Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Nie tylko ładne obrazki

Fotografia powstała w XIX i na początku XX wieku ma w sobie coś, co każe na nią patrzeć ze specyficznym rodzajem nostalgii. Jakbyśmy tęsknili za tym, co widzimy na zdjęciach - nawet wtedy, kiedy uwiecznione na kliszach wspomnienia nie są naszymi własnymi. Stare fotografie - nawet te o charakterze dokumentacyjnym - mają w sobie też swoisty urok, który każe w nich widzieć małe dzieła sztuki.

. - grafika artykułu
fot. Jadwiga Subczyńska

Wystawa Poznański fotograf Sally Jaffé nie jest wystawą monumentalną. Zlokalizowana w piwnicach Muzeum Sztuk Użytkowych ekspozycja ma niewielkie rozmiary i skromną oprawę aranżacyjną, co piszę bez przytyku. Ciemna sala oświetlona jest tak, aby eksponować zgromadzone zdjęcia - pokazywane przede wszystkim w oryginale, ale również na podświetlonych kasetonach w formie reprodukcji. Całość zdaje się zachęcać bardzo subtelnym szeptem: "Chodź, podejdź bliżej, zobacz". Powoli przyzwyczajamy się do panującego na wystawie mroku i szukając światła, zbliżamy do zdjęć wiszących na ścianach i zgromadzonych w gablotach. I tak - one robią wrażenie, potwierdzając to, co napisałam na początku: uwielbiamy stare fotografie. Często zupełnie nieistotne jest, co pokazują - ważne, że mamy wrażenie obcowania z czymś autentycznym i realnym, co minęło. Zdjęcia są jak dziurki od klucza, przez które obserwujemy rzeczy dla nas niedostępne - przeszłość ujętą w ramy kadru. Czy jednak zdjęcia Sally'ego Jaffé -  fotografa urodzonego w 1845 roku w Poznaniu, a zmarłego w wieku 75 lat w Berlinie, które prezentowane są w Muzeum Sztuk Użytkowych, czytać należy tylko przez pryzmat ich wizualnej atrakcyjności?

Byłoby to bardzo niesprawiedliwe, choć zgadza się - trudno uciec od zachwytów. Ba, są one nie tylko naturalne, ale i słuszne. Niełatwo, o ile w ogóle jest to możliwe, uciec od uroku idyllicznych zdjęć prezentujących widok na Sołacz, Dębinę, miejskie zaułki czy od tych, które ukazują mieszkańców w zwykłych dla nich sytuacjach i okolicznościach, jak chociażby te, które Sally zrobił w poznańskim przytułku. Jednak aby w pełni zrozumieć, czym w gruncie rzeczy jest ta wystawa, powinniśmy wyobrazić sobie drogę, która doprowadziła do jej powstania.

Początkiem tej drogi są zdjęcia znajdujące się w muzealnym zbiorze. Niektóre z łatwością identyfikujemy jako wykonane przez Jaffégo, co do pozostałych można żywić takie podejrzenie. To ważne z ikonograficznego punktu widzenia elementy kolekcji. Pokazują miasto takim, jakim było na przełomie XIX i XX wieku. Ukazują budynki, ich wnętrza, ulice, a także ludzi. Stanowią niezwykłą dokumentację życia Poznania. Ich wartość nie podlega żadnej dyskusji. Dzięki temu dysponujemy materiałem, z którego korzystać mogą nie tylko historycy prowadzący badania nad historią miasta, ale każdy, kto zainteresowany jest jego przeszłością.

Jeśli mamy zdjęcia i jeżeli pojawia się gdzieś nazwisko ich autora, od razu pytać możemy o to, kim ten autor był, jak to się stało, że zajął się fotografią, jak wyglądała jego działalność? Wyobraźmy sobie w końcu, że odpowiedzi na to pytanie nastręczają pewnych problemów, ponieważ informacje o fotografie są zaledwie szczątkowe. W szerszej perspektywie możemy też pytać o to, jak wyglądało i jak działało środowisko fotograficzne w Poznaniu, a dalej - czym dla ludzi wówczas żyjących była fotografia. Pamiętajmy bowiem, że w tamtym okresie była ona wciąż zjawiskiem dość nowym, a dla wielu i nieco tajemniczym, choć równocześnie atrakcyjnym i przyciągającym.

Biorąc pod uwagę tak wiele pytań i zagadek, nieopracowana w całości kolekcja zdjęć Jaffégo oraz niedostateczna wiedza na jego temat mogły zostać uznane za bardzo interesujący przyczynek do badań. Stąd też trudno nie spojrzeć na prezentację przez pryzmat książki, którą przy okazji wydano, a której autorką jest Ewa Hornowska - kuratorka wystawy. Być może sformułowanie "przy okazji" nie jest zresztą trafione, ponieważ to obszerne opracowanie traktować należy jako wręcz oddzielne, bardzo ważne zjawisko. Nie jest to bowiem katalog w ścisłym rozumieniu tego słowa - jest to coś znacznie więcej. To efekt wieloletnich badań, a więc poszukiwań, gromadzenia informacji, docierania do źródeł dotąd nieznanych, analizowania i łączenia ze sobą faktów w taki sposób, aby dały one razem jak najpełniejszy obraz życia i twórczości Sally'ego. O ile zdjęciami na wystawie możemy nacieszyć oczy do momentu jej zamknięcia i demontażu, o tyle książka jest trwałym śladem poczynań autorki, zmierzających nawet do czegoś więcej aniżeli stworzenie przeglądu zaprezentowanych na ekspozycji fotografii.

Publikacja podzielona jest na kilka części. Nie zabrakło rzecz jasna rozdziału poświęconego życiu rodzinnemu fotografa. Dalej możemy dowiedzieć się więcej na temat jego działalności w fotograficznym środowisku miasta, a także o tym, jakie miejsce fotografia właśnie zajmowała w Poznaniu i jakim cieszyła się zainteresowaniem. Jaffé jawi się przy tym jako zaangażowany działacz i świetny praktyk - z jednej strony artysta, z drugiej eksperymentator, badający to wciąż rozwijające się medium. Druga część książki to katalog, podzielony zresztą na dwie części odnoszące się kolejno do zachowanych w postaci odbitek na papierze zdjęć ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu i Biblioteki Uniwersyteckiej oraz  fotografii znanych tylko poprzez reprodukcje. Dopełnieniem całości jest m.in. bardzo przydatny słownik terminów fotograficznych.

Ktoś mógłby zarzucić, że wystawa musi bronić się sama, zamiast funkcjonować w jakimś badawczym kontekście. Nie mam wątpliwości, że ekspozycja sama się obroni, bo zaprezentowano wspaniałe fotografie, nad którymi warto się pochylić zarówno jako nad atrakcyjnymi ilustracjami, jak i materiałem pozwalającym porównać kiedyś z dziś. Równie silne jest jednak moje przekonanie, że wystawy mogą stać się przyczynkiem do pogłębienia wiedzy na poruszony temat. I ta z pewnością do nich należy. Zaplecze badawcze zasługuje tutaj na słowa uznania.

Justyna Żarczyńska

  • wystawa Poznański fotograf Sally Jaffé
  • Muzeum Sztuk Użytkowych
  • czynna do 30.01.2022

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021