długimi rzędami cyfr ukryte były relacje ocalałych z powstania warszawskiego. Dzisiaj ci świadkowie nie są już anonimowi.

. - grafika artykułu
Dokument z akcji "Iskra-Dog", nazwisko świadka zaszyfrowane, fot. Instytut Zachodni w Poznaniu, IZ. Dok. V-223

W czasie II wojny światowej tysiące poznaniaków i Wielkopolan wypędzono z domów. Wielu z nich trafiło do Generalnego Gubernatorstwa i tam działało w podziemnym ruchu oporu. W Warszawie powstały "wielkopolskie" instytucje i organizacje konspiracyjne, np. Uniwersytet Ziem Zachodnich czy Instytut Zachodni. Swoją komórkę w Warszawie miała też Organizacja Ziem Zachodnich "Ojczyzna". Powstała już jesienią 1939 roku w Poznaniu, wkrótce po zajęciu naszego miasta przez Niemców. Działający w Warszawie członkowie "Ojczyzny" zajmowali się przede wszystkim pracą naukowo-badawczą, której efekty miały być wykorzystane dopiero po wojnie. Badania prowadzono w skrajnie trudnych warunkach, przy narastającym terrorze okupanta niemieckiego. W wypadku pojmania pracownikom takich organizacji groziła śmierć. Mimo niebezpieczeństwa już w połowie sierpnia 1944 roku członkowie "Ojczyzny" rozpoczęli zbieranie relacji z powstania warszawskiego.

Prace te podjęto z inicjatywy pochodzącego z Ostrowa Wielkopolskiego Edwarda Serwańskiego, który przez kilka dni walczył w powstaniu, po czym wydostał się z Warszawy. Skala zbrodni niemieckich, z którymi się zetknął, sprawiła, że zdecydował się na podjęcie próby ich jak najszybszego udokumentowania, by po wojnie na tej podstawie sprawcy odpowiedzieli za swoje czyny. Akcji nadano kryptonim "Iskra-Dog". Była prowadzona za zgodą i pod patronatem Polskiego Państwa Podziemnego. Serwański oraz inni członkowie "Ojczyzny" docierali do ludzi, którzy wydostali się lub zostali wygnani z ogarniętej powstaniem Warszawy. Spisywali zeznania ocalałych, przede wszystkim dotyczące zbrodni niemieckich. Relacje zbierano w Brwinowie, Milanówku, Pruszkowie, Ursusie, Włochach i innych podwarszawskich miejscowościach.

Zdecydowano, że nazwiska świadków, ich adresy i inne dane osobowe muszą być zachowane w tajemnicy. Nazwy miejscowości zastąpiono kryptonimami, a nazwiska zostały zaszyfrowane w postaci ciągów liczbowych. Celem takiego zabiegu była przede wszystkim ochrona tożsamości składających zeznania. Brano pod uwagę, że spisane relacje mogą się dostać w ręce niemieckie. W takiej sytuacji świadkom groziłaby śmierć. W ramach akcji "Iskra-Dog" w 1944 i 1945 roku zebrano około 300 wstrząsających świadectw o zbrodniach niemieckich w Warszawie. Dotyczyły m.in. tzw. rzezi Woli, masowych egzekucji osób cywilnych, wypędzeń, grabieży i znęcania się nad wziętymi do niewoli. Po zakończeniu akcji, w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej, dokumenty ukryto w bańkach na mleko i zakopano w remizie straży pożarnej w Brwinowie. Wydobyto je po przejściu frontu i przekazano do rozpoczynającego "legalną" działalność Instytutu Zachodniego, na którego siedzibę wybrano Poznań.

