Narastanie konfliktu

W latach 50. sytuacja w Wielkopolsce i jej stolicy Poznaniu należała do najtrudniejszych w Polsce. Mieszkańcy coraz dotkliwiej odczuwali złe warunki bytowe - problemy mieszkaniowe, problemy z dostępem do artykułów żywnościowych, środków czystości, węgla czy problemy z zarobkami. Wszystko to powodowało rosnące niezadowolenie. Wbrew oczekiwaniom władzy partyjnej, która uważała, że "zdyscyplinowani" poznaniacy zrozumieją problemy gospodarcze państwa, w mieście zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki buntu.

Szczególnie widoczne były wśród pracowników fabryki wagonów zakładów "Cegielskiego" - nazwanego wówczas Zakładami Przemysłu Metalowego im. Józefa Stalina w Poznaniu. Trudności z realizacją "sześciolatki" powodowały, iż zaczęto poszukiwać sposobu obniżenia kosztów produkcji. Wcześniej za wykonaną pracę robotnicy otrzymywali premię. Jednak by zrealizować założenia planu sześcioletniego zaczęto stosować tzw. "wyścig pracy" i podnoszenie norm, kładąc nacisk na pracę akordową. Istotny problem stanowiła nierytmiczność produkcji oraz zła organizacja pracy, w tym niedostarczanie na czas niezbędnych półfabrykatów. Walka o wykonanie planu i ciągłe "śrubowanie norm" przez przodowników pracy powodowało, że nie każdy robotnik był w stanie zrealizować w pełni swoje zadanie. Konsekwencją tego była utrata premii i obniżenie już i tak niskich pensji. Okazało się także, że robotnikom ZISPO przez 6 lat niesprawiedliwie potrącano podatek, a dyrekcja szukając oszczędności zlikwidowała premię progresywną, przez co większość z nich utraciła sporą część dochodu. W 1956 roku podniesiono jeszcze bardziej normy pracy i plan produkcji, a uszczuplenie produkcji "specjalnej" po zawieszeniu wojny w Korei (1953) wpłynęło na dalsze obniżenie zarobków.

Apele o rozwiązanie problemów i zgłaszane postulaty pozostawały bez odpowiedzi, wobec czego 26 czerwca 17-osobowa delegacja "Cegielskiego"postanowiła pojechać do Warszawy na rozmowy z ministrem przemysłu maszynowego Romanem Fidelskim. Rozmowy trwały kilka godzin. Minister zgodził się na realizację większości wysuniętych podczas spotkania postulatów. Nazajutrz Fidelski przyjechał do ZISPO i w obecności zaskoczonych delegatów w bardzo zagmatwany sposób przedstawił rezultaty warszawskiego spotkania, wycofując się z wcześniejszych uzgodnień. Wzbudziło to duże niezadowolenie wśród robotników. Próby ponownego podjęcia rozmów nie przyniosły rezultatu. Załogę poinformowano, że decyzje zapadną między władzami centralnymi a dyrekcją ZISPO, a pracownicy poznają je następnego dnia.

Wzburzeni robotnicy rozeszli się do domów. Po latach zgodnie wspominali, że w tamtym momencie wiedzieli już, że jednym rozwiązaniem pozostał strajk.

Kinga Przyborowska

Źródło: Edmund Makowski, Poznański Czerwiec 1956. Pierwszy bunt społeczeństwa w PRL, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2006.