FESTIWAL FABUŁY. Właśnie to i właśnie tak

- Pani prof. Dobrochna Ratajczakowa powiedziała, że dramat to sługa dwóch panów. Ale może dobrze byłoby powiedzieć, że to dziecko dwojga rodziców? Bo fajnie mieć dwoje rodziców, lepiej niż jedno. A teatr może być jednym z nich - mówiła podczas spotkania Dramat to nie literatura? Malina Prześluga. Z postawionym pytaniem zmierzyły się również dwie inne dramatopisarki: Anna Wakulik, laureatka Poznańskiej Nagrody Literackiej 2023 i kilkukrotna finalistka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej oraz Ishbel Szatrawska, której Żywot i śmierć pana Hersha Libkina z Sacramento w stanie Kalifornia dwa lata temu walczyły o Paszport "Polityki".

. - grafika artykułu
fot. Monika Nawrocka-Leśnik

Dramat to literatura, którą warto znać. Prowadzący to spotkanie Piotr Dobrowolski oraz jego gościnie właściwie z tym stwierdzeniem nie dyskutowali. Raczej przekonywali - choć i tak pewnie już przekonanych, obecnych na widowni Sali Wielkiej CK Zamek uczestników Festiwalu Fabuły, że dramaty nie tyle można, co nawet czytać trzeba. Bo te mogą być taką samą lekturą przed snem, co proza. I żałowali, że żadnego współczesnego dramatu nie ma na liście lektur szkolnych.

Czy pisząc dramaty, Prześluga, Wakulik i Szatrawska, są pisarkami? I czy bycie dramatopisarką to coś innego niż bycie pisarką? W tej kwestii bohaterki spotkania były jednogłośne, bo nie zawsze piszą z myślą o tym, że ich teksty muszą się znaleźć na scenie. Z resztą zdarza się, że ich dramatami szybciej interesują się czytelnicy niż właśnie teatry. - Ja czuję się dramatopisarką, z akcentem na tę drugą część słowa. To tak, jak byś zapytał szewca czy warto chodzić w butach - zaczęła związana z Poznaniem i z Teatrem Animacji Malina Prześluga. - Czuję, że jest to literatura w moim wykonaniu. Kiedy siadam do pisania, to myślę strukturą tekstu. Oczywiście mam z tyłu ten świat, który inscenizacja/teatr ma później załatwić, ale jednak myślę mocno literacko - mówiła dalej pytana o literackość dramatu.

Jej zdaniem dramat jest bliższy człowiekowi, bo często jest reakcją, odpowiedzią na to, co się dzieje. - Powstaje szybko, bo nie muszę się martwić o te wszystkie opisy przyrody, stwarzanie świata [...] Siadam i przelewam istotę, stwarzam to, co jest najważniejsze. A teatr załatwia to pośrednictwo, które na przykład w książce buduje narrator. Może to jest skrót, ale nie powiem, że pójście na łatwiznę. To jest utrudnienie dla mnie jako autorki, bo nie wiem jak ten świat będzie wyglądał dla innego człowieka [...] Dramat to rodzaj skrótowego dojścia do tego, co jest rdzeniem. Nie potrzebujemy opisu przyrody, bo dojść do relacji. To jest urzekające.

Ishbel Szatrawska: - Częstym zarzutem wobec prozy jest to, że autor za dużo dopowiada i niewiele zostawia dla wyobraźni czytelnika. Ale każda literatura moim zdaniem ma w sobie taki aspekt, przestrzeń na to, żeby odbiorca mógł sobie dopełnić to, co czyta czy odbiera. Też się czuję pisarką, dramatopisarką. Natomiast jest coś, co mnie w dramacie nieustannie ujmuje, co jest jego siłą i jest bardzo literackie wbrew pozorom, ale też życiowe. Mianowicie, jest to najbardziej naturalna forma wypowiedzi. Przecież na co dzień posługujemy się dialogami i monologami, nie opisujemy przyrody [...] Oczywiście dramat zostawia większe pole do wyobrażania sobie, ale przyznaję, że ja sama nie zawsze tak robię. Mam tendencję do rozbudowanych didaskaliów [...] Dramat w czytaniu zyskuje przez dynamikę [...] To siła dramatu, bo to uwypukla postaci i ich motywacje czy to, jak mówią.

