Ponura strona Poznania

- W angielskiej książce o najgroźniejszych seryjnych mordercach w historii świata Kolanowski pojawia się w niechlubnej setce. To mówi samo za siebie, jak potworna była cała ta sprawa - mówią Michał Larek* oraz Marcin Myszka**, autorzy dokumentalnego reportażu audio o śledztwie wokół Edmunda Kolanowskiego.

. - grafika artykułu
Michał Larek i Marcin Myszka, fot. materiały prasowe

Edmund Kolanowski, seryjny morderca i nekrofil z Poznania skazany na karę śmierci i stracony w 1986 roku, został już przez Was obu dość solidnie rozpracowany. Czy serial audio, który teraz proponujecie, odkrywa zupełnie nowe tropy, czy jest raczej uporządkowaniem wszystkich zgromadzonych do tej pory faktów i wspomnień rozmówców?

Michał Larek: Sądzę, że to i to. Specjalnie na potrzeby tego serialu raz jeszcze spotkałem się z oficerami, z którymi rozmawiałem przed laty, a także z zupełnie nowymi świadkami. Udało nam się, co jest szczególnie istotne, porozmawiać w końcu z byłym milicjantem biorącym udział w dwuosobowym patrolu na cmentarzu miłostowskim, który natknął się na grasującego tam Kolanowskiego. Scena jak z horroru. Funkcjonariusze przemierzają cmentarz pogrążony wegipskich ciemnościach, gdy nagle dostrzegają rozkopany grób. Podchodzą do niego i... 

Marcin Myszka: Ci, którzy już znają ten temat i zapoznali się z książką i naszymi materiałami, odnajdą w tym reportażu sporo faktów, które dobrze kojarzą. Ale z drugiej strony głównym elementem naszego nowego projektu są głosy prawdziwych osób związanych z tą sprawą. Michał, który przede wszystkim prowadził z nimi rozmowy, ma taki dar, że zawsze wyciąga coś ciekawego i nowego - bohaterowie często przypominają sobie o czymś, czego wcześniej nie mówili nikomu. No i to, co jest w tej formule najważniejsze - inaczej słucha się takich relacji, niż je czyta. Nasi rozmówcy nie kryją emocji, szczególnie major Roman Wojtyniak, któremu podczas opowieści naprawdę załamuje się głos, gdy przypomina sobie swoją rozmowę z rodzicami zamordowanej Alinki lub gdy wspomina swoje własne emocje - dokładnie pamięta, co czuł, gdy zaczął zdawać sobie sprawę ze skali tych morderstw.

M.L.: Na potrzeby reportażu porozmawialiśmy także z profilerami. To oni rzucili na sprawę nowe światło, kwestionując też przy okazji kilka znanych tez na temat seryjnych morderców. Szczególnie pomocny okazał się Łukasz Wroński, autor dwóch książek o tego typu przestępcach, który przedstawił mnóstwo ciekawostek na temat historii profilowania, właśnie w kontekście zbrodni Kolanowskiego. Jemu oraz innym profilerom zadałem także pytanie, które podrzucił mi Marcin - o kwestię powiadamiania rodziny o tragicznej śmierci ich bliskich. Na początku myślałem, że to w ogóle nie jest w zakresie ich pracy oraz że nie jest to najciekawsze pytanie, jakie można zadać, ale jednak je zadałem. I był to strzał w dziesiątkę. Jan Gołębiowski opowiada o swoich przypadkach takich powiadomień. Zapytaliśmy także kilku biegłych o to, czym właściwie jest nekrofilia, jak się ją leczy, jak często się zdarza. Z kolei specjalistę od prawa sądowego zapytaliśmy o to, jak on poprowadziłby dziś obronę Kolanowskiego, a jak wyglądało to dawniej. Dlatego właśnie uważam, że nasz serial jest wart uwagi - zatrzymujemy się nie tylko przy samym Kolanowskim, ale przy wielu innych tematach kontekstowych związanych z kryminalistyką.

M.M.: Na stronie audio reportażu ogłosiliśmy także, że poszukujemy świadków tamtych wydarzeń, którzy mogliby o nich opowiedzieć z nieznanej dotąd perspektywy, ale nie dotarliśmy do zupełnie nowych, przełomowych wyznań.

