grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Skazany na zapomnienie. Poznański Czerwiec 1956 - walka o pamięć

"Na pobojowisku żerują nieraz szakale. Na czarnym poznańskim czwartku usiłuje żerować czarna reakcja. Tego żeru należy ją pozbawić. [...] Z tej tragedii nikomu nie wolno robić bohaterstwa. Zdarzają się nawet w rodzinach tragiczne wypadki. I chociaż rodzina dotknięta takim nieszczęściem nigdy o nim zapomnieć nie może, to zawsze stara się jak najgłębiej zapuścić na swoją tragedię żałobną kurtynę milczenia".

Fot. 1 - grafika artykułu
Fot. 1

Tymi słowy Władysław Gomułka zwrócił się w czerwcu 1957 roku do robotników HCP, inicjując tym samym proces konsekwentnego eliminowania Poznańskiego Czerwca z kontrolowanej przez PZPR i powolne jej organa sfery publicznej. Wizyta I sekretarza KC PZPR złożona w mateczniku Czerwca w przededniu jego pierwszej rocznicy oraz takie, a nie inne przesłanie zawarte w jego wystąpieniu niezbicie dowodziły, że wydarzenia sprzed roku nie tylko pozostawały w Poznaniu ważnym problemem społecznym, ale sygnalizowały również istnienie na jego tle ważnego sporu.

"Krew i dolary"

Jego źródeł należałoby szukać na przełomie czerwca i lipca 1956 roku, gdy komunistyczne władze, dokonawszy wojskowej pacyfikacji zbuntowanego miasta, nie poprzestały na represjonowaniu czynnych uczestników poznańskiej rewolty, ale zainicjowały brutalną kampanię propagandową, której adresatami było w istocie całe społeczeństwo. Miała ona na celu wykazanie, że dramatyczny wymiar "Poznania" wynikał wyłącznie z działalności "elementów kontrrewolucyjnych", czy też "agenturalnych", które wykorzystały niezadowolenie panujące wśród prawdziwych i zupełnie nieświadomych "wrogiej prowokacji" robotników. Tytuły lipcowych artykułów prasowych mówią zresztą same za siebie: "Polska klasa robotnicza odgradza się od zdrajców, morderców i prowokatorów" (Express Poznański), "Krew i dolary" (Trybuna Ludu), "Macki szpiegowskie wywiadu amerykańskiego sięgają do Poznania" (Gazeta Poznańska), "Zbrodnicze ręce" (Zielony sztandar). Ta jednoznaczna interpretacja Czerwca wynikała z istoty obowiązującej ideologii, w ramach której niemożliwy był bunt robotników przeciw reprezentującej ich klasowe interesy "robotniczej" władzy. Dodajmy, że miała się ona nijak do rzeczywistych nastrojów społecznych panujących w Poznaniu latem 1956 roku. Wyrażały się one w różnoraki sposób, od publicznego okazywania radości, wdzięczności czy też podziwu dla strajkujących, przez kolportaż ulotek, skończywszy na organizowaniu strajków solidarnościowych, a nawet zbiórek pieniężnych na rzecz aresztowanych kolegów.

"Nauki Poznania"

