Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Autor potrafi wszystko zepsuć

W Wydawnictwie Poznańskim, w coraz bardziej popularnej naukowej serii Zrozum, ukazała się pierwsza książka  nie będąca tłumaczeniem z języka obcego. Redaktorzy zaufali blogerce Paulinie Łopatniuk, twórczyni lubianych wpisów publikowanych w mediach społecznościowych jako patolodzy na klatce, która specjalizuje się w nowinach i ciekawostkach z dziedziny dermatologiii i alergologii.

. - grafika artykułu
Paulina Łopatniuk, "Na własnej skórze", fot. materiały prasowe

Na własnej skórze - tom przygotowany jako kurs tego, co zdarzyć się może z ludzką skórą, bogato ilustrowany zdjęciami preparatów, zmian tkankowych, miał uzupełnić lukę w dostępie do wiedzy z zakresu dyscypliny medycyny uważanej na jedną z najbardziej tajemniczych i jednocześnie odstręczających. Okazuje się, że poziom literacki i maniera komunikacji autorki z czytelnikiem, które sprawdzają się w sferze blogosfery, jako pełnoprawny styl literacki rażą, odbierają wiarygodność warstwie merytorycznej, czy po prostu złoszczą.

Szkoda że redaktor serii Szymon Langowski na polski debiut nie wybrał autorki o większych kompetencjach stylistycznych. Kogoś, kogo postawa wobec tekstu jako narzędzia twórczego nie byłaby aż tak nonszalancka w językowej formie lub gdyby za swobodą wypowiedzi stał pomysł inny niż nadmierna eksploatacja kolokwializmu.

Gdyby stworzyć obraz narratorki Na własnej skórze, to na podstawie wszystkich stylistycznych pomysłów i silenia na oryginalność mógłby powstać wizerunek "spoko kumpeli", która zamiast opowiadać o ostatnich przeżyciach czy plotkować, gawędzi w bardziej czy mniej interesujący sposób o dermatologii. Cała narracja Na własnej skórze oparta jest bowiem na zasadzie imitowania języka mówionego - z licznymi wtrąceniami, autoironią, językowymi lapsusami, czy tendencją do kolokwializowania i burzenia dystansu z czytelnikiem.

Tej kompozycyjnej i stylistycznej tendencji brakuje jednak literackiej inteligencji, polotu. Nie jest wystarczającym pomysłem na komponowanie opowieści, a jedynie stylizacją postaci mówiącej o zagadnieniach medycznych. Nie służy też temu, by skomplikowane słownictwo, fachowa wiedza z zakresu medycyny czy genetyki była przekazywana w sposób szczególnie spopularyzowany. Ta bardzo widoczna warstwa książki przyporządkowana jest jedynie zadaniu opowiadania i budowaniu obrazu lekko zbuntowanej miłośniczki nauki o skórze. Poza tym, że metoda ta drażni, bo literacki talent nie nadąża za szpalerem pomysłów, to odbiera tomowi wiarygodność, do której przyzwyczajony został czytelnik poznańskiej serii Zrozum

Choć Jennifer Wright w swojej pracy Co nas (nie) zabije, książce inicjującej całą linię, też nieco zbytnio skupiła się na tym, by sama narracja była swobodna, to jednak nie odebrało to wrażenia, że autorka panuje nad merytoryczną stroną publikacji. Paulina Łopatniuk jednak w kolejnych rozdziałach eksponuje swoje skłonności do kwiecistego stylu, niedokładności frazeologicznych i leksykalnych, manieryzmu literackiego. Do tego tak bardzo eksponuje pytania retoryczne, że czytelnik może zgubić w propozycjach językowych autorki. Niekiedy trudno wychwycić choćby takie niuanse, jak to, czy lubiany przez Łopatniuk rzeczownik aberracja to swoboda wypowiedzi czy fachowe określenie z dermatologii. Nadmiar metafor, często tworzonych w mechanizmie dowcipu językowego utrudnia budowanie rytmu w kolejnych rozdziałach.  Warstwa naukowa i zamiar popularyzowania ustępują ego autorskiemu. Poszczególne rozdziały "kodowane" są stylem Łopatniuk. Kto nie załapie się na tę formę traci przyjemność lektury.

Dotychczas bardzo udana seria Wydawnictwa Poznańskiego ma teraz wydawniczy przykład tego jak trudną gałęzią literatury jest kryterium popularnonaukowości. Wymaga skromności, ostrożności i powściągliwości. Decyzja redaktorska, by pozwolić na eksponowanie prywatności i ekspresję narratorskiego stylu Łopatniuk sytuuje Na własnej skórze gdzieś w obszarze drukowanej blogosfery. Zawodzi równowaga pomiędzy fachowością a poczytnością. Wiele terminów naukowych nie zostaje wyjaśnionych, informacje gubią się w potoczystości stylu autorki, a cała książka to chybiony produkt, bo literacka swawolność przekształca się w czytelnicze wyzwanie i jest zbiorem mniej i bardziej udanych ozdobników. To one, a nie merytoryczna warstwa Na własnej skórze przykuwają uwagę najbardziej.

Michał Pabian

  • Paulina Łopatniuk, Na własnej skórze
  • Wydawnictwo Poznańskie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021