grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Tomasz Lipiński: PIM ma za dużo na głowie

rozmowa z radnym Tomaszem Lipińskim, przewodniczącym Komisji Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej Rady Miasta Poznania

fot. Maria Kabelis - grafika artykułu
fot. Maria Kabelis

Głosował Pan przeciwko uchwale wprowadzającej darmową komunikację z powodu smogu. Nie chce Pan walczyć ze smogiem i podnosić świadomości ekologicznej mieszkańców?

Udział samochodów w tym szkodliwym zanieczyszczeniu to ok. 8-12%. Zatem nawet gdyby wszyscy mieszkańcy Poznania przesiedli się do tramwajów i autobusów, to emisję zanieczyszczeń obniżamy średnio o te 10%. To mamienie ludzi, że Poznań walczy ze smogiem darmową komunikacja publiczną. Lepiej te pieniądze przeznaczyć na kampanię informacyjną, żeby śmieciami nie palić.

To po co to uchwalono?

To taka polityczna poprawność. Radni obawiali się, że zostaną oskarżeni o to, że nie chcą walczyć ze smogiem. Paradoksalnie plusem tej uchwały jest to, że prawdopodobnie nigdy nie będzie miała zastosowania, więc tych pieniędzy pewnie nigdy nie wydamy.  Przekroczenia  o których mówi, w ciągu ostatnich pięciu lat wystąpiły zaledwie dwa razy. Widać więc, że jest to kompletnie bez sensu.

Co więc zrobić z problemem smogu? Podłączyć wszystkich do miejskiego cieplika?

To byłby najlepszy pomysł, ale to wymaga czasu i dofinansowania rządowego, którego nie ma. Jasne jest jednak, że największy problem jest w tym, czym palimy w piecach. Promowanie komunikacji jest oczywiście generalnie dobre, ale nie czarujmy się - na kwestię smogu ta przyjęta uchwała nie będzie miała wpływu.

Skoro o komunikacji miejskiej mowa, to jak ją Pan ocenia w Poznaniu?

Jeżdżę tramwajami, samochodem i rowerem, więc mój transport jest bardzo zrównoważony. Nie narzekam na komunikację miejską, oczywiście były takie okresy w szczycie remontu Kaponiery, kiedy naprawdę był kłopot. Teraz wygląda to bardzo dobrze, więc nie rozumiem narzekania, które się czasem pojawia.

Gdzie Pana zdaniem tramwaj jest bardziej potrzebny - na os. Kopernika czy na Naramowice?

Naramowice są problemem, bo nie ma tam dobrego dojazdu drogowe i w związku z tym nie ma też najlepszej komunikacji miejskiej. Tramwaj tam to sztandarowa obietnica prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Natomiast to jest inwestycja trudna technicznie, zwłaszcza odcinek wzdłuż ulicy Szelągowskiej. W związku z tym jej przygotowanie musi trwać, ale prace się toczą. Budowa na pewno ruszy, jest jednak oczywiste, że nie skończymy jej w tej kadencji.

Tramwaj na Kopernika również jest potrzebny, ale tam z kolei mamy w miarę dobry dojazd. Jest też tramwaj na ul. Grunwaldzkiej więc nie jest tak źle. Inwestycja jest jednak potrzebna, bo to duże osiedle, dlatego radni Platformy Obywatelskiej składają co roku poprawki na budowę tego tramwaju. Liczymy, że w końcu ruszy.

Pozostając w temacie: miasto od swojej spółki kupiło właśnie 50 nowych tramwajów...

To dobrze!

Ok, ale chodzi mi to, czy jest w tym ukryty jakiś dalekosiężny plan sprzedaży w przyszłości spółki Modertrans? Sprzedanie spółki z takim kontraktem z pewnością da więcej pieniędzy do budżetu miasta.

Ze sprzedażą Modertransu jest ten problem, że chętnymi do kupna są jej konkurenci i pewnie bardziej by im zależało na wygaszeniu tej firmy niż jej rozwijaniu. Z tego co wiem, to odkąd Modertrans wszedł na rynek modernizacji tramwajów, to ceny nowych tramwajów bardzo mocno spadły.

Ceny jakie oferuje Modertrans za swoje usługi są bardzo konkurencyjne.

No właśnie, więc w interesie konkurencji będzie kupienie Modertransu, zamknięcie tej spółki i podniesienie cen za swoje produkty. Sprzedaż Modertransu niekoniecznie musi być więc dobrym rozwiązaniem. Natomiast to, że miasto kupuje u swojej spółki jest jak najbardziej w porządku, miejskie pieniądze pozostaną w jakimś sensie w mieście.

Nie obawia się Pan Moderusów Gamma? To znowu prototyp. Podobnie było z Tatrami i Solarisami. Robi się z tego wątpliwa poznańska tradycja.