Tyleż gwałtowną, co krótkotrwałą redefinicję oceny Poznańskiego Czerwca przyniosła październikowa "odwilż". W. Gomułka przyznał wówczas, że poznański protest, który nazywał "bolesną nauczką", był w zasadzie robotniczy i uprawniony. Jednocześnie jednak przekonywał, że robotnicy w żadnym razie "nie protestowali przeciwko Polsce Ludowej, przeciwko socjalizmowi", a jedynie przeciwko... jego "błędom i wypaczeniom". Nie omieszkał przy tym podkreślić, że "przed prawdą uciec nie można. Jeśli się ją skrywa, wypływa ona w groźnej postaci widma, które straszy, niepokoi, buntuje się i wścieka". Programowa polityka zwalczania pamięci Poznańskiego Czerwca, do której za sprawą Gomułki przystąpiono w ciągu kilku najbliższych miesięcy, wyraźnie świadczyła jednak o tym, że bardzo szybko zapomniał on o swojej przestrodze, a także ujawnia czysto instrumentalny charakter oceny "Poznania" dokonany przezeń podczas VIII Plenum KC PZPR. Niebawem po Październiku, który szybko okazał się zenitem politycznych przemian, nie zaś ich początkiem, poznański aparat musiał się bowiem zmierzyć z polityczną siłą generowaną przez rodzący się wówczas oddolny ruch społeczny na rzecz upamiętnienia Czerwca. Podnoszone jesienią 1956 roku postulaty domagające się m.in. zmiany nazwy Zakładów Cegielskiego na Zakłady im. 28 Czerwca czy też żądania ufundowania tablicy pamiątkowej na ścianie Zamku wkrótce znalazły bowiem rozwinięcie w aktywności robotników HCP i ZNTK, którzy niezależnie od władz podjęli się organizacji obchodów pierwszej rocznicy Czerwca. W ZNTK powołano nawet specjalny komitet, którego członkowie nie tylko prowadzili zbiórkę funduszy na rzecz rodzin ofiar Czerwca, ale nawet wysunęli własny program obchodów. Jego najważniejszym elementem miało być przerwanie pracy i uroczysty przemarsz, wraz z zakładową orkiestrą oraz ufundowanym specjalnie na tę okazję sztandarem, na cmentarz, gdzie spoczywali ich polegli koledzy. To właśnie wówczas nie do końca panujące nad sytuacją poznańskie władze partyjne postanowiły odwołać się do pomocy samego Gomułki, który osobiście pofatygował się do HCP, aby zażegnać rocznicowe "zagrożenie". Dla porządku dodajmy, że obchody pierwszej rocznicy Czerwca udało się ostatecznie zorganizować, choć odbyły się one w formie mocno zredukowanej przez władze, które starały się za wszelką cenę przejąć i skanalizować szereg robotniczych inicjatyw.

Pamięć zakazana

Trudny do zniesienia dla władzy stan, w którym upamiętnia się otwarte wystąpienie przeciwko reprezentowanym przez nią ustrojowym pryncypiom, nie trwał jednak zbyt długo. W wyniku zmasowanej presji jakakolwiek dyskusja nad Poznańskim Czerwcem już niebawem została bowiem radykalnie ograniczona, co z kolei sprawiło, że przez blisko dwadzieścia pięć lat "Poznań" nie tylko został pozbawiony należnej mu oprawy komemoracyjnej, ale również dość skutecznie wyeliminowany z debaty publicznej. Źródeł owego sukcesu władz trzeba szukać w zakończonym w 1958 roku procesie konsekwentnego łamania oddolnego, niezależnego ruchu robotniczego - jednym z jego nieformalnych liderów pozostawał Stanisław Matyja - upominającego się o pamięć Poznańskiego Czerwca na równi z głoszeniem postulatów związanych z respektowaniem robotniczych praw. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że w latach 60., w których niemal cyklicznie dochodziło do sytuacji kryzysowych, doświadczenie Czerwca 1956 było przywoływane dość powszechnie. Toteż gdy np. w marcu 1963 doszło do kolejnych podwyżek cen, najczęściej komentowaną kwestią pozostawała postawa załogi HCP ("teraz to na pewno już wyjdą"), która jeszcze długo po Czerwcu 1956 postrzegana była, nie tylko zresztą przez robotników, jako swoisty miernik poziomu społecznego niezadowolenia, same zaś Zakłady Cegielskiego, jako miejsce szczególnie predestynowane do rozpoczęcia potencjalnego buntu. Zaszczepionego przez Poznański Czerwiec pierwiastka oporu nigdy nie udało się w Poznaniu do końca wyeliminować, czego najlepszym dowodem pozostaje miejscowa odsłona Grudnia 1970, kiedy to nad miastem zawisła realna groźba czerwcowej "repetycji", jak nazywał tę sytuację ówczesny I sekretarz KW PZPR Kazimierz Barcikowski. Była ona zresztą na tyle realna, że postanowiono wyeliminować ją, odwołując się do "pomocy" wojska. 

