Weststadt dziś to ciekawa, relatywnie zielona część Jeżyc o przyjaznej, niskiej zabudowie, z wciąż istniejącymi zielonymi podwórkami. Dziś broniony jako cenny układ architektoniczny obszar ma bardzo dwuznaczną historię. Weststadt powstało w czasie nazistowskiej okupacji i było częścią większego planu zabudowy i przebudowy zachodniej części miasta. Powstałe wówczas osiedle było efektem planu, idei, za którymi stał ludobójczy reżim. Wprost deklarowano, że "wszystkie budynki, które Niemcy stworzą w przyszłości w Reichsgau Wartheland, muszą być świadectwem lepszego i prawdziwszego zmysłu budowlanego i niemieckiego ducha wspólnoty". Widzimy zatem, że architektura wprost miała być materialnym wyrazem idei, miała wytwarzać i utrwalać polityczno-ideowy projekt. Innymi słowy pełniła funkcję propagandową. Dzielnica, cały zachodni Poznań, miała wyrażać "nowego ducha", formatować życie społeczne, kształtować ciała i umysły.
Widać dziś wyraźnie "niemiecki", a może "berliński" charakter tego fragmentu miasta. Natomiast nieco mniej wyraźne są idee stojące za planem. Osiedle okazało się funkcjonalnie zaprojektowanym obszarem, choć pewnie wymagającym modernizacji (szczególnie ogrzewania). Mamy tu zatem do czynienia z przewrotną "chytrością rozumu", odwołując się do pojęcia Hegla. To, co miało stanowić wyraz panowania, stało się zintegrowanym z otoczeniem osiedlem, na tyle ciekawym i atrakcyjnym, że wartym ochrony. Widać zatem wyraźnie, że materialność nie daje się tak łatwo podporządkować nakazom idei i ideologii. Choć pewnie widoczne byłoby to bardziej, gdyby okupantom udało się zrealizować plan do końca, wedle którego dzisiejsza ulica Bukowska byłaby pompatyczną aleją, gotową na przyjęcie parad i defilad wojskowych.
Współczesna filozofia od dłuższego czasu obserwuje ponowne zainteresowanie rzeczami, obiektami. Filozofowie tacy jak Langdon Winner przekonywali nas, że "rzeczy mają swoją politykę". Gdy opisywał politykę "zaklętą" w obiektach, odwoływał się do słynnego przykładu mostów w parkach Nowego Jorku. Jego zdaniem były one zbudowane celowo na tyle nisko, aby nie mogły przejeżdżać pod nimi autobusy. Tym samym parki na dobre odcięto od komunikacji autobusowej. Zważywszy, że w USA autobusami jeżdżą głównie osoby mniej zamożne i Afroamerykanie, to w ten sposób, zdaniem Winnera, rasistowska w swych konsekwencjach polityka została zrealizowana pozornie neutralnymi środkami. W przypadku Weststadt okazało się, że "polityka obiektów", funkcjonalne osiedle zbudowane dla okupanta jest trwalsze od złowrogiego projektu politycznego, który je zrodził. Zróżnicowanie budynków, szerokie podwórka, boiska planowane były jako elementy osiedla odpowiadające wspólnotom partyjnym NSDAP. Ta struktura miała też pomagać we wzajemnej, partyjnej strukturze społecznej.
Okazało się jednak, że rzeczy, architektura mają swą autonomię i efekt jest odwrotny od tego, o którym pisał Winner. Rzeczy, jak widzimy, bywają krnąbrne i podporządkowywanie, splatanie ich z ideologią przynosi często nieoczekiwane efekty. Victoria Smolkin-Rothrock pokazywała w swych badaniach, jak kampanię ateizacji w ZSRR wspierano równoległym ruchem popularyzacji nauki, szczególnie astronomii. Popularne były mobilne obserwatoria, które jeździły na głęboką prowincję, by przy pomocy teleskopu ukazywać otchłań kosmosu i nieść przesłanie naukowego socjalizmu. W praktyce okazywało się, że siła artefaktu, obiektu nie zawsze wystarczy. Smolkin przywołuje przypadki, gdy obserwacje nieba były wpisywane przez chłopów, kołchoźników w tradycyjny religijny światopogląd.
Widzimy zatem, że rzeczy, obiekty architektury splatają się z ideami i ideologią w złożony sposób, mogą być naszymi sojusznikami, ale mogę też stawiać nam opór, być wrogami. Bez poznawania tego, jaką rzeczy mają "politykę", nie będziemy wiedzieć, jakie będą efekty naszych działań "z rzeczami".
Rozpocząłem tekst od tego, że dziś osiedle Weststadt jest zagrożone. Jest ono zagrożone zarówno przez ideologię, jak i przez "rzeczy". To pierwsze to "betonoza", czyli zabudowywanie każdego skrawka przestrzeni w pogoni za maksymalizacją zysku. Drugie to zagrożenie ze strony "polityki samochodów", które zajmują coraz więcej naszej przestrzeni, pochłaniając parki, trawniki, chodniki. Widać to też w Weststadt, które odcięte jest od Ogrodów i terenów zielonych w okolicach Rusałki szeroką dwupasmową ulicą Przybyszewskiego, tnącą naturalne ciągi piesze. Bez zrozumienia owej "żarłocznej" polityki samochodów utkniemy w bezsensownych kłótniach między sobą. Nie możemy też udawać, że nie widzimy, iż "niewidzialna" ręka rynku w praktyce okazuje się całkiem betonowa.
Przykład Weststadt pokazuje, że związki między ideologią a materialnością są złożone. Okupanci starali się zbudować miasto dla nowego "aryjskiego" zdobywcy. Okazało się jednak, że osiedle, układ architektoniczny, zieleń w swej autonomicznej sile szybko "strząsnęły" z siebie owo ideologiczne piętno. Nowi powojenni mieszkańcy w sojuszu z przyjazną mieszkańcom architekturą osiedle to zdenazyfikowali.
Dziś nad Jeżycami, a także nad samym Weststadt ciąży widmo innej ideologii. Sprzedawana na folderach reklamowych wizerunkiem auta na tle pustych krajobrazów, obiecuje ruch, komunikację i przestrzeń, co pokazywał już w roku 1957 francuski filozof Roland Barthes. Obietnica wydaje się pozytywna, tyle tylko, że polityka zaklęta w samochodzie jako rzeczy, przedmiocie doprowadza do dokładnie przeciwnych efektów.
Musimy rozumieć oba poziomy - zarówno to, że idee musimy przyoblekać w postać materialną, jak i to, że materia, mury, rzeczy mają swoją autonomię, bez której zrozumienia nasze plany skazane są na porażkę.
Andrzej W. Nowak
Andrzej W. Nowak - profesor Wydziału Filozoficznego. Interesuje się problematyką z zakresu ontologii, w tym ontologii społecznej, społecznych studiów nad nauką oraz socjologią wiedzy.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022