Robot, miłość i śmierć

Stanisław Lem napisał kiedyś, że "są na niebie i ziemi rzeczy, o których nie śniło się nawet robotom" - o filmie Yang pisze Przemysław Toboła.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Stanisław Lem napisał kiedyś, że "są na niebie i ziemi rzeczy, o których nie śniło się nawet robotom". Główny bohater filmu koreańskiego reżysera Kogonady, android o imieniu Yang, spokojnie mógłby być też bohaterem jednej z Bajek robotów, jakie Lem napisał przed laty. Konwencja science fiction jest bowiem tylko kostiumem do opowieści o rodzinie i miłości która spaja jej członków, oraz śmierci dziecka, która jest wyzwaniem dla jego rodziców i przybranego rodzeństwa. Kogonada jest krytykiem filmowym, w esejach wideo od lat opowiada o swoich fascynacjach największymi mistrzami kina: Ozu, Bergmanem, Bressonem i wielu innych, nie mniej wielkich.

Yang to jego drugi film, ale podobnie jak debiutancki Columbus (2017) dopracowany od pierwszego do ostatniego kadru. Można też traktować go jako próbę generalną umiejętności reżysera przed realizacją jednego z najlepszych seriali, jakie widziałem w ostatnich latach - Pachinko. Kanwą scenariusza filmu jest nowela Alexandra Weinsteina Saying Goodbye to Yang, pochodząca z cyklu Children of the New World. Gdzieś w niedalekiej przyszłości żyje pozornie zwykła rodzina 2+2. Ojciec (Colin Farrell) i matka (Jodie Turner-Smith) adoptują chińską dziewczynkę Mikę (Malea Emma Tjandrawidjaja). By pomóc córce poznać kulturę ojczystych Chin, kupują z drugiej ręki androida imieniem Yang (Justin H. Min). Pewnego dnia Yang przestaje działać, więc ojciec desperacko próbuje naprawić robota, by przywrócić status quo rodziny.

Przemysław Toboła

  • Yang
  • reż. Kogonada
  • premiera: 1.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022