grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Mamy filmowy potencjał [filmowy Poznań]

Niemal każdy fan filmu Opowieści z Narnii wie, że kręcono go w polskich Górach Stołowych, sympatycy serialu Ojciec Mateusz wiedzą, że akcja dzieje się w Sandomierzu, a jakie filmy "dzieją się" w Poznaniu?

Zdjęcia z planu filmu "Chronology", fot. Poznań Film Commission - grafika artykułu
Zdjęcia z planu filmu "Chronology", fot. Poznań Film Commission

Czy warto w ogóle zabiegać o produkcję filmową w naszym mieście? Warto, bo można na tym zarobić miliony, ale droga do tego jeszcze daleka, choć jako miasto już w nią wyruszyliśmy. Gdzie się kręci filmy w Polsce? Odpowiedź wydaje się oczywista: w Warszawie i Łodzi. Mało tego, w zestawieniu dwunastu największych producentów filmów w Polsce, którzy otrzymują na swoje produkcje dofinansowania, jest tylko dwóch, którzy lokują swoją produkcję poza wymienionymi miastami. Poznaniowi więc przebić się będzie ciężko. Owszem na Biedrusku zbudowano makietę twierdzy Zbaraż, którą to zdobywano w Ogniem i mieczem Jerzego Hoffmana, ale już filmową adaptację Kłamczuchy w reżyserii Marii Sokołowskiej, Poznań 56 Filipa Bajona czy wreszcie Hiszpankę Łukasza Barczyka trudno było kręcić gdzie indziej, wszak Poznań był miejscem rozgrywania akcji. Poza tym jednak jest bardzo skromnie. Dlatego Poznan Film Commission (PFC) - powołana cztery lata temu jednostka w ramach Estrady Poznańskiej - ma za zadanie to zmienić i intensywnie pracuje nad tym, żeby tak się stało.

Przede wszystkim pojawienie się PFC sprawiło, że filmowcy, którzy chcieliby w Poznaniu kręcić swój film, mają do kogo się zgłosić. - My jesteśmy takim wsparciem promocyjnym miasta, zajmujemy się działaniem branżowym. Uważamy, że po tych czterech latach doświadczenia taka "jednostka szybkiego reagowania" dla filmowców jest potrzebna, bo jeśli nie my, to nikt się nimi nie zajmie - mówi Michał Gramacki, menadżer Poznan Film Commission.

To dzięki komisji ostatnio ściągnięto do Poznania producentów z indyjskiej wytwórni Kollywood, która jest równie wielka jak bardziej znane Bollywood. W ciągu kilku dni udało się zorganizować wszystkie pozwolenia, transport i zakwaterowanie ekipy oraz wsparcie techniczne do produkcji. Poznań w produkcji o roboczym tytule Vijay61 zagra Paryż. - Indyjski przemysł filmowy wychodzi teraz poza Indie, bo chce pokazywać miejsca, które dla Hindusów są ciekawe. Europa jest takim miejscem, bo jest dla nich czymś ekskluzywnym - tłumaczy Michał Ferlak z Poznan Film Commission. Ferlak liczy, że zainteresowanie Poznaniem ze strony indyjskiej kinematografii może w przyszłości przełożyć się na większą liczbę hinduskich turystów, zwłaszcza tych mieszkających w dużej liczbie w Wielkiej Brytanii. Tzw. set-jetting potrafi zwiększyć obroty w turystyce nawet kilkukrotnie.

Ale to tylko jeden przykład, bo to, jak wygląda całościowa sytuacja przemysłu filmowego w Poznaniu, przedstawia raport, który na zlecenie PFC przygotowała Fundacja Ad Arte. Dokument powstał na podstawie prowadzonych wiosną tego roku konsultacji społecznych oraz wywiadów pogłębionych z przedstawicielami środowiska, ankiet i źródeł drukowanych. Wskazano na braki, ale też na drzemiący potencjał oraz przykłady, na których warto się wzorować.

Jedną z podstawowych słabości Poznania jest brak uczelni filmowej, nie jest jednak tak, że nie istnieje w naszym mieście edukacja w zakresie produkcji filmów. Oferuje ją Uniwersytet Artystyczny, szczególnie w zakresie animacji, oraz Collegium Da Vinci. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza prowadzi z kolei studia z filmoznawstwa. To wszystko jednak jest dalece niewystarczające i musi być mocno rozbudowane. Najgorzej jest z nauką scenopisarstwa, którego nie ma w naszym mieście wcale. Autorzy przytoczonego raportu zauważają jednak, że w ośrodku akademickim takim jak Poznań powołanie tego kierunku nie powinno być problemem.

Jest natomiast w naszym mieście baza producentów filmowych zajmujących się produkcją fabularną, dokumentalną, animowaną i reklamową z bogatym doświadczeniem, zapleczem technicznym i merytorycznym. Istnieje też wsparcie instytucjonalne ze strony władz samorządowych. Oprócz Poznan Film Commission jest to Film Art, jednostka kultury Samorządu Województwa Wielkopolskiego, która była producentem Hiszpanki, ma też ona swoje kina: Rialto i Bułgarska 19. Jednak w tej chwili jest przez marszałka likwidowana i zadania te ma przejąć inny podmiot.

Ta pomoc instytucjonalna jest niezbędna, bo oprócz bycia przewodnikiem dla realizatorów filmów, taka samorządowa instytucja dysponuje też pieniędzmi na wsparcie produkcji. W obecnej formule operatorem takiego Regionalnego Funduszu Filmowego jest PFC, a środki pochodzą z budżetu Poznania. W ramach tego zasobu fundusz dysponuje rocznie łączną kwotą ok. 300 tys. zł i od roku 2012 wsparcie finansowe otrzymało już 11 produkcji. Same liczby jednak niewiele mówią, fakt jest niestety taki, że poznański fundusz ma do dyspozycji najmniej pieniędzy w całej Polsce, i jest to wielokrotnie mniej niż w Krakowie i Wrocławiu, czyli w miastach, z którymi powinniśmy się porównywać. Jeśli zaś chodzi o liczbę filmów, to sama słynna Wytwórnia Filmów Fabularnych i Dokumentalnych tylko na bieżący rok otrzymała z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej dotację na produkcję 28 filmów... To mówi samo za siebie.

W związku z tym oczywisty jest postulat podniesienia kwoty poznańskiego funduszu i zagwarantowania jej na kilka lat naprzód w budżecie miasta. Ale oprócz tego postulatu jest także inny, bardziej generalny: miasto musi w swojej strategii rozwoju i promocji postawić jasno na rozwój filmowego Poznania. Tak jak to uczyniła Gdynia, i właśnie na to miasto jako wzór w budowaniu filmowego Poznania stawiają autorzy raportu. To tam dzięki działaniom władz miasta powstała Gdyńska Szkoła Filmowa, a w 2015 roku oddano do użytku Gdyńskie Centrum Filmowe, a to tylko rezultaty długofalowych działań organicznych.

A co z serialami telewizyjnymi? Wspomniany już Sandomierz z Ojcem Mateuszem, ale też Kraków (Majka), Wrocław (Pierwsza miłość) czy Toruń (Lekarze) stały się miejscem akcji telewizyjnych seriali. Czy warto zabiegać o taką produkcję w Poznaniu? Bardzo często tak się zdarza, że samorządy przez swoje instytucje dokładają do produkcji takiego serialu, tak się dzieje w wymienionych już przykładach. - Serial to olbrzymia promocja miasta - mówi Michał Gramacki. - Druga rzecz jest taka, że miasto poprzez swoją instytucję może wykupić majątkowe prawa autorskie do produkcji. W konsekwencji należy mu się wtedy przychód z takiego filmu - tłumaczy. Jednak to, czy samorząd chce wyłożyć na serial pieniądze, znów zależy od przyjętej strategii promocji. - U nas w tej chwili miasto stawia na inne obszary promocji - dodaje Gramacki. Nie znaczy to, że żadnego serialu kręconego w Poznaniu nie będzie, bo prace nad serialem o powstaniu wielkopolskim idą sprawnie.

Choć Poznań w kwestii oferty dla filmowców wciąż wiele ma do nadrobienia, to potencjał jest olbrzymi, a doświadczenie do tej pory zdobyte przyda się, bo wielkimi krokami zbliża się przełom w kwestii wielkich produkcji filmowych w Polsce. Chodzi o projekt przygotowany przez Ministerstwo Kultury dotyczący powołania Polskiego Funduszu Audiowizualnego, który będzie dysponował kwotą 100 mln zł rocznie na wsparcie dużych zagranicznych produkcji filmowych. Oprócz tego ma być wprowadzony taki mechanizm, że producent będzie mógł odzyskać do 25 procent wydatków poniesionych na produkcję. Fundusz miałby rozpocząć swoją działalność może nawet jeszcze w tym roku. Jesteśmy jednym z ostatnich państw w Europie, które nie ma takich rozwiązań. Jeśli to zadziała, to pojawią się u nas wielcy producenci, głównie amerykańscy, ze swoimi milionami do wydania. Warto znaleźć się wśród tych miast, do których te pieniądze trafią.

Jan Gładysiak