Jarosław Araszkiewicz - piłkarz nietuzinkowy

Był jednym z najlepszych piłkarzy w prawie 95-letniej historii Lecha Poznań. Szybki, dynamiczny napastnik, także ofensywny pomocnik.

Jarosław "Araś" Araszkiewicz w barwach Kolejorza po raz pierwszy zagrał na boiskach ekstraklasy (wtedy pierwszej ligi) 11 maja 1983 roku, przeciwko Ruchowi Chorzów. Ostatni występ zaliczył ponad 20 lat później - 3 czerwca 2003 roku w meczu z Wisłą Kraków. Niewielu jest piłkarzy w historii polskiej piłki nożnej, którzy mogli się pochwalić takim wyczynem.

Jako kilkunastoletni chłopak zaczynał w Sokole Duszniki. W 1980 roku przyszedł do zespołu juniorów Lecha, wyszukany przez trenera Romana Łosia. Czekał trzy lata, aby zagrać w pierwszym zespole. Wtedy na stadionie przy ul. Bułgarskiej stworzono już mistrzowską ekipę, która wiosną 1983 roku zmierzała po pierwszy w historii tytuł mistrza Polski. 18-letni Araszkiewicz w gronie doświadczonych graczy, takich jak Mirosław Okoński, Mariusz Niewiadomski, Krzysztof Pawlak, Hieronim Barczak, Piotr Mowlik czy Janusz Kupcewicz, był nowicjuszem, który jednak nie zamierzał siedzieć tylko na ławce rezerwowych. Rwał się do gry, ale w tym pierwszym mistrzowskim sezonie zaliczył tylko trzy mecze. W kolejnych rozgrywkach nadal był jedynie rezerwowym, chociaż coraz częściej pojawiał się na boisku i po raz drugi mógł się cieszyć z tytułu mistrzowskiego. Ambitny zawodnik tak naprawdę jesienią 1984 roku stał się podstawowym graczem Kolejorza. Trener Wojciech Łazarek rozsądnie, ale systematycznie przygotowywał Arasia do gry w pierwszym zespole. A kiedy to się w końcu stało, Araszkiewicz miał przecież dopiero 19 lat. Imponował szybkością i dynamiką. Był wręcz niezbędny w przeprowadzaniu szybkiego ataku i rzeczywiście stał się jednym z filarów drużyny. W latach 80. XX wieku stanowił o sile Lecha, czołowego klubu w naszym kraju. Warto dodać, że w 1985 zadebiutował również w reprezentacji Polski podczas tournée po Ameryce Środkowej i Południowej. Zagrał w trzech meczach z Bułgarią oraz dwukrotnie z Kolumbią. Dla dwudziestolatka to było jak otwarcie dużej kariery. Jesienią tego roku trafił do Legii Warszawa, aby odsłużyć wojsko. Takie to były czasy. W Warszawie Araś też był jedną z kluczowych postaci drużyny. Starsi kibice z pewnością zapamiętają Araszkiewicza z nieprawdopodobnej akcji, jaką przeprowadził w meczu z węgierskim Videotonem w pucharze UEFA. W końcówce wyjazdowego spotkania przebiegł z piłką pół boiska, strzelił gola i zapewnił Legii awans do następnej rundy. W następnej edycji tych rozgrywek dał też zwycięstwo w wyjazdowym meczu z Dnieprem Dniepropietrowsk. Po dwóch latach wrócił do Lecha, gdzie znowu był podstawowym graczem drużyny. W 1988  wywalczył z Kolejorzem Puchar Polski, a jesienią tego samego roku zagrał w niezapomnianym dwumeczu ze słynną Barceloną. Dopiero rzuty karne zadecydowały, że to rywale awansowali do kolejnej rundy rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów, a potem zdobyli to trofeum. Pechowcem przy karnych był Araszkiewicz, który przestrzelił jedenastkę. W 1990 roku Lech z Araszkiewiczem sięgnął po trzeci tytuł mistrzowski. W wieku 25 lat opuścił Poznań i przeniósł się do tureckiego Bakirkoeyspor.

- W pierwszym okresie w Turcji wszystko układało się bardzo dobrze. Regularnie grałem, strzelałem bramki. Jednak z czasem klub wpadł w finansowe tarapaty i trzeba było wracać do kraju. Zdążyłem jeszcze wiosną 1992 roku pomóc kolegom w zdobyciu czwartego tytułu mistrzowskiego - wspomina Jarosław Araszkiewicz. Po jesieni tego roku znowu opuścił Poznań i tym razem wyjechał do Niemiec do MSV Duisburg. Potem był klub Herzlake, ale też powrót do Polski (Pogoń Szczecin) i znowu wyjazd, tym razem do Izraela. W 1996 wrócił do Wielkopolski. Najpierw do Dyskobolii Grodzisk, potem znowu do Lecha, wreszcie Aluminium Konin i ponownie Dyskobolii już na boiskach ekstraklasy. W każdym miejscu był niezbędnym graczem drużyny. W sezonie 2002/2003 w Kolejorzu zakończył piłkarską karierę.

- Kiedy zaczynałem grać w ekstraklasie, w Polsce żyło się zupełnie inaczej niż dzisiaj. Na pewno w latach 80. mieliśmy w Lechu niesamowitą drużynę. Wszyscy tworzyliśmy nie tylko zespół, ale też prawdziwą rodzinę. Naprawdę panowała doskonała atmosfera nie tylko do grania, ale też w codziennym życiu, zgodnie z dewizą "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Nie byłem grzecznym chłopcem, ale potrafiłem dostosować się do grupy. To było bardzo ważne - opowiada Araś.

Po zakończeniu gry zajął się pracą trenerską. Rozpoczął treningi z drugą drużyną Lecha, potem były m.in.: Warta Poznań, Sandecja Nowy Sącz, Pelikan Łowicz, Wisła Płock, Olimpia Elbląg, Jarota Jarocin, Unia Swarzędz, Zagłębie Sosnowiec. Ostatnio pracuje w dziale skautingu w klubie przy ul. Bułgarskiej.

- Jako piłkarz pracowałem ze znakomitymi szkoleniowcami. Wojciech Łazarek, Leszek Jezierski, Bronisław Waligóra, Henryk Apostel czy Krzysztof Pawlak. Miałem szczęście, że mogłem grać pod ich kierunkiem, to oni potrafili mi wskazać drogę w piłkarskiej karierze - mówi Araszkiewicz, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak należy dążyć do sportowego sukcesu. - W dzisiejszej rzeczywistości, jeśli ktoś chce być dobrym piłkarzem, musi mieć silny charakter. Trzeba ogromnego poświęcenia, aby osiągnąć spodziewany sukces. Wielu młodych ludzi zbyt lekko do tego podchodzi. Bez ciężkiej, systematycznej pracy nie będzie oczekiwanych wyników - podkreśla.

Jacek Pałuba