Stoper, którego prześladowały kontuzje
Do Kolejorza trafił w 1981 roku w wieku 17 lat. W tamtym okresie miał spore doświadczenie, bo grywał w pierwszej drużynie swojej rodzinnej miejscowości Poniec oraz Polonii Leszno.
- Zanim przeniosłem się do Poznania, miałem okazję wielokrotnie mierzyć się z rówieśnikami z tego miasta. Polonia potrafiła skutecznie stawić czoło rezerwom Lecha i Warcie na poziomie trzeciej ligi. Wielu młodych piłkarzy w Wielkopolsce obserwował także ówczesny skaut Lecha trener Roman Łoś. Dość naturalnie więc trafiłem do Lecha i uważam, że była to jak najbardziej trafna decyzja - opowiada Damian Łukasik.
Miał doskonałe warunki fizyczne - 194 cm wzrostu i ważył 90 kg. Grał jako stoper i była to dla niego optymalna pozycja. Choć zdarzało się także, że występował w pomocy. Młody zawodnik miał w Lechu doskonałego szkoleniowca Wojciecha Łazarka. To dzięki niemu stał się czołowym obrońcą w kraju. W barwach Kolejorza występował przez kilkanaście sezonów, aż do jesieni 1993 roku. Na boiskach ekstraklasy zadebiutował w czerwcu 1983 roku, kiedy Lech zmierzał po pierwsze mistrzostwo Polski. Wystąpił w zwycięskim 1:0 spotkaniu z Legią Warszawa przy Bułgarskiej. Miał tylko 19 lat, a mógł zagrać wcześniej, bo już od dłuższego czasu trenował z pierwszą drużyną. Niestety podczas letnich przygotowań do sezonu dopadła go poważna kontuzja: zwyrodnienie kości piszczelowej prawej nogi. To były zresztą nie ostatnie dolegliwości piłkarza, bo w przyszłości jeszcze kilka razy musiał długo pauzować w wyniku urazów.
- Mój organizm nie wytrzymał ogromnych przeciążeń. Mówiono, że zawodnik o takich warunkach fizycznych musi znieść poważne treningi. Przez osiem miesięcy trwała moja rehabilitacja, ale w końcu zadebiutowałem w Lechu, kiedy walczyliśmy o tytuł mistrzowski. To niezapomniane chwile w meczu z Legią, kiedy Józek Adamiec strzelił zwycięskiego gola w ostatniej minucie. Jedyny plus z okresu rehabilitacji to poprawa gry lewą nogą, co przydało się w przyszłości, bo stałem się zawodnikiem obunożnym - wspomina Łukasik.
W tym momencie stał się już jednym z podstawowych graczy Kolejorza i tak było przez następne sezony. Szczególny był ten następny, kiedy Lech wywalczył dublet, czyli mistrzostwo i Puchar Polski. Poznaniacy rozpoczęli regularne występy w europejskich pucharach i rozgrywali niezapomniane spotkania z Athletic Bilbao, Liverpoolem czy Borussią Mönchengladbach. Kiedy drużynę opuścił jesienią 1984 roku trener Łazarek, Lech przestał dominować na krajowej arenie. Brakowało kolejnych sukcesów, aż do 1988 roku. Wtedy Kolejorz po raz trzeci zdobył Puchar Polski, pokonując w finale Legię Warszawa po serii rzutów karnych. A jesienią tego roku w rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów zmierzył się z Barceloną. Po sensacyjnym remisie 1:1 na wyjeździe podobny rezultat padł też przy Bułgarskiej. O dalszym awansie decydowały rzuty karne, które wygrała Barcelona.