Już w kwietniu 1946 roku Instytut Zachodni wydał wybór dokumentów pod tytułem Zbrodnia niemiecka w Warszawie w 1944 roku, w którym znalazły się relacje zebrane w ramach akcji "Iskra-Dog". Rzeczywiście, zgodnie z założeniami Serwańskiego, zostały one także użyte jako materiały oskarżenia w procesie norymberskim. Po wojnie Serwański i jego współpracownicy z "Ojczyzny" zaczęli pracę w legalnym, koncesjonowanym przez komunistyczne władze, Instytucie Zachodnim. Jednak jeszcze przez wiele lat byli inwigilowani i prześladowani przez bezpiekę. Chociaż wspomnienia ocalałych z powstania były publikowane, to nigdy nie ujawniono klucza szyfru, którego użyto w akcji "Iskra-Dog". Edward Serwański zmarł w 2000 roku i zabrał tajemnicę do grobu. W przypadku wielu dokumentów dane składających zeznania, spisane w 1944 i 1945 roku, pozostały tajne do dziś.

Dopiero w tym roku próbę znalezienia klucza do szyfru i odczytania utajnionych fragmentów (w tym nazwisk) podjął Krystian Sobański, analityk danych w firmie e-commerce, prywatnie pasjonat historii i przewodnik po Poznaniu. Najpierw dzięki analizie porównawczej udało mu się odtworzyć tzw. alfabet szyfrowy. - Mając w dyspozycji odpowiednio liczny zestaw tekstów niejawnych i odpowiadających im tekstów rozkodowanych, można odtworzyć hipotetyczny alfabet i następnie zweryfikować hipotezę, stosując ten alfabet do innych tekstów (jawnych i niejawnych). Jeśli weryfikacja przebiegnie pozytywnie, to można użyć "alfabetu" do wszystkich tekstów (również tych dotąd nierozkodowanych) - wyjaśnia badacz.

Dzięki temu liczbom używanym w dokumentach akcji "Iskra-Dog" można było przypisać odpowiadające im litery. Pozostało jeszcze znalezienie klucza do szyfru i metody szyfrowania, która musiała być jednocześnie prosta do zapamiętania dla osoby wtajemniczonej, ale dostatecznie trudna, by szyfru nie złamał byle szaradzista czy miłośnik rebusów. Sobański przyjął, że w przygotowanej przez organizację podziemną akcji "Iskra-Dog" zastosowano podobne metody szyfrowania jak te stosowane w innych oddziałach i organizacjach Armii Krajowej. Odnalazł informacje o szyfrze "Sanatorium" używanym w Radomsko-Kieleckim Okręgu Armii Krajowej. Do utajniania meldunków i rozkazów zastosowano w tym wypadku metodę podobną do "Szachownicy Polibiusza", wymyśloną już w starożytności przez greckiego historyka Polibiusza.

Słowo "Sanatorium" jest w nim zarówno nazwą, jak i kluczem do szyfru. Wpisywano je po przekątnej w tabelę (szachownicę). Następnie uzupełniano tak, aby kolejne litery alfabetu zgrywały się z wpisanym hasłem. Szyfrowanie polegało na wybraniu litery (jak w grze w statki), a następnie zapisaniu jej w postaci dwóch cyfr (rzędnej i odciętej). Odczytywanie następowało w sposób odwrotny.

Ponieważ w zaszyfrowanych dokumentach z akcji "Iskra-Dog" nie pojawia się cyfra "0", przyjęto, że w tym wypadku tabela do szyfrowania (w odróżnieniu od tabeli ze słowem "sanatorium") musi mieć 9 pól (od 1 do 9). W taką tabelę badacz wpisał dostępne dane z odszyfrowanych protokołów z zeznań świadków. Kilka operacji logicznych i prób podstawienia liter pozwoliło ustalić, że kluczem do szyfru było słowo JSobieski, zapisane jednak nie po przekątnej w tabeli, ale pionowo. Odnalezienie klucza do szyfru, pozwoliło nie tylko na odczytanie nieznanych dotąd fragmentów protokołów z akcji "Iskra-Dog" i ujawnienie nazwisk świadków, którzy złożyli zeznania. Być może pozwolą na dalsze odkrycia w tych dokumentach. Może uda się wreszcie ustalić, skąd wziął się kryptonim akcji "Iskra-Dog"?

Szymon Mazur

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021