grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Człowiek gadzina, spowiedź medycyna

Z Joanną Jodełką rozmawia Anna Solak

Fragment okładki książki: "Na ratunek aniołom, diabłom, świętym i grzesznikom" - grafika artykułu
Fragment okładki książki: "Na ratunek aniołom, diabłom, świętym i grzesznikom"

Z wykształcenia jest Pani historykiem sztuki, ale na co dzień w swoich książkach morduje pani ludzi. Tym razem nikt nie ginie. Skąd pomysł na przewodnik po zabytkowych kościołach?

Nie miałam tego w planach. To Urząd Marszałkowski zgłosił się do mnie z takim pomysłem. Chodziło o to, by zwrócić uwagę na zabytki, na które wydaje się pieniądze publiczne. Zasugerowano mi tylko liczbę obiektów, dalej miałam już wolną rękę. Mogłam pisać, jak chciałam. Przefiltrowałam więc wszystko przez własną ciekawość. W dodatku dobrałam sobie znakomity zespół - doskonałą fotografkę Magdę Adamczewską i Marka Czachorowskiego, który złożył jej zdjęcia i moje teksty w jedną całość.

W taką całość, że książka to w zasadzie zbiór ciekawostek, który można czytać od deski do deski albo dowolnie kartkować.

Tak, chodziło mi o to, żeby zwracać uwagę na konkretne, charakterystyczne detale: piękną klamkę albo ślady po średniowiecznych rusztowaniach. Przyjęłam schemat, że piszę o tym, co mnie samą zaintrygowało i czego sama chciałam się dowiedzieć. Jeżeli w kościele w Obrze zamiast stopni schodów są cztery smoki, to chciałam się dowiedzieć dlaczego. Kto po nich deptał i po co? A jeśli półnaga syrena w otoczeniu delfinów trzyma chrzcielnicę, to skąd taka fantazja? Jeśli zaś wiatraki w Osiecznej - to rozmowa z panem Jarosławem Jankowskim o tym, jak wiatr na śmigłach hula i jak się takie wiatraki remontuje.

Takich rozmów jest zresztą więcej.

Nie jestem dziennikarzem, ale uznałam, że jeśli na miejscu znajdę interesujących ludzi, to rozmowa z nimi będzie ciekawsza niż tekst opatrzony przypisami. Stąd wspomniana rozmowa o wiatrakach czy o tym, jak datuje się drewno w kontekście najstarszego drewnianego kościoła w Polsce. Znajduje się on w Tarnowie Pałuckim. Zaciekawiło mnie to, że nie do końca wiemy, kiedy urodziła się królowa Jadwiga, ale wiemy, że w 1373 roku - w dodatku jesienią! - ścięto drzewo na budowę tego kościoła. Chciałam się dowiedzieć, jak to możliwe, że potrafimy to ustalić. O dendroarcheologii porozmawiałam z profesorem Andrzejem Wyrwą. Z nim też są kolejne trzy rozmowy o cystersach. Kim byli? Co jedli? O czym nie mówili, gdy jedli? Bo dowiedziałam się, że przy spożywaniu posiłków obowiązywała zasada całkowitego milczenia, ale znanych jest co najmniej kilkadziesiąt znaków migowych, którymi posługiwali się mnisi przy stole, nic nie mówiąc! Z profesorem Wyrwą rozmawialiśmy również o średniowiecznych pochówkach i towarzyszących im czasem zabiegach antywampirycznych. 

Antywamipryczne pochówki brzmią już prawie jak kryminał.

Albo jak horror. Bo jeśli pod posadzką kościoła chowa się nieboszczyka z głową między nogami, i to tak, "by się wgryzał w ziemię", to brzmi to dosyć drastycznie. Są na to dowody w postaci zdjęć z wykopalisk archeologicznych. Oprócz tego znalazło się w przewodniku wiele innych ciekawych rozmów. Pytałam psycholożkę Halszkę Tereszkowską o Adama Swacha, XVIII-wiecznego malarza, który ozdobił mnóstwo kościołów w Wielkopolsce. Wiemy, że był franciszkaninem, na inskrypcjach często podkreślał swoją niedoskonałość i małość... a jednocześnie zostawił kilka swoich portretów. Na przykład w Lądzie na kopule, malujący św. Łukasz ma jego rysy. Spytałam więc psychologa o osobowość tego artysty. Był skromny, próżny czy zwyczajnie ludzki?

Myślę, że tych rozmów mogłoby być nawet więcej.

