Potrzebny jest kodeks reklamowy

Inicjatywom przyglądają się także radni, którzy zgłaszają także własne pomysły na uporanie się z tym problemem. Na posiedzeniu Komisji Polityki Przestrzennej w dniu 10 kwietnia zapoznali się z prezentacją na temat zasad umieszczania reklam w mieście, którą przybliżył Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej. - Proponujemy takie rozwiązania - podkreślał - które mają uporządkować rynek reklamowy.
Wiele z nich z powodzeniem stosowanych jest w innych miastach na całym świecie. Nie musi być tak, jak w polskich miastach, gdzie wyrzuca się obiekty reklamowe z gruntów miejskich, a wtedy firmy umieszczają je na gruntach prywatnych, przez co władze samorządowe właściwie tracą nad nimi kontrolę. W Chicago np. burmistrz odgórnie wskazał, gdzie mogą być umieszczane reklamy (m.in. na nowych wiatach przystankowych). Wówczas z terenów prywatnych zaczęły znikać nośniki reklamowe, bo okazało się, że nie potrzeba ich aż tak dużo.
Nośniki służą nie tylko reklamodawcom. Mogą być też przekaźnikami ważnych informacji, np. o zagrożeniach takich jak nadciągający huragan czy powódź. W taki sposób są wykorzystywane w innych krajach. - Apeluję - podkreślał Lech Kaczoń - by reklamy mogły znajdować w przestrzeni publicznej.
O tym, że reklama może informować, ale też zdobić - a w każdym razie nie szpecić - przekonują przedstawiciele inicjatywy Miasto Reklamacja. Na swojej stronie internetowej pokazują przykłady, jak Poznań wyglądałby bez krzykliwych reklam, nawołują też do wspólnego poszukiwania w Poznaniu dobrych przykładów szyldów i reklam, a także miejsc, "gdzie spod reklamowego kożucha wydostaje się czytelne miasto, architektura i zieleń". Przykłady takie pokazywali również na posiedzeniu Komisji.
Może walkę z reklamowym chaosem zacząć od siebie? - zastanawiała się radna Katarzyna Kretkowska, która podawała przykłady wielkich płacht reklamowych zasłaniających miejskie budynki. Inną kwestią jest to, że reklamodawcy sami powinni się zastanowić, czy ma sens umieszczanie reklamy, która ginie w gąszczu dziesiątek banerów reklamowych, umieszczonych jeden przy drugim. - Jedziemy główną ulicą miasta - podawał jako przykład radny Wojciech Kręglewski - mijamy prawdziwą kaskadę nośników, ale co z tego, co na nich jest pokazane, rejestrujemy?
- Bo nie chodzi o to, by reklamy usunąć z miasta - podkreślał przewodniczący Komisji Łukasz Mikuła - ale żeby je uporządkować. (co)
Zobacz też: