Poznańska Gra Liczbowa "Koziołki"

Plakat reklamujący Poznańską Grę Liczbową "Koziołki", 1963 r., autor. R. Kulm, ze zb. cyryl.poznan.pl - grafika artykułu
Plakat reklamujący Poznańską Grę Liczbową "Koziołki", 1963 r., autor. R. Kulm, ze zb. cyryl.poznan.pl

"Loteria nie jest tak grą, jak handlem, na którym jest z jednej strony towarem nadzieja, z drugiej strony pieniądz. Loteria, nadzieją zysku, rzadko ziszczoną, wabiącą, źródłem jest pospolitego dochodu" - pisał w 1808 r. Samuel Bogumił Linde na kartach Słownika Języka Polskiego.

Ów "burżuazyjny" sposób bogacenia się poza pracą w pierwszych latach PRL był surowo zakazany. Sytuacja zmieniała się na fali październikowej "odwilży" 1956 roku, gdy Poznań... stał się nieformalną stolicą koncesjonowanego hazardu.

Partyjne władze, gorączkowo poszukując nowych sposobów na wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni obywateli, wyraziły wówczas zgodę na zawieranie w państwowych kolekturach zakładów sportowych oraz na uruchomienie gier losowych. W ten sposób w listopadzie 1956 roku pod auspicjami Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej narodziła się Poznańska Gra Liczbowa (od maja 1957 roku pod nazwą "Koziołki"), która była pierwszym tego rodzaju przedsięwzięciem w kraju, nie tylko wyprzedzając warszawskiego toto-lotka, ale też przez blisko ćwierć wieku skutecznie z nim rywalizując. Zasady Koziołków były wprawdzie kilkakrotnie modyfikowane, jednak istota gry była dość prosta: na odpowiednim kuponie, który należało wcześniej podpisać i odstawszy swoje, zarejestrować w kolekturze, gracz typował pięć spośród 49 liczb (wcześniej sześć z 45).

Losowania odbywały się raz w tygodniu i przynosiły niekiedy wygrane rzędu kilkuset tysięcy złotych (PZPR strzegła, aby nie przekraczały one 500 tys. zł) oraz dobra materialne, do których statystyczny Kowalski nie miał na co dzień dostępu. Były to samochody, motocykle, wycieczki zagraniczne, działki budowlane, telewizory etc. Nic zatem dziwnego, że Koziołki w krótkim czasie zyskały w Poznaniu i Wielkopolsce szaloną popularność. Świadczyły o tym setki tysięcy skreślonych kuponów, a także milionowe dochody organizatora, które zasilały budżety wielu lokalnych inwestycji (m.in. linia tramwajowa na Winogrady, budownictwo mieszkaniowe czy też pomnik Adama Mickiewicza). Najbardziej namacalnym symbolem potęgi Koziołków była jednak ich widowiskowa obecność w przestrzeni miejskiej, o której decydował potężny neon rozświetlający z dachu Arkadii plac Wolności ("Koziołki. Nasza gra liczbowa"). Dodajmy, że przez wiele lat sen o fortunie towarzyszył zarówno wytrawnym graczom, jak i zwykłym oszustom, którzy na różne sposoby usiłowali obejść zasady gry, o czym z kolei z zadziwiającą regularnością i ku przestrodze donosiła lokalna prasa.

Począwszy od lat 70., Koziołki, podobnie jak inne regionalne gry, zaczęły z wolna oddawać pole mocarstwowym ambicjom Totalizatora Sportowego i jego sztandarowego Dużego Lotka. Zmniejszająca się liczba graczy, a co za tym idzie coraz skromniejsze nagrody przyczyniły się ostatecznie do likwidacji Koziołków. Pożegnalna "wielka gra" odbyła się 10 lutego 1982 roku i było to raczej smutne nawiązanie do czasów dawnej świetności loterii. W mrocznych realiach stanu wojennego na graczy, obok gotówki, nie czekały już bowiem wartburgi, fiaty 125p, polonezy i wycieczki na mityczny Zachód, a jedynie magnetofony, autoalarmy, regulatory pracy wycieraczek i wentylatory gabinetowe.

Piotr Grzelczak