Jeszcze o obchodach Czerwca'56

Prezydent Poznania skomentował zachowanie niektórych uczestników uroczystości na pl. Mickiewicza

Aleksandra Banasiak, Jacek Jaśkowiak i Lech Wałęsa (fot. UMP) - grafika artykułu
Aleksandra Banasiak, Jacek Jaśkowiak i Lech Wałęsa (fot. UMP)

Podczas głównych uroczystości 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca 1956 r. część osób na widowni próbowała gwizdami i okrzykami zagłuszać wystąpienia m.in. prezydenta RP Andrzeja Dudy, prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy, wicepremiera Piotra Glińskiego.

Do tych wydarzeń odniósł się Jacek Jaśkowiak podczas krótkiej konferencji, następnego dnia przed uroczystą sesją Rady Miasta. Prezydent stwierdził m.in. że nie traktuje tej sprawy osobiście, bo przyzwyczaił się, że ci sami ludzi zachowują się tak przy okazji różnych uroczystości. Zdaniem Jacka Jaśkowiaka niedobrze, że uroczystości pozostawiły po sobie również takie wspomnienia. - Prezydent Węgier (Janos Ader) był zdumiony w jakie sposób część osób potraktowała Lecha Wałęsę. Dla niego był to zaszczyt, że mógł się spotkać z noblistą - wspominał Jacek Jaśkowiak.

Jego zdaniem atmosferę podgrzały wcześniejsze żądania ministra obrony Antoniego Macierewicza, który obecność wojska na uroczystości uzależniał od odczytania tzw. apelu smoleńskiego. Na to nie chciał zgodzić się Jacek Jaśkowiak (organizatorem uroczystości na pl. Mickiewicza było Miasto Poznań).

- Gdybym zgodził się odczytanie apelu smoleńskiego emocje byłyby jeszcze większe. Dobrze, że nie doszło do zamieszek - mówił prezydent na drugi dzień po uroczystościach. - Uszanowałem wolę kombatantów i mieszkańców Poznania, od których otrzymałem wiele listów w tej sprawie.

(mat)