grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Ostatni poznański bohater mundialu

W czerwcu i lipcu miliony ludzi na całym świecie śledzą piłkarskie Mistrzostwa Świata w Brazylii. To już czwarty mundial w XXI wieku. Niestety, po raz drugi bez udziału biało-czerwonych. Po raz ostatni polscy piłkarze grali w turnieju finałowym mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku. To był szczególny mundial dla jednego z graczy poznańskiego Lecha - Bartosza Bosackiego. Poniżej prezentujemy artykuł autorstwa Jacka Pałuby, który ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika IKS.  

Bartosz Bosacki - grafika artykułu
Bartosz Bosacki

Obrońca Kolejorza dołączył do polskiej ekipy już po oficjalnych nominacjach selekcjonera Pawła Janasa. Ale to właśnie Bosacki stał się bohaterem biało-czerwonych, którzy na niemieckich boiskach zawiedli nadzieje kibiców i nie wyszli z grupy eliminacyjnej. Bosacki nie tylko znalazł się w nielicznym gronie zawodników, którzy zaprezentowali się z jak najlepszej strony, ale zdobył także dwie bramki w zwycięskim spotkaniu grupowym z Kostaryką (2:1). Trzeba dodać, że były to jedyne gole biało-czerwonych podczas tego mundialu.

Miał nie jechać...
A wszystko wskazywało na to, że Bosackiego zabraknie na mundialu. Kiedy Paweł Janas podał skład 23-osobowej kadry Polski na turniej finałowy, nie było w nim stopera poznańskiego Lecha. Ale nie było też kilku innych graczy, którzy w dużym stopniu wywalczyli awans na niemiecki mundial: Tomasza Frankowskiego, Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa czy Tomasza Rząsy. Pogodzony z decyzją trenera, Bartosz Bosacki szykował się już do wyjazdu na wakacje. A tymczasem badania lekarskie, jakie kadrowicze przeszli w Warszawie, wykazały tajemniczą niedyspozycję Damiana Gorawskiego. To wykluczyło jego udział w nadchodzącym turnieju. Otworzyła się szansa, ale wcale nie dla Frankowskiego, Rząsy czy Kłosa, ale właśnie dla poznańskiego zawodnika.
- Byłem już przygotowany do wyjazdu na wakacje, ale któregoś wieczoru zadzwonił Maciej Skorża, drugi trener reprezentacji, i zapytał, gdzie jestem i jakie mam plany. Poprosił, abym przyjechał, bo zostałem powołany na turniej finałowy w miejsce Gorawskiego. Oczywiście od razu się zgodziłem i następnego dnia byłem już w Warszawie i wyjechałem z kadrą na ostatnie zgrupowanie przed mundialem - wspomina Bartosz Bosacki.
- Kiedy Paweł Janas ogłosił skład kadry, to rzeczywiście byłem zawiedziony i pełen sportowej złości. Jednocześnie miałem świadomość tego, że w drużynie są stoperzy, którzy wcześniej grali zdecydowanie regularniej w reprezentacji: Jacek Bąk czy Mariusz Jop. Ale też bardzo chciałem pojechać na mundial i zrobiłem wszystko, aby być w jak najlepszej formie. Choćby dlatego wróciłem do Lecha z Norymbergi, w której nie miałem okazji regularnie grać. W Poznaniu miałem taką gwarancję i naprawdę ciężko pracowałem wiosną 2006 roku. Wydaje mi się, że moja solidna dyspozycja w tym czasie oraz fakt, że w przeszłości zawsze stawiałem się na zgrupowania kadry na każde wezwanie selekcjonera, w konsekwencji przyniosły wyjazd na mistrzostwa świata - opowiada Bosacki.

