grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

To ma iść!

"Jestem za oświeconym absolutyzmem, pod warunkiem że to ja będę oświeconym absolutem" - mawiał, choć był ponoć zdeklarowanym liberałem. 10 lat temu zmarł Wojciech Szczęsny Kaczmarek, pierwszy prezydent Poznania w III RP, który położył fundamenty pod szybki rozwój miasta.

Trójkąt Weimarski w Poznaniu, 1998 r. Od lewej: Jacques Chirac, prezydent Francji; Aleksander Kwaśniewski, prezydent Polski; Wojciech Sz. Kaczmarek, prezydent Poznania; Helmut Kohl, kanclerz Niemiec - grafika artykułu
Trójkąt Weimarski w Poznaniu, 1998 r. Od lewej: Jacques Chirac, prezydent Francji; Aleksander Kwaśniewski, prezydent Polski; Wojciech Sz. Kaczmarek, prezydent Poznania; Helmut Kohl, kanclerz Niemiec

Poznaniacy zapamiętali go jako niezwykle inteligentnego samorządowca z charakterystyczną laską (w dzieciństwie przeszedł chorobę Heinego-Medina) i z papierosem w dłoni. Palił ogromne ilości papierosów, wnętrze jego służbowego samochodu trzeba było kiedyś oczyścić z wszechobecnego zapachu nikotyny. Działał jednak jako prezydent w nerwowych czasach - gdy trzeba było nie tylko od zera zbudować samorząd, ale przede wszystkim - utrzymać przy życiu gwałtownie sypiącą się po komunizmie miejską infrastrukturę.

Gorące czasy

Radni wybrali go w czerwcu 1990 roku po kilku dogrywkach. Rywalizował z Maciejem Musiałem (Solidarność), Andrzejem Porawskim (Komitet Obywatelski), mecenasem Jerzym Pominem (Klub Polityczny Sierpień '80) i radnym Romanem Andrzejewskim. W ostatniej turze Kaczmarek pokonał Andrzejewskiego najmniejszą możliwą większością głosów i został pierwszym po wojnie demokratycznie wybranym prezydentem Poznania.

Był czasem krytykowany za to, że nie zrobił w Urzędzie Miasta czystki. W Radzie Miasta szybko pojawiła się opozycja, ale mimo politycznych zawirowań Kaczmarek przetrwał aż cztery próby odwołania ze stanowiska. Sam uważał siebie za "człowieka bezpartyjnego". "Któremu trudno narzucić swój punkt widzenia" - mówił.

Z powodu tego uporu, skłonności do pewnego autokratyzmu, a także nieskrywanej niechęci do partyjnego pieniactwa, o Kaczmarku, a bardziej o stylu jego rządów, zwykło się mówić: "demokrator" (określenie radnego lewicy Andrzeja Baranieckiego). On sam w jednym z wywiadów prasowych ujął sprawę następująco: "Być może to rzeczywiście zła metoda. Ale zasadniczo służy do rozgrywania spraw dla ich dobra. A gra się zasadniczo z wszystkimi, którzy rozumieją tę grę. To ma iść" - podkreślał wielokrotnie swoje samorządowe credo.

Kwestia rury

"Miasto stoi na rurze i na ludziach. Jak to się wysypie, to miasto zaczyna się psuć" - powtarzał do znudzenia. Zaczął od pracy u podstaw. Dosłownie. Zresztą nie miał wyboru. Stare, z dawna nieremontowane w czasach PRL rury kanalizacji i wodociągów groziły w każdej chwili paraliżem miasta. Kaczmarek chwycił byka za rogi - zabrał się do wykopków. W ciągu dwóch kadencji swoich rządów wymienił w ziemi niemal wszystko to, co trzeba było wymienić, by miasto mogło się rozwijać. "Rura nie ma wymiaru politycznego" - powtarzał często, co szybko stało się mottem jego działania.

