Orkiestra lekko elektryzująca

Publiczność, która będzie chciała usłyszeć w niedzielę w Poznaniu na żywo wielkie hity z repertuaru Electric Light Orchestra może spodziewać się, że otrzyma to, czego pragnie...

. - grafika artykułu
Electric Light Orchestra. Fot. mat. prasowe

Jeśli zaś ktoś czeka na magnetyczne spotkanie z członkami klasycznego składu E.L.O., to sprawa wydaje się nieco bardziej skomplikowana...

Czasy największej świetności i ogromnej popularności zespołu to czas od połowy lat 70. do połowy 80., czyli wówczas, gdy koncert grupy w naszym kraju mógł pozostawać jedynie w sferze marzeń. Teraz więc - z jednej strony muzycy, z drugiej publiczność - nadrabiają dawne zaległości, spełniają dawne marzenia. Warto jednak zwrócić uwagę, że to już nie do końca ten sam zespół, o czym świadczy jego aktualna nazwa Electric Light Orchestra The Former Members (skracana czasami po prostu do The Orchestra).

Zuchwałość?

Jak wieść niesie zdolny gitarzysta i kompozytor Jeff Lynne powiedział swego czasu, że punktem wyjścia dla jego zespołu - Electric Light Orchestra było kontynuowanie tego, co Beatlesi osiągnęli w utworze "I'm The Walrus".  Oczywiście, wpisywanie swojej twórczości w kontekst dokonań największej grupy w historii muzyki rockowej, mogło w ówczesnych czasach uchodzić za pewną zuchwałość. Na szczęście jednak Jeffa Lynne'a usprawiedliwiły jego dokonania. Nie, ELO nigdy nie dorównało klasą Beatlesom, ale też przedstawiło swój bardzo charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny (choć eklektyczny) styl, który przyniósł mu zasłużenie ogromną popularność.

Parada hitów

Co było siłą Electric Light Orchestra? Umiejętne balansowanie ponad gatunkowymi podziałami, inteligentne nawiązania do dokonań innych wykonawców, a wreszcie bezsprzecznie wielki talent kompozytorski Jeffa Lynne'a. To dzięki niemu historia grupy jest również historią wielkich hitów. A muzyka ELO w błyskotliwy sposób nawiązywała do wielu stylów: do rocka progresywnego i klasycznego rocka and rolla, do beatlesowskich harmonii, czasem po prostu do przebojowej muzyki pop, a nawet muzyki tanecznej.  Bywało, że zdradzała ambicje nawiązywania do muzyki klasycznej, choć wplecenie w rock'n'rollowy standard "Roll Over Beethoven" fragmentu Beethovenowskiej V Symfonii wielu uznało za pomysł pretensjonalny (dla innych pozostał niezapomniany).

Biografia zespołu to jednak prawdziwa parada wielkich hitów, jak "Telephone Line", "Turn To Stone", "Mr Blue Sky", "Last Train To London", "Confusion", "Don't Bring Me Down", "21st Century Man", "Ticket To The Moon", "Hold On Tight To You Dream", "Rock And Roll Is King" czy słynne, niemal dyskotekowe "Xanadu" - wykorzystane w filmie z Olivią Newton-John. Płyty takie jak "Eldorado", "A New World Record", "Discovery" czy swego czasu szalenie popularne w Polsce "Time" zapewniły grupie stałe miejsce w historii rocka i muzyki pop.

Lynne spotyka Beatlesów

Po zawieszeniu działalności w 1987 roku sam Jeff Lynne powrócił do starej nazwy jedynie raz, na przełomie wieków, by w 2001 roku wydać płytę "Zoom". Nie chciał oglądać się za siebie i wspominać "starych czasów", wolał szukać nowych natchnień. Podjął pracę jako wzięty producent nagrań innych wykonawców. W połowie lat 90. był producentem (a jednak!) dwóch nowych nagrań Beatlesów - "Free As A Bird" i "Real Love" - które powstały na bazie dawnych nagrań Johna Lennona, do których pozostali koledzy dopisali swoje dźwięki. Wątek beatlesowski pojawia się w jeszcze innym miejscu biografii Lynne'a. W latach 1988-1990 artysta stał się członkiem jednej z najbardziej ekscytujących supergrup w historii, niesłusznie nieco zapomnianego Traveling Wilburys. Wierzyć się nie chce kto stworzył jej skład obok Lynne'a: Bob Dylan, Roy Orbison, Tom Petty i ex-Beatles George Harrison. Czy można się dziwić, że mając takie zajęcia na głowie, były lider nie był zainteresowany wskrzeszaniem Electric Light Orchestra? Do tego ostatniego bardzo namawiali go dawni koledzy.

Part II

Lynne postawił jednak na swoim - i przez kilkanaście lat, począwszy od 1989, odnowiony zespół funkcjonował, ale pod zmienioną nazwą - ELO Part II. I to do tej idei nawiązuje grupa, której posłuchamy w niedzielę w Sali Ziemi. Pomysłem na brzmienie grupy Electric Light Orchestra The Former Members jest oczywiście odwołanie do repertuaru wielkiego poprzednika, oczywiście również ku uciesze publiczności.

The Orchestra  

Najbardziej symboliczną postacią w grupie jest skrzypek Mik Kaminski - który, jako jedyny z dzisiejszego składu, przez wiele lat grał w oryginalnym składzie ELO. Obok niego zagra m.in. Louis Clark, który przez lata pomagał Lynne'owi przy aranżowaniu partii orkiestrowych, a potem był również członkiem ELO Part II. W tym ostatnim zespole grali też Eric Troyer - instrumenty klawiszowe, gitara i Parthenon Huxley - gitara, śpiew. Nowymi postaciami w tym kontekście są Glen Burtnik - gitara basowa, śpiew i Gordon Townsend - perkusja. Wszyscy mają za sobą bogate muzyczne doświadczenia, możemy się więc spodziewać znakomicie brzmiącej muzyki. A repertuar zapewne będą stanowić - jakże by inaczej - wielkie hity Electric Light Orchestra.

Tomasz Janas

  • Koncert Electric Light Orchestra
  • Sala Ziemi MTP
  • 10.11, g. 19
  • bilety: 120, 150 i 190 zł