grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Reklamowy zawrót głowy

Są wszędzie - na budynkach, wielkich citylightach, na placach i wzdłuż ulic. Reklamy wypełniają miejską przestrzeń coraz bardziej. Co zrobić, by świat reklam nie zdominował naszego życia?

Fot. C. Omieljańczyk - grafika artykułu
Fot. C. Omieljańczyk

Radni z Komisji Rewitalizacji oraz Komisji Polityki Przestrzennej zastanawiali się 22 lutego na wspólnym posiedzeniu, w jaki sposób uporządkować przestrzeń publiczną w naszym mieście i walczyć z chaosem reklamowym, jaki na niektórych ulicach staje się coraz bardziej uciążliwy.

Przyczynkiem do debaty w tej sprawie była informacja o działaniach kontrolnych prowadzonych przez inspekcję nadzoru budowlanego. W ich ramach sprawdzane są różnego rodzaju obiekty, które można zobaczyć na poznańskich ulicach i które mają wpływ na ład przestrzenny w naszym mieście. Są wśród nich np. małe kioski, punkty handlowe, usługowe i gastronomiczne. W latach 2010-2011 sprawdzono 81 takich obiektów i okazało się, że połowa z nich to samowole budowlane.

Podobny problem dotyczy reklam. Jak przyznawał Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, systematyczne kontrole nośników reklam, prowadzone w Poznaniu od 2008 r., potwierdzają, że wiele takich obiektów znajduje się w przestrzeni publicznej niezgodnie z przepisami. Na 54 skontrolowane w ubiegłym roku tego typu obiekty 48 było samowolami budowlanymi. Co prawda kontrole takie przeprowadzane są na wniosek osób podejrzewających, że jakaś reklama może być samowolą, ale i tak wskaźnik ten jest niepokojąco wysoki.

Inspekcja nadzoru budowlanego oczywiście reaguje od razu na takie przypadki. Problemem jest jednak to, że zgodnie z polskimi przepisami procedury odwoławcze od decyzji inspekcji powodują niekiedy, że właściciela takiej nielegalnej reklamy w zasadzie nie można zmusić do jej usunięcia. W praktyce wygląda to tak, że krążą pisma, a nielegalna reklama jak wisiała, tak wisi. Poza tym polskie przepisy pozostają daleko w tyle za rzeczywistością na naszych ulicach. Widać to doskonale, kiedy obserwuje się reklamy montowane na pojazdach czy przyczepach samochodowych. Od czasu do czasu są przestawiane z miejsca na miejsce i trudno uznać je za obiekt budowlany, który mógłby podlegać standardowej kontroli.

Właściwie nie ma przepisów, które pozwoliłyby na uporządkowanie tej sytuacji. Paweł Łukaszewski mówił o przygotowanym w 2010 roku kompleksowym projekcie zmian ustawowych, które dałyby inspektorom nadzoru budowlanego narzędzia do walki z nielegalnymi reklami, ale projekt utknął w ministerstwie i nie wiadomo, jakie są jego dalsze losy.

W czasie dyskusji zastanawiano się, co zrobić, by nielegalne i niechciane reklamy znikły z naszych ulic. Przewodniczący Komisji Rewitalizacji Mariusz Wiśniewski przyznawał, że w XXI wieku reklam nie da się całkowicie wyeliminować z naszego życia, ale też i nie o to chodzi. Chodzi o to, by nie dominowały one na ulicach i nie szpeciły miasta. Aspekt estetyczny jest w tym przypadku niezwykle ważny. W Niemczech władze lokalne mają wpływ na wygląd szyldów sklepowych na poszczególnych ulicach. Zobowiązanie do tego, by reklamy były nie tylko legalne, ale też estetyczne, powinno się znaleźć się w nowych przepisach. Nie można też zapominać o tym, że na postawionych, zgodnie z prawem, w przestrzeni publicznej reklamach Miasto zarabia. Nie chodzi więc o to, by je z tej przestrzeni całkowicie usunąć, ale by tę przestrzeń uporządkować.

Zmiany ustawowe są w ocenie radnego Wojciecha Kręglewskiego niezbędne. Bez odpowiednich narzędzi, pozwalających na skuteczne egzekwowanie prawa, nie da się zapobiegać temu, co ma miejsce obecnie - że właściciele reklam, wiedząc, że są one postawione nielegalnie, korzystają z długiej drogi odwoławczej i tak naprawdę grają wszystkim na nosie.

Z tym wnioskiem zgadzał się Paweł Łukaszewski. Inspektor nadzoru budowlanego powinien mieć rzeczywiście możliwość natychmiastowego reagowania na samowole budowlane. Tymczasem tak nie jest. Bywa, że skutkuje dopiero groźba nałożenia wysokiej grzywny - jednak zgodnie z przepisami musi ją poprzedzić skomplikowana i długa procedura wymiany pism i upomnień.

Potwierdzała to też Maria Strzałko, miejski konserwator zabytków. Co z tego, mówiła, że w danym planie miejscowym wprowadzony jest zakaz reklamy wielkoformatowej na obszarze, którego dotyczy plan, jeżeli i tak na tym obszarze takie reklamy są umieszczane?

Na problem, w ocenie Pawła Łukaszewskiego, trzeba spojrzeć całościowo. Przecież już teraz można zawrzeć w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego regulamin umieszczania reklam. Jednak plany miejscowe są sporządzane niekiedy dla małej działki, a regulamin taki powinien być sporządzony dla całego miasta.

Firmy reklamowe nie są złe - przekonywała radnych Tamara Widerak z firmy Ströer. Im też chodzi o to, by reklamy uporządkować, by były jasne zasady ich umieszczania. Zapewniała, że duże firmy reklamowe działają zgodnie z prawem, a ich reklamy nie są samowolami budowlanymi. Problemem jest to, że Miasto jest niekiedy zbyt restrykcyjne. W jej ocenie na przykład wprowadzanie całkowitego zakazu reklam w niektórych częściach miasta nie jest uzasadnione.

O tym, że w Poznaniu przydałaby się ogólnomiejska polityka reklamowa, przekonany był przewodniczący Komisji Polityki Przestrzennej Łukasz Mikuła. Dokument taki mógłby powstać przy współpracy z firmami reklamowymi.

Radni obu Komisji poparli pomysł przygotowania stanowiska wspierającego starania o zmianę przepisów ustawowych, która pozwoliłaby na uporządkowanie spraw, o których była mowa na posiedzeniu. (co)