Jest oczywiście ryzyko. Niepokojące może być też to, że nie jest to najtańsza oferta. Trzeba jednak pamiętać, że i tak każde miasto zamawia produkt specjalnie dla siebie. Wszystko zależy od torowiska i wielu innych parametrów sieci tramwajowej, więc w jakimś sensie każdy model byłby prototypem.

 Czy Poznań dobrze sobie radzi w zarządzaniu swoimi spółkami? Jest Pan z tego zadowolony jako przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej?

Są spółki lepsze i gorsze. Najgorzej radzą sobie chyba "Targowiska". Miałyby na pewno łatwiej, gdybyśmy je dokapitalizowali sporym zastrzykiem pieniędzy na inwestycje targowiskowe, ale miasto tych pieniędzy nie ma, więc spółka robi to, co możliwe w ramach własnych zasobów.  Na szczęście miasto ma plany remontów, więc liczę na to, że targowiska w przyszłości będą wyglądały lepiej, bo w tej chwili większość z nich to dramat.

A co ze spółką Poznańskie Inwestycje Miejskie? Jak wyglądają miejskie inwestycje dzisiaj?

Według mnie PIM ma za dużo na głowie. Ta spółka przejmuje od wydziałów i jednostek miejskich wszystkie inwestycje powyżej 1 mln zł. Myślę, że to zbyt niski próg. Powinni zajmować się tymi największymi, bo takie za milion złotych realizują nawet rady osiedli. Angażowanie spółki PiM budującej Kaponierę czy pływalnię do budowy chodnika na osiedlu to przesada. Przez to mają przestoje, opóźnienia, rady osiedli skarżą się, że mają z nimi kiepskie relacje. Tymczasem oni po prostu w tej spółce nie są w stanie kadrowo tego wszystkiego ogarnąć. Postulowałbym, aby ten limit zwiększyć do 10 mln zł. To wydaje się być rozsądną granicą.

Radny Jan Sulanowski twierdzi, że miastem rządzi lobby rowerowe, podziela Pan ten pogląd?

Nie. Choć panowie prezydenci Jacek Jaśkowiak i Maciej Wudarski bardzo mocno promują tę formę transportu. Prawdą jednak jest też to, że ruch rowerowy był bardzo źle traktowany za prezydentury Ryszarda Grobelnego. Drogi dla rowerów, nawet kiedy je budowano, miały liczne wady i nie tworzyły sieci, powstawały chaotycznie i na doczepkę. Teraz powstał Program Rowerowy. To dobry dokument.

Jest Pan zwolennikiem najszerszej z opcji, za prawie 130 mln zł?

Tak. Jak już to robimy to zróbmy to porządnie. W perspektywie kilku lat, na które te wydatki mają być rozłożone, kwestia 80 czy 130 mln zł nie jest aż tak wielkim problemem. Poza tym o konkretnych wydatkach i tak będziemy decydować uchwalając budżet. Zróbmy to raz, a dobrze.

Strefa tempo 30? To też dla rowerów...

Owszem, ale ta strefa tylko w ograniczonym stopniu łączy się z rowerami, zwłaszcza planowane rozszerzenie o obszar ścisłego centrum. Żadnych czerwonych ścieżek wokół Starego Rynku nie będzie. Są koncepcje jak przeprowadzić ruch rowerowy przez kostkę brukową. Na różnych ulicach będzie to rozwiązane w różny sposób, ale na ogół będzie to szlifowanie już istniejącej kostki brukowej. Natomiast przy wprowadzaniu tej strefy absolutnie szwankuje komunikacja między ZDM a mieszkańcami.

Może jednak jest już lepiej , wyciągnięto wnioski po ubiegłorocznych doświadczeniach?

No właśnie chyba nie, bo już się zaczęły protesty. ZDM źle do tego podchodzi, bo nie tłumaczy, że dla mieszkańców i przedsiębiorców tam działających taka strefa jest korzystna. Zanim zaczęła się "zadyma" z tą strefą, trzeba było przedstawić jej pozytywy. Niestety negatywne jest to, że zniknie ponad 160 miejsc parkingowych. Miasto nie jest w stanie zapewnić tych miejsc gdzie indziej. Parking "Za Bramką" tego nie zrekompensuje. Parkingi powinny powstawać na obrzeżach pierwszej ramy komunikacyjnej,  ale na to potrzeba pieniędzy. Być może wyjściem są porozumienia z właścicielami prywatnych parkingów np. w galerii MM, czy w nowym biurowców przy ul. Półwiejskiej. Są droższe niż parkowanie w strefie, ale to nie są jakieś wielkie koszty. Generalnie trzeba pracować nad rozwiązaniem tego problemu. Jedno jest pewne - Stare Miasto bez samochodów wygląda dużo ładniej.

Rozmawiał Jan Gładysiak