Dobiega końca druga kadencja rad osiedli od czasu wejścia w życie zmian, które bardzo zmieniły funkcjonowanie samorządów pomocniczych w Poznaniu. Należał pan do głównych orędowników tej reformy, ale pamiętam, że były też projekty konkurencyjne.
Program Platformy Obywatelskiej, z którym szliśmy do wyborów samorządowych w 2006 roku, zawierał postulat wzmocnienia samorządów pomocniczych, które uważaliśmy za ważny element kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego. Jesienią 2008 roku Rada Miasta podjęła stanowisko, aby rozpocząć prace nad reformą rad osiedli. Nad swoim projektem zmian w funkcjonowaniu poznańskich rad osiedli pracował też ówczesny prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Propozycja prezydencka przesuwała samorząd pomocniczy bardziej w stronę urzędów dzielnicowych, gdzie m.in. szef zarządu osiedla miał być jednocześnie pracownikiem Urzędu Miasta. Taki system tracił ducha społecznikowskiego. Rada Miasta dała jasny sygnał, że nie na tym nam zależy i powołała doraźną komisję, która miała za zadanie przygotowanie założeń reformy, a ja stanąłem na jej czele.
Później było wiele miesięcy intensywnej pracy, spotkań i rozmów z radnymi osiedlowymi, urzędnikami miejskimi.
Była to trudna praca. Nie wszyscy kibicowali zmianom, prezydent wyraźnie podkreślał, że ma inna koncepcję, ale też wśród radnych osiedlowych były różne opinie. Trzeba pamiętać, że osiedla były wtedy rozdrobnione, było ich 69, niektóre bardzo małe terytorialnie i ludnościowo, a w dodatku cześć obszaru miasta nie była objęta żadnym samorządem pomocniczym. W tamtym czasie osiedla nie funkcjonowały mocno w świadomości mieszkańców. Myślę, że dzisiaj to się bardzo zmieniło. Kiedyś my podglądaliśmy inne miasta - jak tam działają osiedla - dzisiaj to do nas przyjeżdżają biorąc przykład.
W wyniku reformy liczba osiedli w Poznaniu zmniejszyła się z 69 do 42, powstały większe samorządy pomocnicze, które objęły całe miasto, zniknęły tzw. "białe plamy".
Wiele osiedli w poprzednim systemie było trochę sztucznymi tworami, nie wszystkie odpowiadały uwarunkowaniom historycznym czy przestrzennym. Mogę podać przykład Rataj, gdzie funkcjonowały trzy jednostki pomocnicze: Zielone Rataje, Rataje nad Wartą i Rataje Południowe. Konia z rzędem temu, kto by rozróżniał, gdzie te granice przebiegały. Mieszkańcy Rataj, gdyby ich zapytać, odpowiadają po prostu, że mieszkają na Ratajach lub podają nazwę osiedla spółdzielczego, na którym mieszkają, nie posługiwano się nazwami tamtych samorządów. Dlatego sensowne było utworzenie jednego osiedla Rataje. To jeden z przykładów konsolidacji osiedli, które staraliśmy się przeprowadzić racjonalnie korzystając z modelu przygotowanego przez osoby ze środowiska akademickiego. Bardzo wspierał nas obecny przewodniczący Komisji Polityki Przestrzennej Łukasz Mikuła, który wtedy jeszcze nie był radnym. Podzieliliśmy osiedla na trzy grupy: o zabudowie wielorodzinnej, zabudowie mieszanej i peryferyjne. Dla każdej grupy przyjęliśmy kryteria minimalnej liczby mieszkańców. Osiedlom dano wybór jak chcą się połączyć. Na przykład Górczynek miał do wyboru czy stanie się częścią Świerczewa, Górczyna, czy Fabianowa-Kotowa.
Konsolidacja osiedli była ważnym, ale jednak tylko jednym z elementów reformy.
Reforma wprowadziła jeden termin wyborów do wszystkich rad osiedli. Wcześniej wybory odbywały się co roku dla pewnej grupy osiedli. Zmieniono system finansowania i osiedla otrzymują dzisiaj znacznie większe środki. Kiedyś ogółem budżet wszystkich osiedli wynosił kilka milionów, dzisiaj jest to kilkadziesiąt milionów złotych. Bardzo dużym zastrzykiem finansowym jest 5 proc. udział w podatku od nieruchomości. Wymienić też trzeba program budowy dróg lokalnych. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że to co było naszym celem udało się zrealizować. Dla mnie to też było jedno z pierwszych poważnych zadań w samorządzie miejskim. Była to moja pierwsza kadencja, wcześniej działałem w Radzie Osiedla Żegrze. Tymczasem otrzymałem takie wymagające zadanie, które realizowałem przy niepełnym wsparciu Urzędu Miasta. Obecnie mamy zupełnie inaczej funkcjonujące rady osiedli, pojawiło się też w nich wiele osób, które poprzez swoją aktywność stały się rozpoznawalne i zdobyły zaufanie mieszkańców. Wielu z nich zostało później radnymi miejskimi np. Tomasz Wierzbicki, Paweł Sowa, Monika Danelska, Paweł Matuszak.