M.L.: Do tych poszukiwań zainspirowały nas komentarze, które pojawiły się pod którymś z naszych wcześniejszych podcastów. Jeden z naszych słuchaczy napisał, że mieszkał na Półwiejskiej i kojarzył Kolanowskiego, który coś mu w domu naprawiał. Inna pani napisała, że jej babcia bacznie obserwowała Edmunda, który jej zdaniem zbyt łapczywie przyglądał się dziewczętom z okolicy. Ta sama babcia wraz z mamą słuchaczki opowiadała także o konkubinie Kolanowskiego, która wtedy z nim mieszkała - "ta gruba bardzo często wywieszała pranie, tak często, że była z tego znana".

Ciekawostka o tak samo makabrycznym wydźwięku, jak ta od byłego współpracownika Kolanowskiego, który wspominał, że najchętniej jadał słodkie posiłki, bezmięsne...

M.L.: Tak, też zapamiętałem ten "smaczek". To może być nic nieznaczący szczegół, ale jednak buduje pewien obraz.

Sprawa Kolanowskiego nawet teraz powoduje dreszcze, a co dopiero musiało się dziać 40 lat temu. Bardzo osobliwe zachowanie i upodobania mordercy sprawiają, że nawet dziś trudno się o nim słucha. Czy trudno się także opowiada? Zwłaszcza z perspektywy świadka?

M.L.: Zależy od rozmówcy, niektórzy mają dosyć, ale udało ich się jeszcze ubłagać na potrzeby reportażu. Wspomniany już przez Marcina major Wojtyniak, który jest jednym z głównych narratorów tej historii, opowiadał o tym, że ta sprawa go "dokumentnie przeorała". Postanowił zrezygnować po niej ze służby kryminalnej. 

M.M.: W angielskiej książce o najgroźniejszych seryjnych mordercach w historii świata Kolanowski pojawia się w niechlubnej setce. To mówi samo za siebie, jak potworna była cała ta sprawa.

W swojej pracy jesteście obaj zbieraczami takich i innych bardzo ponurych opowieści. Dokumentujecie tym samym także studium morderców w bardzo różnych latach, w Polsce i nie tylko. Czy uważacie, że w czasie, w jakim obecnie jesteśmy, również mógłby pojawić się seryjny morderca, ktoś taki jak Kolanowski?

M.L.: Sądzę, że cały czas rodzą się i zaczynają swoją działalność ludzie o zadatkach na seryjnych morderców. Jednak techniki kryminalistyczne są obecnie tak rozwinięte, że nikłe są szanse na to, że mógłby pojawić się drugi Dennis Nilsen czy właśnie Kolanowski. Z drugiej strony obaj profilerzy, Gołębiowski i Wroński, mówili w rozmowach ze mną, że nawet nie wiemy o wielu seryjnych mordercach - media o nich nie mówią lub szybko o nich zapominają.

M.M.: Oni mogą już nie działać wyłącznie w jednym regionie, a pojedyncze zbrodnie dokonywane w różnych miastach czasem trudno ze sobą powiązać...

M.L.: FBI sformułowało już wiele lat temu definicję, że o tym, czy ktoś jest seryjnym zabójcą, decyduje liczba zabójstw - minimum trzy. Profilerzy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że to błędna charakterystyka. Że seryjny zabójca to człowiek, który musi regularnie, w takich lub innych odstępach czasowych, zabijać ludzi, bo czerpie z tego jakiś rodzaj satysfakcji. Może być zatem ktoś, kto odczuwa ogromną potrzebę zabijania, ale nie jest mu to dane, bo zostaje w porę zatrzymany. Możliwości technologiczne naszych czasów, nieustanna kontrola i monitoring mają te plusy, że psują szyki tym, którzy chcieliby rozwinąć swoją morderczą "karierę".

M.M.: Tak, właśnie z tych powodów naprawdę trudno popełnić w tych czasach zbrodnię doskonałą. Co nie znaczy, że to całkowicie niemożliwe i mamy nagle przestać być czujni i uważni. To, że nasi słuchacze częściej niż inni oglądają się za siebie, uważamy za wartość dodaną naszej pracy.

Rozmawiała Izabela Zagdan

*Michał Larek - pisarz i literaturoznawca, autor m.in. reportażu Martwe ciała (napisanego wraz z Waldemarem Ciszakiem), opisującego zbrodnie Edmunda Kolanowskiego, oraz trylogii Dekada. Prowadzi także podcast Zabójcze opowieści.    

**Marcin Myszka - twórca internetowy zajmujący się głównie tematyką kryminalną. Prowadzi popularny kanał na YouTubie oraz podcast Kryminatorium. Wraz z Joanną Opiat-Bojarską prowadził także program DNA polskich zbrodni dla CBS Reality.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021