Uratował honor reprezentacji
Reprezentacja Polski rozpoczęła turniej od bolesnej porażki z Ekwadorem 0:2, która praktycznie zamykała szanse na awans do kolejnej fazy mundialu. W tym meczu stoperami byli Bąk i Jop. Ale już w drugim spotkaniu z gospodarzami Niemcami obok Bąka zagrał Bartosz Bosacki. Chociaż Polacy przegrali 0:1 i stracili wszelkie szanse na awans, to stoper Kolejorza był mocnym punktem drużyny. W ostatnim pojedynku z Kostaryką biało-czerwoni na otarcie łez wygrali 2:1. Bosacki zdobył oba gole i dość niespodziewanie stał się najjaśniejszą postacią drużyny.
- Dzień przed meczem z Niemcami otrzymałem sygnał, że mogę wystąpić w tym pojedynku. No i rzeczywiście tak się stało. Patrząc teraz z dalszej perspektywy, paradoksalnie uważam, że pod względem wykonania powierzonych mi zadań na boisku i mimo strzelonych dwóch bramek Kostaryce zdecydowanie bardziej byłem zadowolony po meczu z Niemcami. Reasumując, mam satysfakcję, że mogłem zagrać w finałach mistrzostw świata, bez względu na okoliczności, jakie tym wydarzeniom towarzyszyły. Naprawdę opłacało się ciężko pracować i być cierpliwym, a jednocześnie należało stawiać się wcześniej na wszystkie powołania selekcjonera. Myślę, że to były ważne argumenty, które sprawiły, że ostatecznie zyskałem zaufanie i mogłem zapisać w piłkarskiej karierze występ w mistrzostwach świata - podkreśla Bartosz Bosacki.

Zaczynał w "trzynastce"
30-letni wówczas stoper poznańskiego Lecha wracał do kraju z podniesioną głową, jako jeden z nielicznych w polskiej kadrze. Dwadzieścia lat po tym, gdy jako dziesięciolatek naprawdę zaczął grać w piłkę nożną w słynnej poznańskiej "trzynastce". Właśnie w SKS-13 Bartosz Bosacki na poważnie zajął się futbolem. Wiosną 1995 roku zadebiutował w ekstraklasie w barwach Kolejorza. W trzech następnych sezonach był podstawowym graczem Lecha, a jesienią 1998 roku przeniósł się do Amiki Wronki (klub z Bułgarskiej miał kłopoty finansowe i sprzedał obrońcę do lokalnego rywala). Cztery sezony gry w Amice przyniosły Bosackiemu pierwsze, poważne sukcesy - dwukrotnie Puchar Polski (1999 i 2000) oraz Superpuchar Polski (1999). Kiedy w 2002 roku Kolejorz po dwuletniej przerwie powrócił do ekstraklasy, Bosacki natychmiast wrócił na Bułgarską i wreszcie doczekał się sukcesów także z Lechem. W 2004 roku wywalczył Puchar i Superpuchar Polski. Potem przez półtora sezonu poznał Bundesligę w barwach FC Nuernberg i wrócił ponownie do Lecha. W 2009 roku zdobył kolejny Puchar Polski, a w 2010 roku wreszcie upragniony tytuł mistrza kraju (oraz Superpuchar). Ponad 350 spotkań w polskiej ekstraklasie, wiele niezapomnianych meczów w europejskich pucharach, choćby z Manchesterem City, Juventusem Turyn czy Austrią Wiedeń. Do tego 20 gier w biało-czerwonych barwach, dwa występy w finałach mistrzostw świata i jakże cenne dwa gole, które otworzyły Bosackiemu drogę do historii polskiego futbolu. To naprawdę imponujący bilans.

Czy czuje się piłkarzem spełnionym?
- Z pewnością mistrzostwo Polski, Puchary i Superpuchary Polski, gra w Bundeslidze, fajne mecze w europejskich pucharach, występy w reprezentacji to ciekawe i znaczące fakty. Na pewno nie mogę narzekać. Ale po głowie chodzą także myśli, czy nie można było zrobić trochę więcej. Jednocześnie mam świadomość, że równie dobrze wiele rzeczy i sytuacji mogło się nie wydarzyć. Ale mam satysfakcję, że ja tego wszystkiego dotknąłem, byłem w samym środku tych wydarzeń. Życzę młodym futbolistom, aby mieli jak najwięcej podobnych zdarzeń - podsumowuje Bartosz Bosacki.
Cóż. Poznańskiemu bohaterowi mundialu z 2006 roku, a i wszystkim kibicom futbolu w Polsce, przyjdzie oglądać finały tegorocznych mistrzostw świata w Brazylii jedynie w telewizji. Szkoda, że bez udziału biało-czerwonych.

Jacek Pałuba