Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Głód baroku

W rozmowie będącej zapowiedzią premiery Jephthy Paul Esswood - kontratenor, dyrygent i znawca muzyki dawnej - porównał muzykę baroku do lekkostrawnej, lecz wysoce zniuansowanej kuchni japońskiej. W niedzielny wieczór zespół poznańskiej opery pod jego batutą pokazał, że jest w stanie ujarzmić tę nieco odmienną materię, wykonując ostatnie oratorium Georga Friedricha Händla prawie niczym orkiestra barokowa.

. - grafika artykułu
Lucyna Białas, fot. Michał Leśkiewicz

Sezon artystyczny 2021/2022 Teatru Wielkiego można określić jako sezon koczowniczy - trwająca w gmachu pod Pegazem kapitalna renowacja sceny ma potrwać aż do 2023 roku. Zespół operowy jest zatem zmuszony korzystać z uprzejmości innych scen i estrad miasta, aby móc dostarczyć melomanom oczekiwanych przeżyć. Sezon ten rozpoczął się gościnnie w Sali Uniwersytetu im. A. Mickiewicza i równie gościnnie figuruje w programie osoba dyrygenta. Jest to już trzeci wspólny projekt brytyjskiego dyrygenta Paula Esswooda z poznańską operą: po Dydonie i Eneaszu Purcella w 2016 i Giulio Cesare in Egitto Händla w 2018 roku maestro powraca do Poznania. I tym razem jest to Händel, lecz w wydaniu na wskroś angielskim. Wszak na wyspach to nie opera (w której kompozytor osiągnął mistrzostwo, poznając ją u samego źródła - we Włoszech), lecz oratorium odpowiadało gustom tamtejszej publiczności.

Zainteresowanie Händla oratorium było więc czysto pragmatyczne. Publiczność brytyjska wykazywała o wiele większe zainteresowanie taką formą dramaturgiczną niż popularną we Włoszech operą. Konstrukcyjnie oba gatunki są bardzo podobne - przedstawiona zostaje historia konkretnych postaci, podzielona na akty - a te na numery takie jak: instrumentalne uwertury czy sinfonie, recytatywy, arie, duety itp. Oratorium od opery odróżnia brak scenografii i gry aktorskiej, oraz dużo większy udział chórów (cecha charakterystyczna dla muzyki angielskiej). Koszt wystawienia oratorium jest zatem zdecydowanie niższy niż opery, co w połączeniu z ich popularnością gwarantowało Haendlowi gigantyczny sukces, tym bardziej, że będąc mistrzem opery potrafił fantastycznie kreować napięcia i stany emocjonalne.

Ostatnim oratorium skomponowanym przez coraz bardziej chorego (postępująca ślepota) Händla jest Jephtha, oparta na biblijnej historii sędziego Jefte. Opowiada historię zwycięstwa Izraela nad Ammonitami, które jest okupione dramatem Jefty - przysiągł on ofiarować Bogu pierwszą istotę napotkaną po powrocie z bitwy. Na jego nieszczęście pierwsza pobiegła go przywitać jego własna córka Ifis. Przewrotną przysięgę próbują odwrócić żona sędziego oraz ukochany jego córki. Dla nich również los mający spotkać Ifis jest tragedią druzgocącą dotychczasowe życie. Szczęśliwie, z nieba nadciąga odsiecz na zasadzie Deus ex machina. Anioł przerywa ceremonię złożenia ofiary przez kapłanów i obwieszcza, że Ifis ma zostać poświęcona Bogu i żyć w czystości. Chociaż historia Jephthy kończy się szczęśliwie, to osią akcji jest zdecydowanie ból i rozdarcie postaci w obliczu sytuacji bez wyjścia. Uczucia te musiały być bliskie Händlowi, który w czasie komponowania oratorium w 1751 roku powoli tracił wzrok (zupełnie jak jego rówieśnik, Johann Sebastian Bach). Muzyka wybrzmiewa wyjątkowo przejmując gdy wiemy, że nie jest to tylko obraz przeżyć kreowanych postaci, lecz również osobista wypowiedź samego Händla szukającego wytłumaczenia dla swojego nieszczęścia.

Tak osobista i przenikliwa muzyka wymaga przemyślanego wykonania. Orkiestry symfoniczne, które na co dzień wykonują muzykę epoki romantyzmu i późniejszą, rzadko kiedy mają okazję prezentować muzykę doby baroku, a jeszcze rzadziej robią to dobrze. Jak się jednak okazało w trakcie niedzielnego wykonania - jest to jak najbardziej możliwe. Pod batutą Esswooda poznańska orkiestra operowa brzmiała niczym zespoły grające na instrumentach z epoki. Na współczesnych instrumentach udało się uzyskać lekkie i pełne niuansów brzmienie, które podkreśliło zamierzony w partyturze efekt. Barokowej kreski dodała również bardzo dobrze zaplanowana partia basso continuo przeznaczona na wiolonczelę, klawesyn, lutnię, gitarę barokową oraz, w przypadku numerów chóralnych, na organy. Bardzo dobrze brzmiał chór Teatru Wielkiego przygotowany przez Mariusza Otto. Partie chórów oratoryjnych są niejednokrotnie o wiele bardziej skomplikowane niż chórów operowych, jednak wokaliści świetnie poruszali się po polifonicznej tkance fugat i kanonów oraz bogato zdobionych liniach melodycznych.

Równie sprawnie z trudnymi ariami poradzili sobie soliści. Ich głosy brzmiały może odrobinę zbyt delikatnie i kameralnie, lecz bardzo dobrze operowali afektami [ekspresją emocji podkreśloną przez zabiegi muzyczne - przyp. red.], a rozbudowane melodie w większości arii, nie stanowiły przeszkody w przekazywaniu treści i emocji zawartych w tekstach. Warto wspomnieć również o przepięknie poprowadzonych solistycznych partiach instrumentów dętych. Szczególnie wyróżniła się partia fletu w arii Ifis Tune the soft melodious lute, oraz oboju i fagotu w finalnym kwintecie Joys triumphant crown the days. Chociaż muzycy grali na instrumentach współczesnych, udało im się osiągnąć brzmienie łudząco podobne barwowo do instrumentów z epoki. Wokalnie również zachwyciła Lucyna Białas - artystka chóru zaangażowana do partii Anioła wykonała swój recytatyw i arię z cudowną lekkością i radością, nie odstając ani trochę jakością od wykonań solistów. Każdy wspólny projekt Esswooda i Teatru Wielkiego zdaje się być sukcesem. Cieszy fakt, że chwilowo pozbawiony stałego miejsca zespół opery poznańskiej ma pomysły jak obecny stan wykorzystać, proponując publiczności interesujące wydarzenia i śmiało wprowadza je w życie.

Kamil Zofiński

  • Jeptha Georga Friedericha Händla
  • dyr. Paul Esswood
  • Teatr Wielki/aula UAM
  • 26.09

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021