Przy młynie parowym

Zygmunt Zaleski w swym obowiązkowym i często przywoływanym przez nas dziele "Nazwy ulic w Poznaniu" wspomina ulicę Łazienną w niepełnych trzech wersach. Dowiadujemy się, że w końcu XIX wieku stały przy niej dwie łaźnie, stąd jej nazwa; urobiona została zresztą w języku niemieckim, skoro sama ulica powstała prawdopodobnie na początku XIX wieku, po wielkim pożarze miasta, kiedy to pruski zaborca na nowo rozplanował całe kwartały miasta.
Z kolei Zbigniew Zakrzewski w traktujących o okresie międzywojennym przechadzkach "Ulicami mojego Poznania" wspomina, że przy Łaziennej, od zachodu, a więc na działce pomiędzy dawnym kościołem ewangelickim św. Krzyża na Grobli a biegiem Łaziennej usadowił się młyn parowy Kłos. Przy wylocie Łaziennej w Groblę, ale po drugiej stronie młyna, znajdowała się znana w przedwojennym Poznaniu firma dekarsko-blacharska Mandeckich. Syn właściciela, Tadeusz Mandecki był jednym z wielu poznaniaków, którzy zginęli podczas walk o Poznań w 1945 r.
Wspomina też Zbigniew Zakrzewski domy magistrackie, przy ul. Łaziennej, szczególnie po jej wschodniej stronie. To w tych budynkach wypadły wszystkie szyby, gdy 26 lutego 1926 r. w nieodległej gazowni doszło do wybuchu wielkiego zbiornika z gazem o objętości 50 tys. metrów kubicznych. Cała ulica zasypana była gruzem i szkłem. Z jednego z domów miejskich przez podmuch detonacyjny zerwany został dach.
Z danych zawartych w "Księdze Adresowej Miasta Stołecznego Poznania" z 1933 r wynika, że w kamienicach przy ul. Łaziennej było wówczas ponad 80 najemców. Można więc wnosić, że przy tej niepozornej ulicy przed wojną mieszkało nawet ponad dwieście osób. Uliczka miała złą sławę, podobnie jak położone po drugiej stronie ówczesnego biegu Warty (dzisiejszego starego koryta z utworzonym niedawno na jego obszarze parkiem) Chwaliszewo z jego juchtami.
Taka fama o Łaziennej pokutowała jeszcze po II wojnie światowej, wzbogacona wówczas specyficznym lokalnym "foklorem", sytuującym się na pograniczu legendy miejskiej. Oto na ulicy Łaziennej w latach powojennych najwięcej miała do powiedzenia Rozalia T., zwana "krwawą" bądź "mściwą Rózką". Mieszkała ona w zachowanej po wojnie kamienicy przy Łaziennej, jednak w 1945 r. musiała się wyprowadzić z rozległego apartamentu przy Starym Rynku, w związku z jego zniszczeniem. Choć była przed wojną obywatelką RP, w czasie okupacji niemieckiej zajmowała okazałe mieszkanie w samym sercu miasta. Była bowiem - jak wynika z zachowanych dokumentów na jej temat, zgromadzonych między innymi w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej - volksdeutschem i luksusową prostytutką oficerów Gestapo i prawdopodobnie SS.
Po II wojnie światowej nie dość, że nie została osądzona, to jeszcze nadal pozostała osobą "ustosunkowaną", świadcząc usługi tym razem na rzecz wysokiej rangi funkcjonariuszy UB i prokuratorów wojskowych. Stała się przyczyną tragedii co najmniej dwóch rodzin. Na Łaziennej mówiło się, że nawet krzywe spojrzenie mogło ją wytrącić z równowagi i przysporzyć urojonemu przeciwnikowi poważnych kłopotów. Wkrótce, jeszcze w okresie stalinizmu, mściwa Rózka wyprowadziła się jednak z Łaziennej do "lepszego" fragmentu miasta. Jej zła sława przetrwała jeszcze do lat 90., kiedy też ona sama zmarła.
Adam Suwart
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019
- Wykorzystano dane uzyskane podczas kwerend zrealizowanych przez autora w ramach stypendium twórczego w dziedzinie literatury, przyznanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2018 r.