grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Pierwszy... i nadal jedyny

Czas płynie nieubłaganie... 24 września 2020 roku minie dokładnie 20 lat, kiedy podczas igrzysk olimpijskich w australijskim Sydney Szymon Ziółkowski - zawodnik AZS Poznań - wywalczył złoty medal w rzucie młotem. To było pierwsze i jak do tej pory jedyne olimpijskie złoto w historii poznańskiego i wielkopolskiego sportu.

Fot. archiwum prywatne Szymona Ziółkowskiego - grafika artykułu
Fot. archiwum prywatne Szymona Ziółkowskiego

Kiedy kończył się olimpijski konkurs rzutu młotem w niedzielę 24 września, w Sydney była już prawie godzina 23 (w Polsce krótko przed godziną 13). Ziółkowski był już mistrzem olimpijskim, a jego triumf oglądała garstka kibiców na stadionie, bo wszystkie pozostałe konkurencje już dawno się zakończyły. Sam konkurs był pasjonujący i ciekawy. Jeszcze podczas rozgrzewki, w padającym deszczu, Polak przewrócił się w kole. Uderzył w beton głową i plecami, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Kiedy stanął w kole do pierwszego rzutu, wykonał go bardzo ostrożnie, bo nadal było ślisko. Uzyskał 74,89 m, co po pierwszej serii dawało mu ósme miejsce. Ale w drugiej kolejce Ziółkowski wykonał daleki rzut - osiągnął 79,87 m i objął prowadzenie w konkursie, którego nie oddał już do końca. Jego próba jakby sparaliżowała konkurentów, bo w tym momencie wyprzedzał drugiego Iwana Tichona z Białorusi o ponad metr. W trzeciej serii wysokie aspiracje do podium potwierdził Włoch Nicola Vizzoni rzutem na odległość 79,64 m. Ziółkowski ten rzut spalił, ale w czwartej kolejce właściwie zakończył rywalizację, bo jako jedyny przekroczył 80 metrów - 80,02. Polak przed ostatnią serią w wykonaniu Vizzoniego miał już co najmniej srebrny medal i tak wspominał ostatni rzut Włocha: - Gdy do ostatniej próby podchodził Vizzoni, odwróciłem się, żeby na to nie patrzeć. Nie wytrzymałem jednak i kątem oka obserwowałem jego rzut. Może to niezbyt ładnie, ale poczułem olbrzymią ulgę, gdy mu nie wyszło.

Szymon Ziółkowski jechał do Sydney jako jeden z czołowych młociarzy świata, ale na pewno nikt nie liczył na tak spektakularny sukces. Jego ówczesny trener Czesław Cybulski na taki wyczyn swojego podopiecznego czekał długie 45 lat. - Trenowałem wielu świetnych młociarzy, ale żaden nie odniósł takiego sukcesu. Byłem niemal pewny, że Szymon zdobędzie medal, ale nie chciałem tego głośno mówić. Kiedy bardzo na coś się liczy, może się nie udać. Tutaj się udało - mówił po olimpijskim konkursie wzruszony Czesław Cybulski.

Droga Szymona Ziółkowskiego do olimpijskiego złota wcale nie była usłana różami. Urodzony 1 lipca 1976 roku w Poznaniu, pod opiekę trenera Cybulskiego trafił już na początku stycznia 1989 roku. Na boisko przyprowadził go ojciec Jerzy, dziennikarz, który sam w przeszłości rzucał młotem, a potem kierował przez wiele lat Wielkopolskim Okręgowym Związkiem Lekkiej Atletyki. Jerzy Ziółkowski zmarł w 1999 roku. To był trudny rok dla Szymona, bo zmarli też jego dziadkowie. Musiał skorzystać m.in. z pomocy psychologa i znowu uwierzył w siebie, a Sydney to było ukoronowanie jego ciężkiej pracy, jaką wykonał w poprzednich latach. - Żałuję, że nie doczekał tej chwili, bo na pewno bardzo by się wzruszył. Szkoda, że go zabrakło - mówił po sukcesie w Sydney Szymon Ziółkowski.

Międzynarodowe starty rozpoczął od udziału w europejskich igrzyskach młodzieży szkolnej w 1992 roku w Caen, gdzie wywalczył srebrny medal, rzucając młotem 5-kilowym na odległość 71,66. Potem były już starty juniorskie - siódme miejsce w mistrzostwach Europy w San Sebastian 1993, zwycięstwo w mistrzostwach świata juniorów w Lizbonie 1994 oraz zwycięstwo w ME juniorów Nyiregyhaza na Węgrzech w 1995 roku z wynikiem 75,42 m. Przed igrzyskami w Atlancie 1996, wygrał zawody Pucharu Europy w Fanie w Norwegii. Do Atlanty jechał z nadziejami, choć miał dopiero 20 lat. Awansował do finału, ale wynik 76,64 m wystarczył jedynie do zajęcia 10. miejsca. Następne lata nie były tak udane, choć wywalczył srebrny medal młodzieżowych mistrzostw Europy w Turku w 1997, a w mistrzostwach Europy seniorów był piąty w Budapeszcie w 1998. W roku przedolimpijskim Ziółkowski ustanowił rekord życiowy 78,67 m, co dało mu drugie miejsce w Pucharze Europy. Natomiast w roku olimpijskim 2000 do rekordu życiowego dodawał kolejne centymetry. 10 czerwca w Warszawie - 79,34; 24 czerwca w Warszawie - 79,40; 8 lipca w Bydgoszczy - 79,66; 22 lipca w Chemnitz - 80,15; 6 sierpnia w Krakowie - 80,39 (nowy rekord Polski), 20 sierpnia w Warszawie - 81,42 (rekord Polski). Tak regularny postęp wyników skłaniał do optymizmu przed Sydney. I rzeczywiście, złoty medal był pięknym sukcesem, choć "tylko" z wynikiem 80,02! I prawdą była zapowiedź trenera Cybulskiego, że po Sydney Ziółkowski będzie "rządził" na świecie. W 2001 roku wygrał mistrzostwa świata ze znakomitym rezultatem 83,39 m, co do dzisiaj jest rekordem życiowym Szymona. Były kolejne starty poznańskiego młociarza, choć już nie tak spektakularne. Dwa srebrne medale mistrzostw świata w Helsinkach 2005 i Berlinie 2009 czy brązowy medal ME w Helsinkach 2012. Szymon Ziółkowski jako jeden z nielicznych startował też w pięciu igrzyskach olimpijskich - obok wspomnianych startów w Atlancie i Sydney, także w Atenach 2004 (13. miejsce), w Pekinie 2008 (7. miejsce) i Londynie 2012 (7. miejsce). Przez wiele lat należał do wąskiego grona najlepszych młociarzy na świecie. Jest 14-krotnym mistrzem Polski seniorów (w latach 1996-2013), sześć razy ustanawiał rekord Polski. Oficjalnie sportową karierę zakończył w 2016 roku, choć nieco wcześniej przymierzał się do startu w szóstych igrzyskach w Rio de Janeiro 2016. Nowe obowiązki nie pozwoliły na dobre przygotowanie.

Obok sportowych dokonan Szymon Ziółkowski przez cztery latach zasiadał w radzie zawodniczej Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki. Przez jedną kadencję (od 2015 roku) był posłem na Sejm RP z ramienia Platformy Obywatelskiej. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim (2000) oraz Krzyżem Oficerskim (2009) Orderu Odrodzenia Polski.

Aż trudno uwierzyć, że od sukcesu Szymona Ziółkowskiego mija w tym roku już 20 lat. Na pierwszy złoty medal olimpijski Poznań i Wielkopolska czekały 76 lat (od 1924 r., kiedy Polska po raz pierwszy wystąpiła na igrzyskach). Obyśmy drugiego złotego medalu olimpijskiego doczekali w stolicy Wielkopolski znacznie szybciej.

Jacek Pałuba