Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Muzyczna potencja

Już za kilka dni do poznańskiej Tamy zawita kilku łobuzów, którym choć za nazwę zespołu posłużyła viagra, to przynajmniej od strony artystycznej na pewno jej nie potrzebują. Bo Viagra Boys to przykład grupy, której dziarskość w bronieniu swojej wizji muzyki post-punkowej sprawia, że dziś równych sobie nie ma. Przekonamy się o tym już w środowy wieczór, słuchając ich najnowszego Cave World, którym chcą nas uświadomić, że najbardziej prymitywnymi małpami jesteśmy my, ludzie.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Wszyscy czasem lubimy ryzyko. W kontekście muzycznym dla każdego będzie ona oznaczać co innego. Dla przywiązanych do tradycji ortodoksów będą nim drobne odstępstwa od swojej własnej, niepisanej reguły "czego słuchać". Dla niepoprawnych przeczesywaczy różnego rodzaju marginesów, to może być nagły skok w sam środek kultury masowej. Jednak bez względu na muzyczne preferencje, z twórczości Viagra Boys wszyscy oni mają szansę uszczknąć i coś dla siebie. Bo ci post-punkowi Szwedzi są na tyle bezczelni w swych nieoczywistych wizjach, że mogą spodobać się zarówno zdeklarowanym off-owcom, jak i każdemu casual listener.

Viagra Boys to post-punk raczej niemodelowy. Taki z saksofonem - skrzeczącym, gitarą - obowiązkowo przesterowaną, a także syntezatorami i basami brudnymi tak, że słuchając takich ich płyt jak debiutanckie Street Worms (2018) czy późniejszego Welfare Jazz (2021), czujemy się jak na Woodstocku, tyle że w krzywym zwierciadle. Znacie to uczucie, kiedy słuchając muzyki macie wrażenie, że choć nic się w niej nie zgadza, to tak naprawdę zgadza się wszystko? Tu warto podkreślić, że to post-punk - o którym w kontekście tej grupy wspomina się zawsze, a który jest dla niej poręczną, choć nieopisującą wszystkiego łatką - raczej stojący dość daleko od brzmień, jakie pamiętamy choćby z płyt Interpolu, a będący znacznie bliżej albumów Shame, Idles, Protomartyr czy Sleaford Mods. Choć i w odniesieniu do nich chłopaki ze Sztokholmu mają na tyle dużo wyróżników, by nie dać się podstawić 1:1 do tego wspólnego mianownika.

Z jednej strony Nick Cave, z drugiej strony Jim Morrison - między wrażliwościami tych dwóch gigantów wydaje się być rozpięta najnowsza płyta Sebastiana Murphy'ego (wokal), Henrika Höckerta (bas), Tora Sjödéna (perkusja), Oscara Carlsa (saksofon) i Eliasa Jungqvista (klawisze). Jak sami podkreślają, ich Cave World przyświeca jeden, ważny cel - przedrzeć się przez szaleństwo i zamęt, w jakim obecnie znajduje się świat. Szalenie trafny wydaje się tu komentarz wokalisty: "Kto tu jest prawdziwą małpą? Ludzie patrzą na małpy, jak na prymitywne stworzenia, ale to my jesteśmy okropnym, leniwym społeczeństwem, wzajemnie się zabijającym i wszczynającym wojny, podczas gdy to one czują i kochają".

Podczas zbliżającego się wielkimi krokami koncertu w Tamie, panowie z pewnością zaprezentują nie tylko zawartość najnowszego krążka, na który trafiło dwanaście premierowych kompozycji, promowanych sarkastycznym teledyskiem do singlowego Ain't No Thief, ale również starsze, najbardziej popularne piosenki, których w ciągu tych siedmiu lat Viagra Boys nazbierali całkiem sporo. Jeśli nie mieliście jeszcze z nimi do czynienia, to przed koncertem koniecznie sprawdźcie takie ich sztosy jak Sports, Research Chemicals, Ain't Nice czy In Spite Of Ourselves z Amy Taylor. Poczujcie moc niebieskiej tabletki i bawcie się dobrze!

Sebastian Gabryel

  • Viagra Boys
  • 25.05, g. 20
  • Tama
  • bilety: 79 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022