Rurki i wszystko jasne

CYRYL wspomina dawne neony.

Wizualizacja neonu Płyty nad sklepem przy ul. Dzierżyńskiego 5 (obecnie ul. Półwiejska) na fotografii z lat 60. XX w. - grafika artykułu
Wizualizacja neonu Płyty nad sklepem przy ul. Dzierżyńskiego 5 (obecnie ul. Półwiejska) na fotografii z lat 60. XX w.

W pierwszej połowie lat 70. XX wieku nocą w Poznaniu było jasno jak w dzień. Stojąc na ulicy, spokojnie można było czytać gazetę.

Zadbały o to władze miasta, które całą poprzednią dekadę prowadziły akcję tzw. neonizacji Poznania. Po 1975 roku neony szybko zaczęły znikać z miejskiej przestrzeni, prąd stał się zbyt cenny, by służyć jedynie ozdobie. I kiedy wydawało się, że poznańskie neony powoli popadają w zapomnienie, najpierw zafascynowały pasjonatów dawnego Poznania, a potem rozbłysły w CYRYL-u. Zaświeciły blaskiem już nie neonowych rurek, ale swoją świetlną i świetną historią.

Lata 60. XX wieku to najwspanialszy okres w dziejach poznańskich neonów. Ulice i place rozświetlały tysiące kolorowych, migoczących rurek układających się w setki neonów. Błyszczące litery, znaki graficzne i przedstawienia obrazkowe zdobiły fasady i dachy budynków. Większość sklepów, kawiarni, restauracji, hoteli, kin, spółdzielni, zakładów fryzjerskich, szewskich, krawieckich i jubilerskich występowała do ówczesnego Wydziału Architektury i Nadzoru Budowlanego Prezydium Rady Narodowej Miasta Poznania z wnioskiem o zgodę na zawieszenie neonu.

Na początku pełniły głównie funkcję reklamową, po prostu informowały przechodniów, że w tym lokalu znajduje się rzeźnik lub bar, a w tamtej kamienicy spółdzielnia krawiecka i hotel. Taka informacja przekazywana była najczęściej za pomocą napisu złożonego z prostych lub fantazyjnych, jedno- lub wielokolorowych liter. Później ktoś wpadł na pomysł, by taką reklamę zamiast płasko na fasadzie umieścić prostopadle do niej, na specjalnej konstrukcji widocznej z daleka dla przechodniów idących wzdłuż pierzei ulicy. I wtedy zaczęła się zabawa. Projektanci neonów prześcigali się w pomysłach na wizualizację postawionych przed nimi zadań. Kiedy zlecenie dotyczyło sklepu obuwniczego - kroczące buciki, baru Kociak - kociak pociągający przez słomkę lemoniadę ze szklanki, sklepu z kapeluszami - mężczyzna w kapeluszu, z cukierkami - cukierki, fryzjera - kobieta z burzą włosów, z materiałami - rozwinięty wałek z materiałem, warzywniaka - wiadomo itd. A potem neonizacja rozkręciła się i dosłownie ruszyła. Świetlne reklamy zaczęły tańczyć na elewacjach, zapalać się i gasnąć, za każdym razem ukazując innych obrazek. Indianin przeistaczał się w kowboja, małpki wspinały się po pniu palmy, sięgając po wiszące na jej czubku orzechy, fruwały motyle... Funkcja informacyjna i reklamowa neonów powoli schodziła na drugi plan, na pierwszy niepostrzeżenie wysunęła się estetyka. Poznań zdobiło w tym czasie kilkadziesiąt znakomitych świetlnych obrazów zaprojektowanych niekiedy przez znanych artystów, takich jak Zbigniew Kaja i Ryszard Kulm.

Władze dostrzegły potencjał drzemiący w neonowej rurce i prócz reklam sklepowych, hotelowych, kawiarnianych czy punktów usługowych w mieście pojawiły się neony witające przyjezdnych i zachwalające uroki Poznania i zabytki Wielkopolski, neonowe były nazwy ratajskich osiedli i zakładów pracy nawet na najdalszych peryferiach. Powstawały projekty neonizacji najważniejszych ulic i placów w mieście, taki projekt powstał np. dla ul. Dąbrowskiego i pl. Wolności.

A potem wszystko zgasło. Prawie, bo kilka neonów w Poznaniu przetrwało, np. sklepu Merino przy ul. 27 Grudnia czy resztki uszkodzonego neonu restauracji Dietetyczna przy Świętym Marcinie. W Wydziale Urbanistyki i Architektury UMP zachowała się bogata dokumentacja złotych lat poznańskich neonów, karton wielkości pralki. Do dokumentów wnioskodawca musiał dołączyć zdjęcie fragmentu fasady budynku z wklejonym projektem reklamy. Takie kolaże z wizerunkami słynnych neonów, tych mniej znanych i tych, o których nikt nie pamięta, CYRYL wkrótce opublikuje na swoim portalu razem z całą dokumentacją.

Danuta Bartkowiak