Pamięć odzyskana

Pierwszy ważny przełom w walce o pamięć Poznańskiego Czerwca 1956 przyniósł rok 1976, w który powstała pierwsza zorganizowana opozycja demokratyczna w PRL. Jednym z nieco dziś chyba zapomnianych wydarzeń inicjujących ów proces były z pewnością niezależne obchody 20. rocznicy Poznańskiego Czerwca, które zorganizowano w... Warszawie. 29 czerwca 1976 roku w kościele św. Jacka odbyła się bowiem rocznicowa msza św., w której ramię w ramię uczestniczyli m.in. Jacek Kuroń, Antoni Macierewicz, Seweryn Blumsztajn, Ludwik Dorn, Jan Olszewski, Jan Józef Lipski, Władysław Siła-Nowicki i Wojciech Ziembiński. Trwałe przełamanie na interesującej nas płaszczyźnie nastąpiło jednak w czasie kilkunastu miesięcy tzw. "karnawału Solidarności". Najważniejszym symbolem tego okresu pozostaje rzecz jasna zbudowany w nieprawdopodobnym tempie i górujący nad pl. Mickiewicza pomnik oraz gigantyczna ceremonia jego odsłonięcia, która przyciągnęła ponad 100 tys. uczestników. Nie mniejsze zasługi w dziele odzyskiwania skonfiskowanej przeszłości położyła wreszcie dwójka autorów pierwszej Czerwcowej monografii (Jarosław Maciejewski, Zofia Trojanowiczowa).

Lata 1980-1981 to jednocześnie czas, w którym pogrążone w kryzysie partyjne władze nie były w stanie wykrzesać dostatecznych środków, by móc skutecznie przeciwstawić się solidarnościowej narracji Poznańskiego Czerwca. Do właściwej kontrofensywy na "froncie ideologicznym" przystąpiły one dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego, co zaowocowało wypracowaniem zupełnie nowej taktyki, której głównym elementem była rozpisana na kilka lat strategia swoistego przejęcia odrzucanego przez ostatnie dwadzieścia pięć lat dziedzictwa Czerwca 1956 i wpisania go w jakże poręczny kontekst "dziejów polskiego ruchu robotniczego". Tego typu działania okazały się jednak zarówno spóźnione, jak i - mimo wsparcia propagandowego - wyjątkowo nieskuteczne. Aż do końca lat 80. partyjne władze inspirujące organizację oficjalnych, firmowanych przez PRON obchodów rocznic Poznańskiego Czerwca zyskały bowiem wyjątkowo wymagającego przeciwnika w walce o jego pamięć, którym była zepchnięta wprawdzie do podziemia, ale wciąż silna Solidarność. W tych warunkach doszło w Poznaniu do polaryzacji związanej z oficjalnymi oraz "nielegalnymi" obchodami kolejnych rocznic Czerwca 1956. Strona społeczna swoje bezapelacyjne zwycięstwo na tej płaszczyźnie przypieczętowała ostatecznie 28 czerwca 1989, gromadząc kilkadziesiąt tysięcy poznaniaków na pierwszych od 1981 roku w pełni legalnych obchodach rocznicowych.

Piotr Grzelczak

Fot. 1 Z. Rozwalak (po lewej) L. Wałęsa oraz A. Strzałkowska 9matka Romka) w czasie uroczystości odsłonięcia pomnika Poznańskiego Czerwca na pl. Mickiewicza w 1981 r. fot. J. Kołodziejski

Fot. 2 Zakwestionowany w listopadzie 1956 r. przez cenzurę rysunek J. Hoffmana, ze zb. APP

Fot. 3 S. Blumsztajn (stoi bokiem), A. Macierewicz i J. Kuroń w czasie niezależnych obchodów 20. rocznicy Poznańskiego Czerwca w Warszawie 1976 r., fot. operacyjna SB, ze zb. AIPN

Zobacz także: