Perfekcyjne minimalistyczne prace składające się na wystawę "Korzenie" ukazują Piotra Żylińskiego jako artystę analitycznego, któremu nieobca jest poetycka synteza. Jego twórczość charakteryzuje połączenie powagi z komizmem, osobistego wyznania z intencją krytyczną.

Kto zna wcześniejsze prace artysty, dokamerowe performance "Trans-atlantyk" i "Pamiątka z języka polskiego", ten już wie, iż doświadczenie szkolnej edukacji jest często przedmiotem jego artystycznych działań. Żenująca figura ucznia - nie jest jasne czy to prymus czy nieuk - stoi także w centrum wystawy "Korzenie". Żyliński narzuca sobie deprymujące zadania (egzamin i spowiedź) i organizuje psychologiczny seans, intymny ale osadzony w iskrzącej humorem grze obrazów kultury. Jak widmo pojawia się tutaj polski pejzaż, który zdradza zamiłowanie Żylińskiego do skupionej na mitach romantyzmu krytyki fantazmatycznej - tytułowe "korzenie" odnoszą się w dużym stopniu do źródeł tożsamości narodowej.
Brak tutaj bezpośrednich nawiązań (odnajdziemy zarówno tropy polskie, jak i niemieckie, a także nastrój potocznej "romantyczności"), artysta przywołuje romantycznego ducha jako balon, w który wbija szpilkę szyderczego humoru.
Wystawa Piotra Żylińskiego jest w gruncie rzeczy pytaniem o możliwości artystycznej ekspresji elementarnych emocji i uniwersalnych tematów. Rozpracowując filmowe i telewizyjne konwencje artysta przeprowadza próbę sił, w której jego przeciwnikiem jest własny strach. W filmie Bergmana "Jajo węża" demoniczny doktor Vergerus testuje na pacjentach substancję nazwaną thanatoxin - wydaje się że ukłuty nią Żyliński uratowałby się dzięki nieokiełznanej ironii.

Zobacz www.galeriastereo.pl