Też tak uważam. Miałam okazję rozmawiać o sukienkach zakładanych świętym obrazom, czyli dekoracyjnych, złoconych lub posrebrzanych nakładkach. Trzy z nich pokazał mi ojciec Henryk Jasiński, bernardyn z klasztoru w Kole. Jedna z nich należała do obrazu Świętej Tekli. Okazało się, że po zdjęciu sukienki św. Tekla ma na sobie znacznie ładniejszy strój. To dworski portret damy w okazałej biżuterii. O tej biżuterii porozmawiałam zresztą z historykiem sztuki Gabrielą Gasparską. Między innymi o tym, jak to sarmaci podkradali biżuterię matkom i babkom, by się stroić na sejmiki... Może im do ognia i miecza pasowała?

Pewnie niejedna z tych historii to materiał na książkę.

Zgadzam się. Na przykład w Kościelnej Wsi jest pewien obraz. Podczas prac konserwatorskich okazało się, że pięknego anioła niosącego tacę ze szkaplerzami zamalowano postacią św. Józefa. Kto to zrobił? Dlaczego? Po co anioła zamieniać na starca? Czyją twarz miał anioł, a czyją Józef? Niektórzy wolą przewodniki pełne dat i szczegółów architektonicznych czy historycznych, inni - tak jak ja, wolą dowiedzieć się czegoś, o czym nie mieli pojęcia. Dlaczego św. Katarzyna trzyma koło, a Małgorzata walczy ze smokiem? O czym piszą diabły na ścianach kościołów? To wszystko jest arcyciekawe.

Nie obyło się jednak i bez wątków historycznych, jak choćby postaci Lídy Baarovej w rozdziale o pałacu w Antoninie czy Eligiusza Niewiadomskiego w kontekście kościoła w Koninie.

To już zupełnie inne anioły i diabły. Albo po prostu zwykli grzesznicy. Ci również występują w tytule książki, dlatego zamieściłam w niej zdjęcie płaskorzeźby z kościoła w Słupcy, gdzie w ogniach piekielnych smażą się wszyscy, młodzi, starzy, piękni i brzydcy, jedna z postaci na nawet koloratkę na szyi.

Dziś byłoby to chyba nie do pomyślenia, żeby wizerunek księdza umieścić w piekle.

Wiele jest takich przedstawień. Przypominają o tym, że wszyscy mamy sumienie, a grzeszyliśmy zawsze, nawet w kościele. W Słopanowie zaraz przy wejściu jest diabeł, który spisuje ludzkie grzechy i są one dokładnie wymienione: spanie - 120 razy, gadanie - 3000 razy, obmawianie - 500 razy, bluźnierstwo - 5000 razy... i tak dalej.

Przede wszystkim wszystko działo się kiedyś z większym dystansem.

Dokładnie, z większym przymrużeniem oka. Ten diabeł namalowany jest przy wejściu, bo to tam stają zawsze najbardziej krnąbrne osoby.

Co zresztą zostało nam do dzisiaj. A który obiekt podobał się Pani najbardziej?

Kościół w Wełnie. I to od samego wejścia, bo na drzwiach są dwie tabliczki upamiętniające ważne dla fundatorów osoby, czyli niańkę i guwernantkę. Wzruszyło mnie to. Fundatorzy z reguły najbardziej pamiętają o sobie, a tu jest inaczej. Poza tym to mały drewniany kościółek, który w środku wydaje się potężny, na wzór rzymskiej architektury. To w całości dzieło Adama Swacha, który zamalował tam każdy centymetr powierzchni. Doskonała iluzja, setki historii i postaci. Wszystko to odrestaurowane przez Piotra Dybalskiego i Magdę Gierowską-Dybalską. Zamieściłam rozmowę z tą niesamowitą parą, która poświęciła temu miejscu ponad dziesięć lat życia, wyjmując deski ze sklepienia i układając je potem niczym puzzle. Zachowali nawet oryginalne gwoździe. Wszystko po to, by można było dostrzec śmierć zasuwającą kurtynę życia z podpisem "Historia już skończona i świata scena zamknięta" albo małą jaszczurkę nad kratką konfesjonału, która przypomina "że człowiek gadzina, a spowiedź medycyna". Ten kościół sam zasługiwałby na dwieście stronic i zapewniam, że każda z nich byłaby niesamowita.  

  • Joanna Jodełka z wykształcenia historyk sztuki, zawodowo autorka kryminałów, m.in. powieści Kryminalistka, Grzechotka i Wariatka. W październiku ukazał się jej przewodnik po zabytkach Wielkopolski Na ratunek aniołom, diabłom, świętym i grzesznikom. Zdradza, że tłem akcji jej kolejnej powieści będzie właśnie sztuka.