grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Reklamy to coś normalnego

Z Piotrem Libickim rozmawia Jan Gładysiak.

Piotr Libicki, fot. A. Łakińska - grafika artykułu
Piotr Libicki, fot. A. Łakińska

Czy zalewają nas reklamy w mieście? A może ich ubywa, bo reklamy jest coraz więcej w internecie? A może Państwo macie w tym swój udział?

Rzeczywiście jest mniejszy nacisk na taką formę zewnętrzną, ale jest też tak dlatego, że my podejmujemy działania. W ostatnich latach we współpracy z miejskimi jednostkami i podmiotami prywatnymi usunęliśmy około stu dużych nośników reklamowych, zwłaszcza w centrum. One często przysłaniały zabytkowe budynki i odstraszały. To kwestia proporcji obecności reklam w mieście. Tego, czy uzupełniają przestrzeń i są naturalnym jej składnikiem, czy kradną naszą przestrzeń. Dzisiaj w wielu przypadkach tę przestrzeń kradną. Nie widzimy nic innego, tylko reklamy. Moja opinia jest taka, że reklamy to coś normalnego w przestrzeni publicznej, pod warunkiem że zachowane zostają odpowiednie proporcje.

Państwa działania można nazwać organicznymi, ale przygotowujecie też projekt uchwały bazującej na ustawie krajobrazowej. Na ile ułatwi to wasze funkcjonowanie?

Prace nad projektem uchwały krajobrazowej są możliwe właśnie dzięki odpowiedniej ustawie. Ona dała nam możliwość przyjęcia na poziomie Rady Miasta dokładnych wytycznych, jaka reklama może być, aby była reklamą akceptowalną. Do lutego będziemy zbierać uwagi do naszych pomysłów. Później powstanie docelowy projekt uchwały i wtedy odbędą się właściwe konsultacje. Chcemy, aby jesienią 2018 roku uchwała została przyjęta przez Radę Miasta. Wtedy zacznie płynąć czas okresu dostosowawczego, planujemy go wstępnie na 1 rok do 3 lat. Oczywiście radni mogą zdecydować inaczej. Cel główny, czyli poprawę przestrzeni, chcemy osiągać na bieżąco, a nie dopiero po wejściu w życie uchwały krajobrazowej. Dlatego przygotowujemy przystępną ulotkę-instrukcję dla przedsiębiorców prowadzących działalność od strony ulicy. Dowiedzą się z niej, jakie są właściwe rozwiązania w zakresie szyldów i reklam. Będzie to także ułatwienie dla nowych podmiotów, które dzięki temu nie będą musiały już nic zmieniać po wejściu przepisów w życie.

Jak na to reagują ci, do których w pierwszej kolejności rozwiązania będą kierowane?

Przeszliśmy się już z tymi propozycjami ulicą Półwiejską, wchodząc do każdego funkcjonującego tam lokalu. Wszyscy byli bardzo przyjaźnie nastawieni. Wielu cieszyło się, że takie regulacje są przygotowywane. Powiem szczerze, że to było dla nas miłe zaskoczenie.

Jak Pan ocenia zmysł estetyczny poznaniaków w kwestii przestrzeni publicznej, bo skoro musimy przygotowywać takie rozwiązania prawne, to znaczy, że chyba jest problem? Czy od 1989 roku, kiedy tę sprawę "puszczono na żywioł", polepszyło się?

Czas po 1989 roku to specyficzny okres, kiedy wszystko traktowano w kategoriach wolności w kontekście ponad 40 lat jej braku. Jednak od lat 90. dzieli nas już 20 lat, to znaczy, że musimy naszą rzeczywistość korygować w stosunku do tamtej. Przecież zaspokoiliśmy już nasze potrzeby wyrażania wolności w każdy możliwy sposób i czas to zmienić. Dzisiaj dostrzegamy, że jest coś takiego jak przestrzeń publiczna i że przestrzeń publiczna to wartość, o którą należy zabiegać. A to często oznacza samoograniczenia, czyli ograniczenie prywatnej wolności, np. umieszczania wielkich reklam. Tak więc społeczna wrażliwość, także estetyczna, w kontekście przestrzeni publicznej jest nieporównywalnie większa niż 20 lat temu i to jest dla naszych działań sprzyjające. Zmienia się też nasz gust, co wynika z tego, że podróżujemy i chcemy, by w naszym otoczeniu było tak, jak jest gdzie indziej.

