Pan tu nie stał!
Prezydent Wilson cieszył się w Europie Środkowej doby międzywojennej zasłużonym mianem jednego z architektów nowego politycznego ładu gwarantującego niezależny byt uciśnionym dotąd narodom. Dziesiątki dowodów potwierdzających ów stan rzeczy co rusz przynosiła środkowoeuropejska prasa określająca go mianem "wybawcy", "dobroczyńcy", nawet "nowym Mesjaszem", a także fakt upamiętniania jego nazwiska w przestrzeni publicznej, by przywołać widowiskowy gest czeskiej Pragi, gdzie miejscowy dworzec główny już w 1919 roku nazwano: Praha Wilsonovo nádraží.
Wolna Polska nie chciała być gorsza i prędko przyznała Wilsonowi Order Orła Białego, a w wielu miastach pojawiły się ulice i skwery noszącego jego imię. Ów kult wzmógł się zwłaszcza po śmierci polityka w 1924 roku, a także w związku z hucznymi obchodami 150-lecia USA, które przypadły dwa lata później. Istotną cegiełkę na rzecz budowy legendy Wilsona dołożył również Poznań, którego władze 4 lipca 1926 roku przemianowały miejscowy Ogród Botaniczny na park jego imienia. Co znamienne, Cyryl Ratajski, dziękując "wielkiemu prezydentowi", podkreślił wówczas, że zasługuje on na "pomnik ze spiżu i marmuru", i zapewniał, że pamięć o nim "jest u nas żywa, że wdzięczność nasza jest trwała, że imię jego jest wieczne".
Prezydent Poznania prędko przeszedł od słów do czynów, co być może było do pewnego stopnia podszyte nadzieją na pozyskanie amerykańskich kredytów. Już w 1927 roku rozpisano częściowo zamknięty konkurs na pomnik Wilsona, który w przededniu Pewuki miał stanąć w parku jego imienia. Rywalizacja przebiegła dość gładko i pod koniec lutego 1928 roku została rozstrzygnięta na korzyść wziętej warszawskiej rzeźbiarki Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej. Artystka zaproponowała projekt w kształcie popiersia i z miejsca zabrała się do pracy, rzeźbiąc w szarym czeskim granicie. I gdy wszystko wskazywało na to, że całość pomnikowych spraw zmierza do szczęśliwego końca, magistrackie plany pokrzyżowała na przełomie 1928 i 1929 roku propozycja... I.J. Paderewskiego. Kochany w Poznaniu Mistrz i przyjaciel prezydenta Wilsona nieoczekiwanie wyraził bowiem chęć fundacji monumentu, który w jego opinii winien stanąć na placu Wolności. Poznańscy włodarze znaleźli się w zupełnie patowej sytuacji, którą rozstrzygnięto ostatecznie, co nie jest chyba niespodzianką, na korzyść Paderewskiego.
Genialny kompozytor i duchowy ojciec grudniowej wiktorii zlecił wykonanie monumentu Wilsona Gutzonowi Borglumowi, pracującemu od pewnego czasu nad dziełem swojego życia, które przejdzie do historii jako "głowy czterech prezydentów" w Mount Rushmore National Memorial. Z kolei miasto, starając się zachować twarz, nie tylko kupiło popiersie dłuta Z. Trzcińskiej-Kamińskiej, by prędko ukryć je w magazynie, ale w ramach rekompensaty zleciło jej również wykonanie pomnika Tadeusza Kościuszki, który odsłonięto 27.12.1930 roku.
Borglum wywiązał się z "poznańskiego" zlecenia w tym samym mniej więcej czasie, co zainaugurowało trwającą blisko rok batalię związaną z przyszłą lokalizacją rzeźby. Miejska Komisja Artystyczna, a także lokalne środowiska twórcze czyniły wszystko, aby nie dopuścić do posadowienia nieudanej w gruncie rzeczy pracy Borgluma na wskazanym przez Paderewskiego placu Wolności. Na wiosnę roku 1931 doszło nawet do tego, że wybudowano (w skali 1:1) drewnianą makietę przyszłego pomnika, którą obwożono po śródmieściu, poszukując optymalnego rozwiązania przestrzennego. Unikatowe fotografie dokumentujące owo prestiżowe zmartwienie magistratu wykonał w tych dniach Roman S. Ulatowski. Były one o tyle ważne, że za ich sprawą i nieco ponad głową Paderewskiego udało się przekonać Borgluma do umiejscowienia jego dzieła w parku Wilsona, co pociągnęło za sobą akceptację pierwszego z wymienionych.
Wielką ceremonię odsłonięcia pomnika Wilsona zaplanowano na 4 lipca 1931 roku. Całość spraw organizacyjnych wzięło na swoje barki miasto, które zaprosiło do Poznania m.in. wdowę po prezydencie - Edith Wilson, ambasadora USA w Polsce Johna N. Willysa, a także G. Borgluma. Dosłownie w ostatniej chwili zabrakło Paderewskiego, który tłumaczył swoją absencję chorobą żony, a tak naprawdę za wszelką cenę pragnął uniknąć spotkania z awizowanym rzutem na taśmę prezydentem RP Ignacym Mościckim. Mimo tego wizerunkowego zgrzytu uroczystość była wielkim organizacyjnym sukcesem C. Ratajskiego, któremu przez kilka kolejnych miesięcy wylewnie dziękowali najznamienitsi amerykańcy politycy. Zamykając temat, dodajmy, że opisywany pomnik przetrwał tylko do 1939 roku, gdy padł łupem Niemców. Na jego miejscu w 1963 roku umieszczono monument Marcina Kasprzaka, który w 1990 roku szczęśliwie zdemontowano. Na tym jednak nie koniec. W 1994 roku w parku przy Głogowskiej stanęło bowiem cudem ocalałe popiersie Wilsona... wykonane w 1928 roku przez Z. Trzcińską-Kamińską.
Piotr Grzelczak
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019
Zobacz również
Cytadela bez monitoringu
Parkowanie na ulicy Taczaka
Projekt planu ogólnego dla Poznania