W tej kadencji na 34 radnych miejskich, kilkunastu wywodzi się z rad osiedli.
Tak i oni zaistnieli poprzez swoją pracę dla osiedla, ale też mieli większe możliwości aktywności, realizacji projektów i zamierzeń. Dziś rady osiedli nie są bezradne. Efekty ich działania są bardzo widoczne. Setki lokalnych inwestycji, placów zabaw, skwerów, dróg, chodników. Znacznie poprawiła się współpraca osiedli z placówkami oświatowymi, ze spółdzielniami mieszkaniowymi, którym też lepiej się porozumieć z jednym dużym partnerem. Oczywiście zawsze są rzeczy wymagające poprawy. Trzeba przyglądać się, analizować funkcjonowanie osiedli.
Wspomniał pan o wprowadzeniu przez reformę jednolitego terminu wyborów dla wszystkich rad osiedli. A czy jest pan zwolennikiem wspólnego termonu dla wyborów do Rady Miasta i rad osiedli?
Wybory osiedlowe odbywają się kilka miesięcy po wyborach do Rady Miasta i myślę, że należy takie rozdzielenie zachować. Dzięki temu wybory do samorządów pomocniczych nie mają partyjnego i politycznego charakteru, a tematy osiedlowe nie umykają w ogólnomiejskiej kampanii. To także ważne szczególnie przy obecnej polaryzacji politycznej i ze względu na obronę samorządu, który teraz jest narażony na różne działania opcji rządzącej naszym krajem.
Wybory do rad osiedli nie mają charakteru politycznego, nie ma tutaj komitetów wyborczych.
Zgadza się, wybory osiedlowe są niepartyjne, niepolityczne, ludzie startują indywidualnie.
Czy w przyszłości możliwe i zasadne jest zwiększenie jeszcze kompetencji poznańskich osiedli?
Zależy mi na tym, żeby rady osiedli zachowały swój społecznikowski charakter, jako te podmioty, które sygnalizują pewne sprawy do rozwiązania, zgłaszają propozycje. Gdyby iść w kierunku zwiększania ich kompetencji w sensie realizacyjnym, to byłoby to już nadanie osiedlom charakteru bardziej już jednostek urzędowych. Jeśli chcemy zachować obywatelski charakter powinniśmy pozostać przy obecnym modelu. O innym modelu zwiększonych uprawnień można oczywiście dyskutować, zastanawiać się nad tym, ale trzeba mieć świadomość, że większe kompetencje, zwłaszcza wykonawcze osiedli, to też większa odpowiedzialność, taka jaką dziś ponoszą prezydent i urzędnicy.
A ewentualne zmiany w systemie finansowania?
Myślę, że powinniśmy w większym stopniu wesprzeć finansowo osiedla peryferyjne. Te obszary wymagają chociażby inwestycji w infrastrukturę osiedlową. Musimy też zastanowić się jak, przy rosnących kosztach inwestycji w Polsce, racjonalnie zarządzać budową dróg lokalnych.
Zmartwieniem władz miasta była zawsze niska frekwencja w wyborach do rad osiedli. Nastąpiła pod tym względem lekka poprawa, ale udział mieszkańców w głosowaniu na radnych osiedlowych nadal jest niewielki.
Na pewno będziemy starali się Poznaniaków zachęcać, organizować kampanię informacyjną. Oczywiście wiele zależy też od aktywności kandydatów, zarówno obecnych radnych osiedlowych, jak i nowych osób, które chciałby by rozpocząć działalność na tym polu. Mam nadzieję, że w tych wyborach frekwencja będzie wyższa niż w poprzednich. Myślę, że mieszkańcy zauważyli, że rola rad osiedli wzrosła, mimo nadal charakteru pomocniczego. Widzę też jak zmieniło się postrzeganie rad osiedli przez urzędników. Dziś osiedla są dla nich sojusznikiem, jest czymś naturalnym, że trzeba z osiedlami konsultować projekty i decyzje. Rady osiedli mają lepiej rozpoznane potrzeby społeczności lokalnej i tę wiedzę mogą przekazać urzędnikom. Z drugiej strony radni osiedlowi coraz lepiej rozumieją uwarunkowania samorządu miejskiego, potrafią się w nich poruszać. Pozwala to lepiej budować współpracę i wzajemny szacunek. Ludzie zobaczyli, że dzięki radom osiedli mogą bardziej wpływać na swoje otoczenie.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Mateusz Malinowski