A czy wspominanie historii, tego, jak Poznań i różne jego detale wyglądały choćby przed wojną, też ma znaczenie?

Trochę mamy zafałszowany obraz tamtych czasów, głównie z tego powodu, że znamy je ze zdjęć czarno--białych. Gdybyśmy to wszystko pokolorowali na tych starych zdjęciach, to zobaczylibyśmy, że dużo miejsc było pstrokatych i brudnych. Są artykuły z tego czasu, w których ludzie pomstują na ilość reklam na ulicach, zupełnie jak obecnie.

Planowane uregulowania będą dotyczyć całego miasta, osobnym obszarem będzie część Starego Miasta, w którym zostanie ustanowiony park kulturowy. Czy on coś dodatkowo zmienia?

Nasze przypisy, czyli uchwała krajobrazowa, będą obejmowały całe miasto. Natomiast inna regulacja przygotowywana przez miejskiego konserwatora zabytków, czyli park kulturowy, obejmie bardzo mały wycinek dawnego średniowiecznego miasta, Stary Rynek i dochodzące do niego uliczki.

Po co nam ten park? Czy rozwiązania z uchwały krajobrazowej i przepisy parku nie będą się pokrywać ze sobą?

Te rozwiązania będą spójne. Jednak park kulturowy pozwala precyzyjnie uregulować także inne kwestie, np. mobilnych straganów, anten, elementów ogródków gastronomicznych itp. Często myślimy o parku kulturowym tylko w kontekście reklam, bo kiedyś Wrocław i Kraków właśnie po to je wprowadziły, ale to było, zanim powstała ustawa krajobrazowa.

Co jest największym problemem w Poznaniu w kwestii reklam?

Są takie czarne reklamowe punkty, gdzie jest kumulacja reklam na niezagospodarowanych działkach. Jeżeli spojrzymy na ul. Roosevelta, Św. Marcin, pl. Wiosny Ludów, to są to prywatne działki, gdzie prowadzi się dziką gospodarkę w stylu lat 90., której charakter jest mocno tymczasowy: parking, reklamy, budy...

Nowe przepisy dadzą Państwu narzędzia, żeby coś z takimi przypadkami zrobić?

Tak, dadzą nam narzędzia do usunięcia reklam..., ale tylko reklam.

Ale czy one będą dla właścicieli reklam dotkliwe, w sensie sankcji finansowej, bo przecież mogą ją sobie wkalkulować w koszty? Pytam dlatego, że nawet gdy wszyscy się dostosują do nowych przepisów, problem z czarnymi punktami zostanie.

Zobaczymy, czy to zadziała, ale mam nadzieję, że tak, bo egzekucja będzie na drodze administracyjnej, a kara bardzo dotkliwa, bo to czterdziestokrotność opłaty reklamowej, którą ustali Rada Miasta.

Skoro o pieniądzach mowa... Wielkie agencje reklamowe stawiają nośniki, by na nich zarabiać. Jak wygląda ich stosunek do tych zmian? Na pierwszy rzut oka są one dla nich niekorzystne, bo stracą dużo powierzchni reklamowej.

Ludzka natura nie lubi zmian, a są one czymś oczywistym i koniecznym, bo inaczej nie byłoby rozwoju. Mam kontakt z firmami reklamowymi i ich stosunek jest bardzo różny. Chęć zachowania status quo jest więc też w wielu firmach reklamowych. Jednak niektóre widzą, że zmiana jest nieunikniona, i zaczynają już myśleć o życiu reklamowym po wprowadzeniu regulacji. Przecież jeśli ograniczymy liczbę nośników, to cena tych, które pozostaną, będzie dużo wyższa. Planujemy dopuścić także nowe nośniki reklamowe, które świetnie wpisują się w przestrzeń, a których jeszcze w Poznaniu nie ma, czyli estetyczne, oświetlane słupy reklamowe. To będzie dla branży szansa, by zmienić swoje przyzwyczajenia.

  • Piotr Libicki od 2013 roku jest pełnomocnikiem prezydenta ds. estetyki miasta w Urzędzie Miasta Poznania. Z wykształcenia historyk sztuki. Autor i współautor przewodników i książek oraz artykułów poświęconych przestrzeni miasta.