Wiersze spomiędzy stacji

W tramwaju miota się między Wittgensteinem a Gombrowiczem, a tymczasem wszystkie "chłopy" żyją igrzyskami w Paryżu. Co do chłopów - w nawrocie polskiej chłopomanii dostrzega dowód cykliczności czasu i wyczekuje nadejścia surrealizmu. A co do surrealizmu, stojąc nad grobem jego czeskiego przedstawiciela, wspomina dawną wiktorię nad licealnym wuefistą. Darek Foks tomem poezji "Z tobą to nawet na festyn pójdę" zaprasza w podróż transportem szynowym po Wrocławiu, Dolnym Śląsku i okolicach. Kilkumiesięcznej wycieczce akompaniować będą echa przeszłości, książki, filmy i schowana gdzieś poza kadrem - ale zawsze blisko - A. (nia). Bez obaw jednak, to nadal podróże z humorkiem.

Okładka książki, kolaż. Płaczące kobiety w białych sukienkach maszerują. Z tyłu szczegają na nie psy. Są groźne. Kobiety płaczą. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Dariusz "Darek" Foks to honorowy obywatel Skierniewic, rocznik 1966, przy okazji naczelny "Twórczości". A ponadto człowiek filmu i artysta wizualny, prozaik. Nade wszystko jednak poeta uważany za wirtuoza minimalistycznych, przenikliwie ironicznych form z pogranicza różnych rejestrów języka zasłyszanego. Na polu poezji zadebiutował w przełomowym dla świata roku 1989 tomem "Film i inne wiersze". Niebagatelnym jest fakt, że studiował na słynnej łódzkiej filmówce.

Przez dekady poezje Foksa doczekały się niezliczonych literackich nagród i nominacji - w tym do Paszportów Polityki i Nike ("Rozmowy z głuchym psem" z roku 2014). Za dobre zachowanie w świecie poezji, czyli całokształt twórczości lirycznej, otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką "Silesius". Foks znany jest z owocnych współpracy z artystami z reprezentującymi różne dziedziny sztuki ze Zbigniewem Liberą na czele. Pokłosiem spotkania tych dwóch pięknych umysłów była głośna książka "Co robi łączniczka", w której każdy z 63 rozdziałów opisywał jeden dzień powstania warszawskiego, a prozie Foksa towarzyszyły fotomontaże Libery. Niekonwencjonalność i prowokacyjność pozycji polegała na tym, że twórcy opowiadali o powstaniu w perspektywie post-pamięci, nie obawiając się drażliwych i niebezpiecznych w tych okolicznościach kontekstów genderowych.

Z WBPiCAK Foks związany jest od roku 2009, kiedy to poznańskie wydawnictwo wypuściło rynek jego tomik "Sto najlepszych polskich reklam i jedna niemiecka". W ostatnich latach w wydawnictwie Biblioteki ukazały się książki poetyckie "Debordaż", "Kronsztad" i "Patriotka". Z dala od Poznania Foks opublikował ostatnio natomiast tomy "Hegel i ty" i powieść "Wenus z Dessau".

Tomik "Z tobą to nawet na festyn pójdę" przedstawiany bywa jako pozycja ewidentnie miejska. W jego opisie przeczytamy, iż "najwięcej miejsca zajmują wiersze o budynkach i ulicach, które zostały wyodrębnione spośród bardzo licznej grupy budynków i ulic, głównie wrocławskich". Miejsca te są oczywiście splecione z historią, ludźmi i idiomami. Fragment ten nie wskazuje jednak na centralny motyw w najnowszej poezji Foksa - kobietę, A.. Jak możemy się domyślać, pozostaje ona w ścisłych relacjach z Anią z dedykacji. Nie zaskakuje więc, że drugi wiersz z tomiku, i pierwszy konkretny, to "Narodziny Wenus z Murnau" - reinterpretacja znanego mitu (i obrazu Botticellego), w którym kobieta wychodzi nie z muszli, lecz niemieckiego oflagu. Kobieta zyskuje swoją kobiecość tylko w oczach komendanta, dla innych "jest tylko jeńcem z numerem". Mówi oczywiście Foksem, ponieważ jej idiom to mieszanka:

"[...] języka nowoczesnej dziewczyny

z dobrego domu, języka ulicy

i języka powstańczego. Mówi trochę

jak chłopak"

Utwór ten sugeruje nam możliwą ścieżkę odczytywania "Z tobą..." - w kontekście tożsamościowym, poprzez relację podmiotu i kobiety, a także poprzez dwoistość podmiotu i kobietę w podmiocie. Ale możemy podróżować z Foksem również zwyczajnie, nieco niedzisiejszo, z mężczyzną zakochanym w swojej Gałązce Jabłoni. Myśl o niej, jak u Steda, pojawia się niespodziewanie, podczas ogarniania wzrokiem grzbietów książek na półce, albo w sytuacjach jeszcze bardziej banalnych, jak ta na schodach ruchomych w Łodzi:

"Kiedy jadę w dół, wiersz dojrzewa;

odbiera dowód i ostatnią linijkę,

w której znowu pomyślałem o tobie." (przyp. red. fragment "O pisaniu wierszy w Łodzi")

