ZAPISKI Z LAMUSA. Czarodziejka

"Mocny uścisk dłoni - przemiły uśmiech - głębokie spojrzenie rozumnych oczu... Postać dziewczęca, smukła, subtelna sylwetka - rozwiana czupryna jasno - blond włosów" - czytamy w "Nowym Kurierze" (nr 111/1932) w artykule U czarodziejki uroku i wdzięku. Anonimowy autor tym sposobem zapowiedział rzecz, którą wszyscy czytelnicy uwielbiają, czyli wywiad z kolejną gwiazdą, która odwiedziła Poznań. I to po raz pierwszy!

Dwie kobiety i dwóch mężczyzn przy okrągłym stoliku. Jedna z kobiet uśmiecha się delikatnie, druga ma nadąsaną minę. - grafika artykułu
Fragment przedstawienia "Szczęście od jutra" w Teatrze Miejskim w Krakowie; od lewej: Kazimierz Fabisiak, Mila Kamińska, Stefan Michalak i Barbara Ludwiżanka, 1932. Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Mila Kamińska wcześniej nie miała okazji gościć w stolicy Wielkopolski. Była to więc wizyta inaugurująca kontakt poznańskiej publiczności z cieszącą się uznaniem aktorką. Ta już na początku rozmowy z reporterem miała wspomnieć, że Poznań to miasto, "o którym tak wiele słyszała i który tak bardzo chciała poznać". Tego rodzaju zapewnienia musiały działać na publiczność lepiej, aniżeli jakikolwiek afrodyzjak. Któż nie lubi, gdy chwali się to, co jest jego? Komu serce się nie raduje, kiedy słyszy, że miła wieść niesie się o tym po świecie? Po takim wyznaniu dziennikarz nie miał wyboru - musiał wątek ten kontynuować. Dopytał więc, jakie wrażenie Poznań wywarł na artystce. A wrażenie to, jak czytamy dalej, było "przemiłe - miasto czyste jakoś dziwnie białe - tchnące kulturą zachodu". Te słowa musiały wywrzeć jeszcze większe, piorunujące nawet wrażenie, przyczyniając się do nagłego skoku dumy ze swojego miasta, porównanymi już nie tylko do innych, dużych miast w Polsce, ale w świecie całym! Ciekawość reportera została zaspokojona - mógł przejść do pytań związanych z powodami wizyty aktorki w Poznaniu.

Te były oczywiście artystyczne, związane z wystawieniem na deskach Teatru Nowego sztuki pt. Szczęście od jutra. W jaką rolę wcieliła się w spektaklu artystka? "Co gram? - Rolę, która mi niesłychanie odpowiada. - Kobietę-kopciuszka, której całe życie nie rozumiano i nie doceniano - kobietę, która stanąwszy niespodziewanie w obliczu nagle zrodzonej miłości, walczy o swoje prawo do szczęścia, popadając w konflikt z całym tradycyjnie ustalonym światopoglądem, oddając w końcu najwyższą ofiarę osobistą, silniejszemu nad wszystko uczuciu macierzyńskiemu..." - odpowiadała.

Mila Kamińska zwróciła przy tym uwagę, że sztuka ta "to jedna z najgłośniejszych nowości polskich, ostatni utwór słynnego komediopisarza Stefana Kiedrzyńskiego, autora «Uśmiechu losu»". Co działo się w jej życiu poza występami? Tu odpowiada refleksyjnie, innej odpowiedzi od wytrawnej aktorki spodziewać się nie można: "O sobie? - cóż - moje życie - to scena - scena i jeszcze raz scena. Każda rola mnie interesuje, jest dla mnie nowem przeżyciem - emocją, przynoszącą moc wrażeń". Niełatwe przychodzi artystom podsumowanie swojej twórczej działalności. Trudne było to więc i dla Kamińskiej. Stwierdziła jednie: "Nie wiem, jak gram - ale gram całą duszą - daję z siebie wszystko, na co mnie stać".

Na koniec rozmowy zapewniła, że żywi nadzieję, że ten pierwszy występ na poznańskiej scenie jest momentem zapoznania z lokalną publicznością, zwiastującym kolejne okazje do zacieśnienia z nią więzi. A było to bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę tak dobre przyjęcie przedstawienia. Recenzował je zresztą w tym samym numerze "Nowego Kuriera" w rubryce "Z Teatru Nowego", "J.K.", nie szczędząc artystce komplementów. Rozpisywał się o tym, jak "wnika intuicją swoją artystyczną głęboko w psychologiczne podłoże wewnętrznego dramatu Teresy". Zachwycał się, jak "bujna, bogata gra świetnej artystki rozsadza ramy koncepcji autora". Twierdził nawet, że to właśnie jej "płomień twórczy" spowodował, że cały zespół aktorski wypadł tak znakomicie.

A Mila Kamińska - co dziwić nie może - nagrodzona została przez publiczność "grzmotem braw i koszami żywego kwiecia".

Justyna Żarczyńska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024