Trwa 30. edycja Enea Poznań Open

Alan Ważny zadebiutował w turnieju rangi ATP Challenger. Polski zwycięzca wielkoszlemowego Rolanda Garrosa w juniorskiej grze podwójnej stoczył niesamowity, trwający dwie i pół godziny bój z Sumitem Nagalem z Indii w pierwszej rundzie Enea Poznań Open 2025. Bardziej doświadczony Hindus ostatecznie okazał się lepszy w trzech setach, ale 18-latek zebrał duże brawa od poznańskiej publiczności. Ważny zagra jeszcze w deblu. W poniedziałek wieczorem odpadł obrońca tytułu - Maks Kaśnikowski, który musiał uznać wyższość Austriaka Filipa Misolicia.

Na zdjęciu Aleks Ważny, młody zwycięzca Roland Garros w deblu, podczas walki meczowej na korcie głównym - grafika artykułu
Aleks Ważny vs Sumit Nagal fot. Karolina Kiraga Rychter

27-letni Hindus Sumit Nagal to obecnie 233. tenisista świata, ale potencjał ma na pierwszą setkę rankingu. W lipcu 2024 roku plasował się na 68. pozycji. Musiał się jednak sporo natrudzić, żeby pokonać polskiego debiutanta. Alan Ważny przegrał po trzysetowym boju 2:6, 6:4, 4:6.

- "Pierwszy raz gram w turnieju takiej rangi. W związku z tym pierwszy set był trochę nerwowy. Później było lepiej i cieszyłem się, że mogę grać w takim spotkaniu. Druga i trzecia partia były bardzo dobre. W trzecim zadecydowały pojedyncze piłki. Jestem jednak zadowolony ze swojego poziomu dzisiaj" - podsumował spotkanie 18-latek z Rzeszowa. Ważny wystąpi jeszcze przed poznańską publicznością. We wtorek zagra mecz pierwszej rundy turnieju deblowego. Przeciwnikiem Polaka i Oskari Paldaniusa będą Rumuni Alexandru Jecan i Bogdan Pavel.

Z kolei Maks Kaśnikowski w ubiegłym roku w świetnym stylu wygrał Enea Poznań Open i został trzecim w historii Polakiem, który zdobył tytuł w stolicy Wielkopolski, po Jerzym Janowiczu i Hubercie Hurkaczu. Warszawianin, startując w tegorocznej edycji, był ósmym triumfatorem imprezy, który przyjechał do Poznania, by powtórzyć sukces rok po roku. I już wiadomo, że tego ni uczyni, podobnie jak wszyscy jego poprzednicy. Przegrał bowiem z Filipem Misoliciem 3:6, 0:6.

Zadanie miał niezwykle trudne, gdyż przeciwnik to 142. tenisista świata i jest w świetnej formie. Wygrał challengera w Pradze na początku maja oraz był w trzeciej rundzie Rolanda Garrosa. W rezultacie to on był faworytem starcia z Polakiem, mimo że w bezpośrednich pojedynkach górą był Kaśnikowski  (zwycięstwo nad Austriakiem podczas challengera w Salzburgu w ubiegłym roku). Triumfator Enea Poznań Open 2024 wraca jednak do rywalizacji po kilku miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją ręki. Dla Kaśnikowskiego dzisiejszy występ był dopiero szóstym startem w tym roku.

- "Myślałem, że moja forma będzie wyższa, jednak nie mogę się za to karać, gdyż wracam po przerwie. Widocznie potrzebuję jeszcze więcej meczów, by wrócić do optymalnej dyspozycji. Nie przeszkadzało mi to, że grałem jako obrońca tytułu, czułem ekscytację, że mogę wrócić na kort, cieszyć się grą, szczególnie w Polsce. Jestem wdzięczny wszystkim kibicom, którzy mnie dziś wspierali i mam nadzieję, że następnym razem pójdzie mi lepiej - podsumował Kaśnikowski. O samym spotkaniu powiedział: - Misolic podniósł poprzeczkę bardzo wysoko, poczułem presję z jego strony, zaczął grać mocne i głębokie piłki, stąd wzięły się u mnie niewymuszone błędy."

We wtorek dokończenie pierwszej rundy w Parku Tenisowym Olimpia. Około godziny 16 Daniel Michalski i Tomasz Berkieta zmierzą się w bratobójczym boju na korcie centralnym. Wydaje się, że faworytem polsko-polskiego starcia jest 25-letni Michalski, który plasuje się na 307. miejscu w rankingu ATP. 18-letni Berkieta jest w światowym zestawieniu 848., ale przyjechał do Poznania po świetnym występie w turnieju ITF w Messynie. Triumfował tam zarówno w grze pojedynczej, jak i deblowej. Warto podkreślić, że Berkieta i Michalski mierzyli się ze sobą w ubiegłym roku w trakcie turnieju ITF w Poznaniu. Górą w dwóch setach był Michalski (6:3, 6:1).

Więcej szczegółów dotyczących wydarzenia znajdą Państwo na oficjalnych kanałach Poznań Open.

Wydarzenie odbywa się przy wsparciu finansowym ze środków Wydziału Sportu Urzędu Miasta Poznania.