Myliłby się ten, kto uznałby, że A. jest wyłącznie towarzyszką dojrzałego życia podmiotu-poety, kontekstem literackim, gwarancją stałości w zmieniającym się w świecie, w końcu partnerką, która w obliczu apokalipsy i zagłady dolnośląskiego transportu szynowego podrzuci podmiot tam, gdzie trzeba, "nieśmiertelną srebrną yariską". To bowiem także muza, która natchnęła 14-letniego wrażliwca, gdy ten w szkole malował rewolucyjną "Aurorę", zajrzał w oczy obiektu (bez uprzedmiotawia) zauroczenia, a potem pod ławkę. Podmiot opowiadający po tych wszystkich latach na pewno nadal się rumieni, wyznając:

"[...] zmieszałem

czystą biel jej majtek z błękitem jej oczu

i pomalowałem tym kadłub krążownika."

I to chyba najbardziej erotyczny obrazek relacji ja lirycznego i A. Z A. bywa jednak też ckliwie, kiedy we dwoje piją herbatę a "ciepły deszcz leje się strumieniami/ i płynie przez nasze zamarznięte ciała" ("U podstaw wiersza"), albo i śmiesznie, kiedy podmiot, dwa dni przed wigilią, wychodzi od A., żeby ocenić "elektryczny potencjał sąsiadów" i zakrzyknąć "[...] Ludzie,/ kurwa macie za mało światełek"! W ten oto sposób dotarliśmy do tego, co okazuje się wspaniałą siłą spajającą pokaźną część wierszy z tomiku, tchnieniem popychającym czytelnika od jednego utworu do drugiego - Foksa humoru.

Oczywistym faktem jest, że immanentną cechą poezji Darka Foksa jest ironia, że bliskie mu mieszanie języka wzniosłego z potocznym, splatanie idiomów czy prowokowanie wulgarnością w okolicach puenty. Ten właśnie poetycki chichot okazuje się naszym towarzyszem, z którym to nawet na festyn pójdziemy. Klei ze sobą miejsca, ubarwia podróże (więcej niż w samym mieście dzieje się tu między stacjami), szturcha czytelnika, który mógłby zbytnio się rozprężyć czy ziewnąć. Weźmy na przykład "Sonet o podwójnym wpierdolu". W utworze tym, jak to często bywa - w pociągu - podmiot, zaczytuje się poetą Żaboklickim i zgrają światowych surrelistów. Utwór kończy strofa:

"W wagonie cisza, jakby Holendrzy

już wczoraj dojebali nam osiem do zera

a to dopiero dzisiaj po mszy i obiedzie".

Podmiot z przekąsem i z przymrużeniem oka opowiada o globalnej poezji, w "Ćwiczeniach psychogeograficznych", których tematem "będą przeżycia poety w świecie kapitalizmu/ oraz sztuki, to znaczy sztuki i kapitalizmu". Snuje oryginalną wizję domu aukcyjnego, w którym poeci "zubożała szlachta liryczna", zostawiają swoje pudła z wierszami, a rezolutny marszanda próbuje coś z tego sprzedać, choćby innemu poecie, który "grzebie w gównie z amerykańskim akcentem". Marszanda rzuca komiksem w gościa, z tomiku wysypuje się biały proszek, na zewnątrz wybuchają walki uliczne. Ostatnia zwrotka pełni rolę podsumowania:

"Jak byś wiersza nie pisał, zawsze wyjdzie ci z tego

taki, kurwa, pitching, co go zrobić trzeba stylowo,

żeby żaden jebany lecz nie mógł ci go przerwać.

Taka wskazówka, jak robić poezję, żeby nie tylko cieszyć krytyków, ale też ją efektywnie zmonetyzować."

Choć z powyższych przykładów to w żaden sposób nie wynika, poezja Foksa to repozytorium tytułów filmów (np. "Pies Andaluzyjski" czy "Palacz zwłok") i nazwisk literatów i literatek (m.in.. Plath, Dickinson, Kafka, Ginsberg), które pozwalają nam wskoczyć pod kreskę ułamkową do wspólnego mianownika wtedy, gdy nie łapiemy lokalnych kontekstów. Można z przekąsem powiedzieć, że poezja Foksa to podręcznikowy przykład name-dropping - praktyki, w której twórca, rzucając na prawo i lewo nazwiskami, na przykład podbudowuje swój autorytet. Można jednak to Foksowi wybaczyć, takie są reguły poetyckiej gry.

Atrakcyjność poezji uchwyconej w "Z tobą..." opiera się na obrazowości, przewrotności i przystępnej prostocie, której nie utrudniają formalne wygibasy. A także na uroczym zdystansowaniu się podmiotu - nie tylko względem poetów, ale i całej formacji humanistyczno-inteligenckiej. Wbrew temu, czego można by się było spodziewać z opisów, tom nie jest aż tak miejski i wrocławski - możliwe, że jego wrocławskość słabnie wraz z kilometrami, która dzielą czytelnika od miasta mostów, krasnali i Okila Khamidova. Wyzwolonym z kajdanów topografii i lokalności pozostaje doświadczenie uniwersalne - przecież każdy kiedyś jechał pociągiem i klął pod nosem.

Jacek Adamiec

  • Darek Foks, "Z tobą to nawet na festyn pójdę"
  • WBPiCAK

 © Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025