Anna Wakulik: - W naszej formie twórczości ludzie do siebie (albo wewnętrznie) po prostu mówią. W jakiś sposób wypowiadają, również swoje emocje [...] My trzy - nie wiem czy się dziewczyny zgodzicie, ten impuls do pisania w większości naszych tekstów nie pochodzi z zamówienia, jakiegoś teatralnego wydarzenia, które ma być przez nas obsłużone literacko, tylko większość była przez nas napisana, bo chciałyśmy. I to stwarza dla mnie definicję dramatopisarki.

Czy zdaniem autorek forma podawcza tekstu ma jakieś znaczenie? Bo przywykliśmy do tego, że dramat zgodnie z klasyczną definicją, to bezpośrednie wypowiedzi postaci w mowie niezależnej.

Szatrawskiej to, że dziś zacierają się zarówno rodzaje jak i gatunki literackie daje dużą wolność. - Uważam, że dramat się dużo łatwiej pisze niż prozę [...] Mam w sobie dużą niezgodę na to, że dramat jest wypychany gdzieś poza obręb literatury, traktowany właśnie jako sługa dwóch panów - słusznie zauważyłaś [zwrot do Maliny Prześlugi - przyp. red.], że to pejoratywne określenie. Jeżeli chodzi o teksty, które nie bazują na dialogach, to nikt nie pyta czy to się sprzeda, czy to się opłaca. To się wydaje. To dla mnie sztucznie wygenerowany podział, co powoduje to, że dramatu na rynku czytelniczym prawie nie ma [...] W XXI wieku, kiedy jesteśmy zainteresowani hybrydami literackimi, powinniśmy to wykorzystać, żeby - powiem brzydko, coś ugrać.

Co decyduje o tym, że tekst jest dramatem? Skąd bohaterki wiedzą, że to co napisały właśnie nim jest? Pod inną etykietą łatwiej byłoby go sprzedać.

Prześluga od razu zażartowała, że raczej by się zorientowała, że zaczęła pisać prozą, bo za długo by jej szło. - Dla mnie motorem, punktem wyjścia w całym procesie twórczym jest potencjał eksperymentu i gmerania w tej materii dramaturgicznej i szukania czegoś dla siebie, np. a może niech gadają w mowie zależnej [...] A może to jakoś połamać, zrobić wywrotkę. I dramat na to pozwala. To najbardziej uwalniający gatunek, może poza poezją. Pozwala artyście być artystą [...] Nasze bycie dramatopisarkami polega na tym, że chcemy napisać właśnie to i właśnie tak. I to jest ta wolność.

Anna Wakulik: - Będę trochę adwokatem diabła, czyli aspektu teatralności [...] Dla mnie bohater jest elementem centralnym. Staję się na chwilę kimś, gdy piszę z jego perspektywy, kiedy wchodzę jako postać w dialog z inną postacią. To taki wewnętrzny teatrzyk.

Z myślą, że dramat jest niesamowicie pojemną i wolnościową formą, bo pozwala na przeróżne rozwiązania, zgodziła się też Ishbel Szatrawska. - Możemy zanegować wszelkie możliwe zasady rządzące światem, które przedstawiamy w pierwszych scenach, albo zrobić jakąś przewrotkę formalną [...] My na nic się nie umawiamy z czytelnikiem jak w prozie. Mamy wpisaną pewną "sztuczność" teatru w domyśle. Zgadzamy się, że może się zdarzyć coś, czego nie oczekiwaliśmy, co jest dziwne.

