"Sęk", czyli pomysł na śpiewanie

Sporo wzruszeń, ale też dobrej zabawy i wybitnych piosenek - tak w skrócie scharakteryzować można sobotni wieczór w Sali Wielkiej CK Zamek, gdzie Mariusz Lubomski promował swoją najnowszą płytę, Sęk You.

. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Blisko dwugodzinny sobotni występ zakończył się owacją na stojąco, wieloma wzruszeniami i niekłamanym zachwytem publiczności licznie wypełniającej salę. Lubomski zaproponował to, co od lat jest jego najmocniejszą stroną: liryzm -  nie kłócący się z błyskotliwym poczuciem humoru, inteligentne teksty wpasowane w atrakcyjnie brzmiące utwory, świetne kompozycje własne wyrywające piosenkę z estradowego banału, wspaniale brzmiący zespół, który kołysze, swinguje, przekonująco umie wkomponować się w klimat ballady, ale i dynamicznego (niemal rockowego) songu. I do tego bezdyskusyjna sceniczna osobowość samego lidera, przekładająca się na niepowtarzalne interpretacje mądrych piosenek.

...Again

Rzadko który artysta decyduje się na taką formę fonograficznej (nie)aktywności jaką proponuje Lubomski. Swą poprzednią studyjną płytę, świetną Ambiwalencję, artysta opublikował... przed czternastoma laty. Potem była jeszcze koncertowa Lubomski w Trójce Again, na której, o czym warto pamiętać, także pojawiło się kilka piosenek, których nie było wcześniej na płytach. Ale jej wydanie też nastąpiło już dziewięć lat temu. W świecie współczesnej kultury pop, gdy mody i gwiazdy zmieniają się co kwartał, wydawać by się to mogło strategią samobójczą. Tyle, że pod jednym warunkiem: takim mianowicie, że respektujemy reguły narzucane przez show business. Tymczasem Lubomski wprawdzie pojawia się na wielu festiwalach, scenach, koncertach, ale od zawsze dystansował sie wobec mielizn muzyki popularnej. Dlatego jego twórczość jest tak fascynująca - bo idzie naprawdę własną drogą. A płyty nagrywa po prostu wtedy, kiedy przychodzi na to czas, kiedy rodzi się materiał, który ma coś do przekazania. Oczywiście ja też żałuję, że artysta nagrywa tak rzadko, ale przecież trudno nie uszanować jego twórczych wyborów.

Sęk You

Zresztą, kiedy już płyta się ukazuje to - tak, jak w przypadku najnowszej: Sęk You - zazwyczaj nie pozostawia wątpliwości, że warto było czekać. Tak, jak i na sobotni koncert, który był premierowym, po ukazaniu się w ostatni piątek marca najnowszego krążka. W paru miejscach było słychać, że artyści są na scenie wspólnie po raz pierwszy, dlatego zdarzało się nieco bardziej asekuracyjne, nieco bardziej oczywiste granie, ale i tak robiło ono znakomite wrażenie. Zresztą, patrząc na potencjał, którym dysponują trzej towarzyszący liderowi muzycy (w tym świetny multiinstrumentalista Michał Rybka) pomarzyć można, by jak najszybciej powrócili znów do Poznania. Nie mam wątpliwości, że z każdym kolejnym koncertem ten zespół będzie grał jeszcze lepiej.