- Podczas pierwszego meczu w Barcelonie rywale na pewno nas zlekceważyli. Ale w drugim spotkaniu stoczyliśmy z nimi twardą walkę i wcale nie byliśmy gorsi. Ja miałem za zadanie przede wszystkim nie dopuścić do tego, aby Gary Lineker strzelił gola, i to wykonałem. W ogóle nie miałem podchodzić do jedenastki. Usiadłem na murawie i czekałem, co zrobią koledzy. Niestety Jarek Araszkiewicz i Bodek Pachelski nie trafili, więc na mnie padło, aby przedłużyć nasze szanse. Rzadko strzelałem karne i wtedy nie trafiłem, bo piłka poszybowała po poprzeczce w aut. Szkoda - przypomina.
W 1991 roku potężnego stopera Lecha dopadła kolejna, bardzo poważna kontuzja - zerwał więzadła krzyżowe w lewym kolanie. Przez prawie dwa sezony nie był zdolny do gry. Rehabilitacja trwała bardzo długo. Łukasik starał się dojść do pełnej sprawności, ale nie był w pełni przygotowany do występów na boisku. Przez kontuzję stracił także szansę wyjazdu do zagranicznego klubu, bo wcześniej był na testach w holenderskim Groningen.
- Jesienią 1993 roku, po nieudanym występie drużyny ze Spartakiem Moskwa, zrobiła się w klubie nieprzyjemna atmosfera. Winą za to obarczono mnie, Jarka Bako i Jarka Araszkiewicza. Stało się jasne, że dla nas nie będzie już miejsca w zespole, ale ja przecież długo dochodziłem do zdrowia po ciężkiej kontuzji - mówi z nutą goryczy Damian Łukasik.
Mimo takiej sytuacji miał przecież za sobą znakomity okres w Lechu, z którym wywalczył cztery razy mistrzostwo Polski (1983, 1984, 1990 i 1993) i dwa razy Puchar Polski (1984, 1988). Był doświadczonym i bardzo pożytecznym piłkarzem. Wyjechał do izraelskiego klubu Hapoel Tel-Aviv, a wiosną 1996 roku wrócił do kraju, bo znowu dopadła go kontuzja. Trenował w Dyskobolii Grodzisk, jednak nie zagrał ani jednego meczu, bo nie doszedł do porozumienia z prezesem Zbigniewem Drzymałą. Przez drużynę oldboyów Lecha ponownie trafił do pierwszego zespołu. Został asystentem trenera Ryszarda Polaka, a potem Krzysztofa Pawlaka i znowu grał w lidze. Jednak w Lechu rządził wtedy Andrzej Grajewski i dla starszego zawodnika nie widział już miejsca. Chciał, aby grali młodsi, których można było potem sprzedać za granicę. W maju 1998 roku Łukasik po raz ostatni zagrał w barwach Lecha. W sumie przez kilkanaście lat rozegrał w Kolejorzu 245 spotkań i zdobył 14 bramek.
Warto dodać, że Damian Łukasik zadebiutował w reprezentacji Polski już w 1985 roku za trenera Antoniego Piechniczka, a miał wtedy zaledwie 21 lat. Był w szerokiej kadrze Biało-Czerwonych przed mistrzostwami świata w Meksyku 1986, ale ostatecznie na mundial nie pojechał. Wrócił do kadry na przełomie lat 80. i 90. Zaliczył 27 występów w biało-czerwonych barwach. Zagrał m.in. przeciwko Anglii, Kolumbii, Meksykowi. Po zakończeniu kariery piłkarza pracował jako trener rezerw i asystent w Lechu, Huraganie Pobiedziska, Victorii Września, Górniku Konin, Sparcie Szamotuły, Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie, MKS-ie Ełk.
Na pewno pozostaje jednym z najlepszych obrońców poznańskiego Lecha w jego prawie stuletniej historii. Z pewnością mógł grywać więcej, wyjechać do lepszego klubu zagranicznego. Niestety kilka poważnych kontuzji to była prawdziwa zmora w piłkarskiej karierze Damiana Łukasika.
Jacek Pałuba
Zobacz również
Ulice i chodniki na Osiedlu Szczepankowo-Spławie-Krzesinki
Jak zarządzać zabytkowymi fortami?
Pyrkon - poznańska marka