Od początku swojej nielegalnej aktywności artystycznej Banksy w bezpośredni, lapidarny i celowo ubogi w środki sposób punktuje problemy trawiące współczesną, zachodnią cywilizację. W wyrazisty sposób manifestuje sprzeciw wobec zbrojnych interwencji Zachodu w krajach niestabilnych politycznie, podważa autorytet policji, krytykuje brytyjską monarchię, przestrzega przed konsumpcjonizmem i wyzyskiwaniem planety. W jego sztuce widoczna jest rzecz jasna krytyka kapitalizmu, kultu pieniądza i pracowniczego wyzysku. Na jednej z jego prac widzimy spis miast, w jakich do tej pory działał, a na końcu czytamy szyderczy dopisek "Future: call Elon or Jeff for Tickets to see Banksy on Mars" (ang. "Zadzwoń do Elona Muska lub Jeffa Bezosa, aby kupić bilety na wystawę Banksy'ego na Marsie" - przyp. red.).
Ewidentny zgrzyt między przesłaniem działalności Banksy'ego a zamierzeniem biznesowym twórców wystawy (należy pamiętać, że jest to wystawa nieautoryzowana) nie jest czymś, na co można machnąć ręką i cieszyć się z obcowania ze sztuką jednego z najpopularniejszych artystów na świecie. Choć niewątpliwie dla jego fanek i fanów zgromadzenie - a właściwie odtworzenie i zebranie w jednym miejscu większości prac - może być nie lada gratką. Jestem jednak pewna, że zagorzali wielbiciele artysty nie dowiedzą się o nim nic nowego i nic nowego tu nie zobaczą.
Trudno powiedzieć, czy organizatorzy wystawy cynicznie, zgodnie z przesłaniem Banksy'ego "Copyright is for losers" (ang. "Prawa autorskie są dla przegrywów") postawili na nieautoryzowaną wystawę. Czy realny Banksy - ukrywający swoją tożsamość - patrzy przychylnym okiem na to, w jaki sposób wykorzystywane są jego dzieła? Nie mamy żadnej możliwości snucia domysłów na ten temat. Pewne jest, że jako widzowie otrzymujemy w kilku salach zestawy kopii głośnych prac Banksy'ego, które pierwotnie zostały nielegalnie namalowane na murach miast całego świata. Tkwi w tym spory potencjał edukacyjny. Jeśli jednak ktoś artysty z Bristolu nie zna i chce się dowiedzieć, co to za twórczość i czym się charakteryzuje, musi zdać się na własny osąd. Nie ma co się sugerować arcybanalnymi i/lub błędnie przetłumaczonymi informacjami podanymi po polsku i po angielsku. Czasem można tam znaleźć prawdziwe kwiatki - opis graffiti "NO FUTURE" z 2011 roku organizatorzy kończą stwierdzeniem: "To przykre, że praca została zniszczona. Dowodzi to aż za dobrze, że debata na temat tego, czy graffiti jest sztuką czy przestępstwem, jest bardzo kontrowersyjna".
Przy dziełach o tak ważkim przesłaniu infantylizacja (i dzieł, i odbiorców) razi podwójnie. Błędne tłumaczenie prowadzi z kolei do kuriozalnych informacji - liczba pojedyncza zamienia się w liczbę mnogą i w ten sposób, gdy mowa o Banksym, dostajemy "artystów z Bristolu". Z opisów murali w Ukrainie: "Jak zawsze w przypadku artystów ulicznych z Bristolu, ich jawne antywojenne przesłanie i solidarność z ludźmi są jasne". Kim są uliczni artyści z Bristolu? Chodzi rzecz jasna o jednego artystę - tego, któremu poświęcona jest wystawa. A może to gest demaskujący, sugerujący, że anonimowy "Banksy" to tak naprawdę grupa ludzi, jak wiele osób przypuszcza i/lub zakłada? Nie. To sztubacki błąd w tłumaczeniu.
Nowa, wciąż niestety aktualna tematyka prac wykonanych przez Banksy'ego na terenie Ukrainy uderza szczególnie. Trudno jednak prowadzić narrację o muralach, które niosą swoje pełne przesłanie jedynie "na żywo", nie uciekając w banał lub wspomnianą infantylizację. I właśnie dlatego zasadne jest pytanie: czy warto? Graffiti wykonane w strefie wojny, instalacja artystyczna na terenie okupowanym, miejscu spornym, przedmiot czy napis nieoczekiwanie pojawiający się w przestrzeni miejskiej - to siła twórczości Banksy'ego. Prace wykonane przez niego w Ukrainie pierwotnie powstały na zniszczonych przez wojnę ścianach miejskich budynków. Na wystawie ten nośnik przekazu zostaje zastąpiony styropianem pomalowanym na szaro i rozrzuconymi "kamieniami" (niestety nie wiem, z jakiego tworzywa).
Prace, wyrwane z oryginalnego medium, sprowadzają zaangażowanego, antysystemowego i nonkonformistycznego artystę do czysto komercyjnego show. Na wystawie, na której prezentowane są kopie dzieł krytykujących konsumpcjonizm (Chrystus z torbami pełnymi zakupów, Maryja karmiąca małego Jezusa toksyczną substancją) czy walkę z nadprodukcją, możemy kupić wiele niezbyt tanich gadżetów: breloków, toreb, notesów. Ekologiczne przesłanie jego prac idzie w zapomnienie. Wielka szkoda. W wideoprezentacjach wyświetlanych na wystawie jej twórcy przekonują nas, że Banksy to najbardziej rozpoznawalny artysta świata, i przyrównują go do Leonarda da Vinci i Andy'ego Warhola. Jest to zapewne zasadne, jednak cała wartość (nie ta wyceniana na miliony, o czym też jesteśmy stale informowani) prac Banksy'ego ginie w oceanie odtwórczości wystawy. I to jest coraz bardziej zaśmiecony ocean. Śledźmy międzynarodowe działania Banksy'ego. Artysta pewnie jeszcze nie raz zaskoczy. Czy śledzić także nieautoryzowane wystawy jego prac? Myślę, że dla wielu osób mogą być one silnym przeżyciem. Inni poczują się z tego silnego wrażenia wyrugowani. Na pewno The Mystery of Banksy - A Genius Mind ma jakąś wartość edukacyjną, ale czy to wystarczy?
Marta Stusek
- The Mystery of Banksy - A Genius Mind / Tajemnica Banksy'ego - Genialny Umysł
- MTP, hala nr 1
- czynna do 15.12
- bilety: 40-190 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024