Kaczmarek i radni pierwszej kadencji musieli się też wziąć za bary z rozgrzebanymi za komuny inwestycjami, których końca nie było widać: budowę toru regatowego na Malcie i budowę szybkiego tramwaju na Piątkowo. Inwestycja na Malcie kulała, a przecież już latem 1991 roku w Poznaniu miały się odbyć mistrzostwa świata w kajakarstwie. Dzięki staraniom poprzednika, prezydenta Andrzeja Wituskiego, ale również dzięki determinacji prezydenta Kaczmarka miastu udało się uniknąć kompromitacji. Tor oddano na czas, mistrzostwa się udały. Wtedy Malta wyglądała jeszcze nadzwyczaj skromnie - tamta budowa dała jednak początek kompleksowi, który służy nam do dziś.

Daleko w polu znajdowała się również budowa Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Symbolem opóźnień były przez lata betonowe podpory pod estakadę na Winiarach, celujące w niebo. Kaczmarek wystarał się o pieniądze od rządu i dokończył inwestycję. W 1997 roku po estakadzie pomknęły na północ Poznania pierwsze tramwaje.

Dawni współpracownicy Kaczmarka zwracają uwagę na inną jego cechę: nigdy się nie wywyższał. Potrafił uciąć sobie rozmowę z każdym pracownikiem urzędu: czy to dyrektorem, czy sprzątaczką. I pamiętał, co mu sprzątaczka odpowiedziała na pytanie: "Co słychać?".

Autorytet

Już w pierwszej kadencji Kaczmarek wyrastał jednak ponad poznańską miarę. Został jednym z najbardziej aktywnych twórców ruchu samorządowego w Polsce. Reaktywował Związek Miast Polskich, organizację liderującą polskim samorządom. Pomysł zgłosił już w sierpniu 1989 roku - a więc dwa miesiące po historycznych wyborach - na spotkaniu w Elblągu. Dzięki projektom statutu, przywiezionym przez niego i grupę poznańską, Poznań stał się głównym autorem statutu związku i jego główną siedzibą. Był też współzałożycielem Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu - sam podpowiedział to rozwiązanie premier Hannie Suchockiej. Liczyli się z jego opinią kolejni premierzy, co roku to właśnie do Poznania zjeżdżali na swoje konferencje samorządowcy z całej Polski. Kiedy rząd Waldemara Pawlaka wyhamował rozwój kolejnych szczebli samorządu, to właśnie Wojciech Szczęsny Kaczmarek stał się autorytetem zwolenników tych reform. 

"To był człowiek o bardzo wyrazistym charakterze, o bardzo silnej woli, która pozwalała mu wbrew wszelkim trudnościom osiągnąć tak wiele. Ta jego siła woli przysłużyła się także Poznaniowi. Kto znał go wcześniej, wiedział, że wbrew tym trudnościom potrafił nawet chodzić po górach" - wspominał po śmierci Kaczmarka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Maciej Musiał, były wojewoda wielkopolski.

Marzenie o Zurychu

To, co zrobił dla miasta Kaczmarek po 1990 roku, wielu poznaniaków porównuje z osiągnięciami Cyryla Ratajskiego, przedwojennego włodarza Poznania. Kaczmarek deklarował, że chce, by Poznań był w przyszłości taki jak Zurych - świetnie zorganizowane szwajcarskie miasto banków i biznesu, które poznał podczas pobytu na stypendium naukowym w latach 80. I choć ta wizja była czasem złośliwie wyśmiewana, Kaczmarek konsekwentnie dążył do jej realizacji. Chodziło mu o to, by Poznań stał się znowu miastem ludzi punktualnych, miejscem rozkwitającego biznesu i kultury. To za jego rządów w mieście pięknie rozwinął się festiwal teatrów miejskich Malta, to dzięki Kaczmarkowi w 1998 roku w Poznaniu odbył się szczyt Trójkąta Weimarskiego z udziałem Jacques'a Chiraca, Helmuta Kohla i Aleksandra Kwaśniewskiego, a Poznań miał swoje pięć minut w Europie.

"Wyczuwało się, że o coś mu chodzi, że ma jakąś koncepcję. To była jeszcze taka staroświecka cecha, której nie widać już dzisiaj u obecnych samorządowców" - mówiła Katarzyna Kretkowska, gdy poznańscy samorządowcy żegnali prezydenta Kaczmarka w 2009 roku.

Piotr Bojarski

 © Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019