Średniowieczność

Pierwsza część wieczoru upłynęła pod znakiem utworów z najnowszego albumu Lubomskiego. Usłyszeliśmy niemal wszystkie piosenki (z wyjątkiem jednej), wypełniające tę świetną płytę. Wśród nich singlowy utwór Średniowieczność, w którym artysta śpiewając, nie tylko o sobie, wylicza: "Za młody na metę, / za stary na start / Zbyt ciężki, by wzlecieć, / zbyt lekki, by spaść. / Za głupi na prawdę, / za mądry na mit. / Zbyt czerstwy, by ładnieć, / zbyt świeży, by gnić". W tym poczuciu bycia pomiędzy skrajnościami istotne jest jednak, by szukać własnej opowieści, własnej odpowiedzi. Dlatego nie wolno dać się uśrednić. I jak dalej śpiewa Lubomski w tej samej piosence: "Średni wstręt, średnia chęć, / średnia wiedza o świecie, / średnio dość kręci mnie / całe to średniowiecze!". Każdy może sam odnieść się do tak zdefiniowanego programu na życie. W odniesieniu do Mariusza Lubomskiego powiedzieć można z całą pewnością, że podejrzenie o  "średniowieczność", o bycie niezauważalnym średniakiem absolutnie go nie dotyczy. Jego sposób śpiewania, sposób bycia na scenie, jedyna w swoim rodzaju choreografia (taniec? kołysanie się?) - wszystko to są elementy absolutnie oryginalne i niepowtarzalne. Współtworzące ważne artystyczne przesłanie jednego z najważniejszych przedstawicieli polskiej "piosenki godnej zainteresowania" (albowiem bez wątpliwości jest i szeroki nurt przeciwny).

Ambiwalencja

Drugą część koncertu współtworzyły piosenki z różnych okresów działalności artysty - wbrew jego nieco kokieteryjnym wyznaniom układające się w spójny obraz, może nieco mozaikowaty, za to niezwykle wyrazisty, a do tego przejmujący i przekonujący. Posłuchaliśmy zatem również większości utworów wypełniających poprzednią studyjną płytę - Ambiwalencja. Były i piosenki znacznie starsze: na przykład pamiętająca debiutancki krążek artysty sprzed nieomal trzech dekad słynna Spacerologia, dalej: Psychobójca - wspaniała polska wersja legendarnego songu zespołu Talking Heads czy Przepuściłem majątek. Ten ostatni, jak wyznał sam artysta, utwór sprzed czterech dekad, napisany wówczas wspólnie z Rafałem Bryndalem, zabrzmiał w wersji niecodziennej. Lubomski z gitarą akustyczną usiadł na brzegu sceny i zaśpiewał utwór, nadając mu wymiar intymnego wyznania. Zabrzmiały także dwie równie stare piosenki - przed laty wykonywane przez zespół o znaczącej nazwie I z Poznania, i z Torunia. Wierni słuchaczy mogą je pamiętać z ostatniej płyty koncertowej artysty. Straciły swój historyczny, sentymentalny wyraz i stały się znów aktualne wobec barbarzyńskiej agresji Rosji na Ukrainę. Tak jest, gdy w piosence Blok  Lubomski śpiewa: "Jak z parteru chcieli odejść do innego całkiem bloku / Pan dozorca użył siły i przywrócił szybko spokój". Ale i gdy w songu Indianie i kowboje śpiewa o Indianach którzy "z ukrycia napadali" na niewinnych sąsiadów - i wykrzykuje: "Nie popuścimy więc nic... czerwonym!". Tak oto rzeczywistość w ponury sposób aktualizuje piosenki sprzed wielu lat.

Zegarek po starym

Z innej strony artysta "przyjeżdżającym do nas dziewczynom" - jak się wolno domyślić, z Ukrainy - poruszająco dedykuje piosenkę Ja jestem mąż z powtarzającym się refrenem: "Więc Ci powiem tak jak człowiek / Spod spuszczonych powiek / Że zostaniesz zawsze we mnie / A ja chciałbym w Tobie" - i raptem jest to song o nieprzezwyciężalnym ładunku tęsknoty i melancholii. Co ciekawe, to tekst mistrza słów w  piosence, Jana Wołka. Wspominam o tym dlatego, że chociaż większość piosenek wykonanych tego wieczora były utworami do słów również znakomitego "tekściarza" - Sławomira Wolskiego, to swoistą klamrą koncertu okazały się właśnie teksty Jana Wołka. Całość zaczęła się od jego starej pieśni A teraz idę - po latach na nowo umuzykalnionej przez Lubomskiego, Na koniec zabrzmiał zaś napisany przez tego samego autora jeden z najbardziej poruszających tekstów - Zegarek po starym. Nie dziwi mnie,  że po nim publiczność wstała z miejsc. Potem był jeszcze jeden bis, ale miał on już chyba mniejsze znaczenie. To był naprawdę piękny wieczór!

Tomasz Janas

  • Mariusz Lubomski
  • CK Zamek
  • 2.04

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022