Gościnie solidarnie przyznały się do tego, że już w szkole średniej czytały dramaty, do swoich miłości, inspiracji, ale też rozczarowań. - Brałam to, co byłam dostępne, zarówno w bibliotece szkolnej, jak i w księgarniach. To było pod koniec lat 90-tych, więc nie było tego dużo. Kupowałam "Dialogi". Ale przede wszystkim byli to Witkacy i Friedrich Dürrenmatt [...] Dürrenmatt ma wszystko dobrze rozplanowane. Ale to Witkacy był moją wielką miłością. Po wielu latach stwierdzam jednak, że był lepszym malarzem niż dramatopisarzem - opowiadała Ishbel Szatrawska.

Malina Prześluga: - Ja w liceum zaczytywałam się w absurdalistach - Beckett, Ionesco, Genet. Jadłam ich garściami. Lubiłam też bardzo Różewicza [...] Dzisiaj jak do nich wracam, myślę, że to takie "dziady". To, co wtedy było rodzajem wolności, kilka pokoleń już odtworzyło i przemieliło. Jesteśmy dziś w innym miejscu.

Trzytomową Antologię dramatu amerykańskiego wygrzebała z kolei w czasach licealnych Anna Wakulik. - To było dla mnie odkrycie [...] Realizm i ludzie, którzy mają coś ze sobą do załatwienia - zdradziła.

Na spotkaniu padło też pytanie o perspektywy, które są uruchamiane, kiedy do głosu dochodzą bohaterowie. Czy każdy z tekstów wzbogaca wewnętrznie autora i czy każda z perspektyw jest przyjemna? Do odpowiedzi wezwano Malinę Prześlugę. - Poza chęcią eksplorowania obszarów strukturalno-formalnych, gdzie mnie jeszcze nie było, to tym, co mnie jeszcze zmusza do pisania, to jest to, że ja się tym sama mocno terapeutyzuję. W ogóle obcowanie z literaturą jakkolwiek, bycie czytelnikiem, sprawia, że jesteśmy bardziej wrażliwi na innych. Kiedy jestem w procesie pracy nad tekstem, to mocno się integruje z postaciami, to nimi jestem. To ubogacanie jest moją bazą. Dużo z tego czerpię. Może niektórzy stwierdzą, że jestem egoistką, że znajduje sobie postaci i tak się leczę. Ale dopóki jestem ze sobą szczera, to jest ok.

Publiczność nie zawiodła, ciekawa była np. tego czy wiersz można pisać dramatem albo w jaki sposób konstruuje się postaci i czy istnieje taka, którą trudno przedstawić w dramacie? - Im trudniej, tym fajniej - odpowiedziała Wakulik. - Jeśli nie wiesz jak to zrobić, to zrób to dla dzieci - żartowała z kolei Prześluga. - Czasem coś jest inspirowane postacią. Pisałam np. o Wandzie Rutkiewicz [...] Aspekt dokumentacji był duży, są pamiętniki [...] Dużo tego było, ale problem był z wyłuskaniem tego, co cię interesuje. Trzeba znaleźć to, co łączy cię z postacią. Może np. lęk?

Malina Prześluga: - Kiedy na moim biurku leży dużo książek, to znaczy, że piszę na zlecenie [...] Jeżeli piszę sama, bo mam taki kaprys, nie mam na biurku nic poza kawą. To znaczy, że ta postać w jakiś sposób do mnie gada [...] Olga Tokarczuk opisała to w Czułym narratorze i ja na szczęście nie muszę [...] Po doświadczeniach z dramaturgią dziecięcą wiem, że wszystko może gadać. Ale nie chodzi o to, kto gada, tylko co ma do powiedzenia. I jeżeli ja nie czuję, że to jest moje, że się z tym dobrze czuje, to to jest ta granica, której nie chcę przekraczać.

Ishbel Szatrawska: - Ja bardzo długo myślę o tekście, wszystkie klocki muszą mi się poukładać w głowie. A potem jak siadam, to jestem jak maszyna [...] Po zebraniu informacji po prostu się ze mnie wylewa [...].

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Festiwal Fabuły: Dramat to nie literatura? Spotkanie z Maliną Prześlugą, Ishbel Szatrawską, Anną Wakulik
  • CK Zamek
  • 23.05

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024