Paweł, powstaniec i hrabia

Idea wytyczenia ulicy, która dzisiaj nosi imię Aleksandra hrabiego Fredry, sięga początków XIX wieku. Wtedy to pruski zaborca po wielkim pożarze starej części miasta lokacyjnego, zaplanował nie tylko odbudowę wypalonych kwartałów Starego Miasta (np. zaplanowanie nowego układu ulicy Żydowskiej, czy Dominikańskiej), ale też ekspansję miasta na zachód. Już na planie projektowym z lat 1803-1804, znanym jako "Retablissements Plan der Stadt Posen", widać jeden z wariantów topografii "nowego miasta pruskiego". Miało się ono rozciągać w przybliżeniu od dzisiejszych Alej Marcinkowskiego, przez obszary obecnego placu Wolności, ulicy św. Marcin, aż po oś ulicy Kościuszki i alei Niepodległości. Na tej mapie zarysu współczesnej ul. Fredry jednak nie widać, bo nie była ona projektowana.
Już jednak na pruskim planie Poznania z lat 1875-1895 widać początek dzisiejszej ul. Fredry, to jest pierwotny odcinek od obecnych ulic Gwarnej/Mielżyńskiego do ul. Kościuszki. Dalej nie można było przejść, gdyż przez długie dziesięciolecia XIX wieku ulica ta była "ślepa", a dokładniej - zamknięta fragmentem wewnętrznego pierścienia pruskich fortyfikacji. Jak pisze w swym słynnym dziele o nazewnictwie ulic nieoceniony Zygmunt Zaleski, ulica nazewniczo zaliczana była pierwotnie do Berlińskiej (tożsamej z dzisiejszą ul. 27. Grudnia). Dopiero w 1870 r., po wybudowaniu przy tej ulicy neogotyckiego kościoła ewangelickiego św. Pawła, ten odcinek dawnej ul Berlińskiej otrzymał nazwę "St. Paulikirchstrasse". Z nazwy usunięto później "świętość" patrona ewangelicznego Pawła.
Na planie "Bauklassen. Plan der Provinzial-Hauptstadt Posen" z 1905 roku widzimy, że po dekrecie gabinetowym cesarza Wilhelma II, który wyraził poznańskiemu magistratowi zgodę na rozbiórkę wewnętrznego pierścienia fortyfikacji, ulica zrazu nadal kończy się "ślepo", dobiegając już jednak aż do wykopu mieszczącego linie kolejowe (rozwidlające się niebawem na trasę szczecińską i toruńską). W otoczeniu nowego (zachodniego) odcinka tej ulicy zaplanowano parcele (stanowiące m.in. część tzw. Ringu Stübbena), które miały być zabudowane reprezentacyjnymi gmachami, oraz opasane rozwiązaniami parkowymi i ogrodowymi. Po wzniesieniu w 1911 r. mostu Teatralnego dzisiejsza ulica Fredy nabrała nadzwyczajnego znaczenia, stanowiąc (niemal równorzędnie z dzisiejszą ulicą św. Marcin) główną oś komunikacyjną, łączącą historyczne części miasta z żywiołowo rozwijającą się nową dzielnicą na zachodzie (Jeżyce, Jersitz). Stała się też ówczesna ulica Kościoła Pawła, czy w skrócie - Pawła główną "wylotówką" na Berlin.
Jak podaje Zaleski, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ulica w krótkim czasie często zmieniała patronat. Pod koniec 1919 r. Rada Miejska przemianowała ulicę Pawła na ulicę Franciszka Ratajczaka (sic!). Stało się to w związku z pierwszą rocznicą wybuchu Powstania Wielkopolskiego, dla uczczenia symbolicznej ofiary z początku tego zrywu. Jednak Magistrat decyzji rajców nie zaakceptował (opowiadając się za upamiętnieniem Ratajczaka bliżej miejsca jego zgonu) i na powrót nazwał ulicę "św. Pawła" (wszelako patron ten towarzyszy też od 1821 r. św. Piotrowi jako współuczestnik wezwania katolickiej, piastowskiej katedry). W styczniu 1920 r. decyzję magistratu, zgodnie z postpruskimi przepisami, zaakceptował Prezydent Policji, ogłaszając nazwę "ulicy Pawła" jako obowiązującą w języku polskim, bez uświęcającego patrona predykatu. Dwa lata później, w czerwcu 1922 r. ulica ostatecznie nazwana została imieniem Aleksandra Fredry. Patron przetrwał do wybuchu II wojny światowej. Niemiecki okupant szybko przemianował nazwy poznańskich ulic. Ulica Fredry stała się ulicą "An der Paulikirche". Z kolei nowej władzy po 1945 r prawdopodobnie nie przeszkadzał hrabia Fredro i jego twórczość, bo patronat ten przywrócono po zakończeniu wojny i obowiązuje on do dzisiaj.
Ulica Fredy nie pozbawiona jest szczególnego uroku. Wkraczając na nią od strony Jeżyc, niejako wjeżdżając do pruskiego "Nowego Miasta", znajdujemy się najpierw na okazałym secesyjnym wiadukcie, czyli na moście Teatralnym. Jego szczególnym akcentem są wyniosłe pylony latarni. Przed nami majaczy fantastyczna seria architektury historyzującej XIX i początku XX wieku, zamknięta akcentem modernistycznym z połowy XX stulecia. Najpierw jest to więc utrzymany w klasycystycznym stylu okazały gmach opery (1910), czyli Teatru Wielkiego w Poznaniu, zaprojektowany przez monachijskiego architekta Maxa Littmanna i wzniesiony w rekordowym tempie 18 miesięcy. W światło ulicy niemal zmysłowo wybrzusza się dalej półokrągły ryzalit zwieńczony okazałą kopułą. To fragment wzniesionego w latach 1908-1910 neobarokowego (z elementami stylu neoklasycznego) gmachu dawnej Komisji Kolonizacyjnej, znany dziś jako Collegium Maius. Tuż za nim perspektywę ulicy zakrzywia czerwonoceglane lico smukłej, strzelistej wieży neogotyckiego kościoła poewangelickiego. To znakomite dzieło Augusta Stüllera i Juliusa Hochbergera, wzniesione dla poznańskiej parafii Kościoła Ewangelicko-Unijnego w Prusach, do dziś stanowi ważny akcent w panoramie Poznania. Wieża kościoła, aspirującego do rangi "ewangelickiej katedry" Poznania, widoczna jest hen daleko, z Jeżyc, a nawet Ogrodów. Niegdyś witała podróżnych, przybywających do Poznania z Berlina i Frankfurtu. Zamknięciem tak oglądanej ulicy jest modernistyczny gmach oryginalnego "Okrąglaka", zbudowanego kilka lat po zakończeniu wojny według projektu Marka Leykama. Chciałoby się powiedzieć, że ulica ta jest skansenem architektury nowożytnej, ale pewnie znajdą się oponenci wobec tak swobodnego twierdzenia. Ale wtedy wytłumaczy nas sam hrabia-patron ulicy:
Wprzódy słońce w miejscu stanie!
Prędzej w morzu wyschnie woda,
Nim tu u nas będzie zgoda.
Adam Suwart
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019